W Obronie Płocka 1920 r. nie brak krwi i chwały, są też momenty bardzo filmowe - pokazuje to najnowsza publikacja dr. Grzegorza Gołębiewskiego, która wczoraj miała premierę.
W przeddzień Dnia Pamięci o Obronie Płocka w wojnie polsko-bolszewickiej w Towarzystwie Naukowym Płockim odbyła się promocja albumu "Płock 1920. Dni krwi i chwały" krajowego wydawnictwa Bellona. Dzięki temu książka autorstwa historyka G. Gołębiewskiego ze zdjęciami Jana Waćkowskiego trafi do czytelnika w całej Polsce. - To będzie początek serii książek o tamtych wydarzeniach - poinformował podczas wczorajszej promocji wiceprezes wydawnictwa Waldemar Michalski, pokazując jeszcze drugą podobną publikację - "Ossów 1920". - Chodziło nam, by pokazać wydarzenia, które są na tablicach grobu nieznanego żołnierza. Płock, odkąd pamiętam, kojarzył mi się z "orlętami płockimi" i ze zdjęciem, na którym wręczany jest Krzyż Walecznych młodemu płocczaninowi - mówił szef Bellony.
- Muszę przyznać, że brakowało takiej publikacji, która w przystępny sposób prezentowałaby tamte wydarzenia, które miały miejsce prawie 100 lat temu - podkreślił prezydent Andrzej Nowakowski i wyraził nadzieję, że album wypełni tę lukę. Sam autor publikacji dziękował zarządowi wydawnictwa i władzom miasta, które wsparły finansowo projekt. - Swój udział w tym albumie ma też znany płocki fotograf J. Waćkowski. Bez jego pięknych, kolorowych zdjęć z rekonstrukcji ten album tak by nie wyglądał. One nadały dynamikę i koloryt wydawnictwu. Dzięki nim ten album wygląda bardzo efektownie - powiedział autor książki.
Album w atrakcyjnej szacie graficznej i w skondensowanej narracji historycznej opowiada o przyczynach napaści bolszewików na Płock, przygotowaniach do obrony miasta i o samych wypadkach z 18 sierpnia 1920 r. Przypomina sylwetki bohaterskich obrońców - żołnierzy, członków różnych formacji i kluczową dla tamtych wydarzeń postawę ludności cywilnej oraz jej udział w walce. Publikacja charakteryzuje też straty - i te materialne, i moralne - poniesione przez miasto i jego mieszkańców. W rozdziale pod znamiennym tytułem "Mordy, rabunki i gwałty" autor opisuje bezprzykładną brutalność wojsk bolszewickich wobec ludności cywilnej w Płocku. Osobny rozdział poświęcono Flotylli Wiślanej, która skutecznie włączyła się w obronę, ponosząc dotkliwe straty. "Płock 1920" opowiada też o odznaczeniach przyznanych obrońcom, jak i samemu miastu, które otrzymało Krzyż Walecznych z rąk marszałka Józefa Piłsudskiego. Sam autor zwrócił uwagę podczas promocji, że w książce pewną nowością jest ukazanie, jak przetrwała pamięć o obrońcach miasta i w jakim stopniu ją kultywowano na przestrzeni tych prawie 100 lat.
Podczas wieczoru promocyjnego, który wypełnił po brzegi salę w TNP, autor albumu przypomniał na początku wydarzenia historyczne. Kluczowy był rozkaz Aleksandra Szuwajewa, dowódcy IV Armii, jaki wydał dowódcy III Korpusu Konnego Gajowi Bżyszkianowi, by "przeprowadzić gwałtowne uderzenie w celu likwidacji przeciwnika na północnym brzegu Wisły pod Płockiem, po czym rzucić się na przeciwnika w ogólnym kierunku na Płońsk". - Nie ma tu słowa o przekraczaniu Wisły i atakowaniu Warszawy od zachodu. Celem w tamtym etapie było rozbicie załogi Płocka i uderzenie w kierunku Płońska, gdzie w tym czasie rozgrywała się dramatyczna bitwa nad Wkrą, w której V Armia gen. Sikorskiego walczyła z dwiema armiami bolszewickimi. Sikorski obawiał się ataku IV Armii, dlatego wydał rozkaz dowódcy Grupy Dolnej Wisły gen. Osikowskiemu, by załogi Wyszogrodu, Włocławka i Płocka zaatakowały przeciwnika i zwyciężyły go walką bądź zepchnęły - wyjaśniał autor książki.
