– Wieziono nas w bydlęcych wagonach, karmiono zupą z wielbłąda, a gdy ktoś umierał w drodze, jego ciało wyrzucano prosto na step – wspomina pani Helena.
Helena Sędzicka od 61 lat mieszka w Ciechanowie, ale jej korzenie to Wileńszczyzna, ukochane i utracone Kresy: dom, z którego wygnano jej rodzinę, wspomnienie o ojcu, który zmarł w łagrze, i przeraźliwa myśl o kołchozie, w którym powiedziano jej, że ma „pracować na wieczność”. Oto jedna z historii, która symbolicznie wpisuje się w datę 17 września 1939 roku. Wciąż jest żywa i boli, ale – jak zaznacza pani Helena – powoli leczą ją wiara i potrzeba przebaczenia.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
ks. Włodzimierz Piętka