Świadectwo modlitwy różańcowej, która z każdą dziesiątką zmienia człowieka.
"Nie planowałam udziału w tym przedsięwzięciu. Ostatnio byłam mocno zapracowana. Jednak kiedy otrzymałam zaproszenie do wspólnej modlitwy, nie odmówiłam. Pomyślałam, że to ważne. Ważniejsze niż moja osobista sytuacja..." – dzieli się swoim świadectwem z czytelnikami "Gościa" Magdalena Sieklucka, która modliła się na powietrznej granicy kraju, która znajduje się w naszej diecezji.
"Na lotnisku w Modlinie znalazłam się tuż przed rozpoczęciem Różańca. Malutka kapliczka była już praktycznie wypełniona. Siostra zakonna Ewa przypomniała, w jakich intencjach będziemy się modlić. Zachęciła także do podejmowania kolejnych dziesiątek Różańca. Obawiałam się, że nie będzie chętnych do modlitwy, ale to było bezpodstawne, bo tak wielu chętnie włączyło się w Różaniec.
Czułam, że i ja powoli kruszeję. Zostawiam za sobą problemy, głód i zmęczenie. W to miejsce wypełnia mnie pokój i poczucie wspólnoty. Momentami też towarzyszyło mi duże wzruszenie. Między innymi za sprawą dzieci, które z taką niewinnością i oddaniem wypowiadały »Zdrowaś, Maryjo«. Wśród dorosłych również dało się odczuć, że ta modlitwa płynie prosto z serca i jest szczera.
Dla mnie najpiękniejszą chwilą Różańca była tajemnica ustanowienia Eucharystii. Wtedy wszyscy obecni złapali się za dłonie i utworzyli koło. Centralny i domykający punkt stanowił ołtarz. W tym momencie zrozumiałam, czym jest Kościół – wspólnotą modlących się wiernych w obliczu Najwyższego. I tylko On jest w stanie to dopełnić i obdarzyć swoim Duchem Świętym. A takich jak my, w całej Polsce, były tysiące. I wszyscy z ufnością powierzaliśmy się opiece Maryi".
red.