Walki na przedmościu przyniosły wielkie straty, a niebronione miasto stanęło otworem przed bolszewikami. - Niedobitki żołnierzy uciekały w kierunku miasta, bolszewicy błyskawicznie wdarli się do niebronionego Płocka. Doszło do potwornej paniki, chaosu, zamieszania. Tak wojsko, jak i ludność cywila uciekali w kierunku mostu i za Wisłę. W tym momencie wydawało się, że nic już miasta nie obroni. Walkę jednak podjęła grupa oficerów. Równocześnie nadpłynęły jednostki Flotylli Wiślanej - opowiadał dr Gołębiewski. Historyk zauważył, że bez przesady można nazwać bohaterskimi tych kilkunastu oficerów, którzy podjęli obronę, zatrzymywali spanikowanych żołnierzy i kierowali z powrotem do walki i obsadzali barykady. Byli to m.in. dowódca przedmościa płockiego mjr Janusz Mościcki (23 lata), Francuz kpt. Albert de Bure, por. Edward Czuruk, dowódcza żandarmerii wojskowej, por. Czesław Smoczyński, dowódca plutonu żandarmerii polowej, dowódca Tatarskiego Pułku Ułanów por. Iskander Achmatowicz i inni oficerowie, jak Antoniewski, Borycki.
- Moje najnowsze odkrycie z lipca w archiwum w Rembertowie dotyczy por. Edwarda Antoniewskiego. To nieprawdopodobna postać, która wymaga oddzielnego opracowania. Walczył na południu, dostał się do niewoli, z której uciekł. Por. Antoniewski półnagi i bosy przeszedł 300 km i w Płocku znalazł swoją jednostkę - Tatarski Pułk Ułanów. Zamiast pójść na urlop zdrowotny, natychmiast włączył się do walki z fantastycznym rezultatem. Przedarł się przez ostrzeliwany most i przeprowadził szwadron Tatarów zza mostu. To jest jak scena filmowa - opowiadał historyk. - Mnie się tak marzy film o obronie Płocka... Można czerpać garściami z relacji i wniosków odznaczeniowych. Tam są filmowe, dynamiczne sceny.
Kluczowy w obronie Płocka był udział mieszkańców. Tu - jak zauważył historyk - muszą paść nazwiska takie, jak: Marcelina Rościszowska, Helena Rudzka, Helena Wagnerowa, harcerze Antoni - Antolek Gradowski, Tadeusz Jeziorowski czy 16-letnia Janina Landsberg-Śmieciuszewska. - Mniej znany jest np. 15-letni Jan Wichrowski, który też odegrał ogromną rolę. Był pierwszym łącznikiem, który pod kulami przedarł się do mjr. Mościckiego nad Wisłą i przekazał mu meldunek o sytuacji w mieście - mówił G. Gołębiewski.
- Postawa ludności cywilnej zasługuje na najwyższe uznanie i szacunek. Oczywiście, była i panika. Część mieszkańców uciekła, ale większość została w swoich domach i na ulicach. Ci ludzie od razu włączyli się do obrony. Ich udział polegał na budowie barykad, kopaniu rowów, udzielaniu wsparcia żołnierzom - donosili im amunicję, żywność, picie. To był przecież gorący sierpień, te walki były wielogodzinne, wyczerpujące. Opiekowali się rannymi. Nie brakowało też płocczan, którzy brali bezpośredni udział w walkach - opowiadał autor książki. To właśnie m.in. ta determinacja i udział ludności cywilnej przyczyniły się do obrony miasta, mimo niedużej grupy jeszcze młodych i niedoświadczonych żołnierzy.
Innym wyróżnikiem tamtych walk było zachowanie bolszewików w Płocku - rabunki, mordowanie ludności, gwałty (w sumie było ich 52 i 30 usiłowań gwałtu). Autor publikacji przypomniał, że największe rabunki były w dzielnicy żydowskiej, gdzie były sklepy. Bolszewicy splądrowali też klasztor mariawicki, do którego wtargnęli w czasie Mszy, oraz seminarium duchowne. - Tutaj można wprowadzić element niemal humorystyczny. O ile można zrozumieć, dlaczego zabierali gitarę czy skrzypce, to nie wiem, do czego były im potrzebne wizytówki ks. rektora Bornińskiego. Tak samo zabierali komże, w które się ubierali. Bolszewiccy żołnierze byli niemal nadzy i bosi. Mamy przykłady w relacjach, jak wyglądali - ubrani w polskie mundury, ściągnięte z naszych żołnierzy, czy ubrania cywilne. Mamy w relacjach taki obrazek bolszewika, który ubrany był w ceratę. Wyciął sobie otwór na głowę i chodził w tym, jak w płaszczu przeciwdeszczowym - opowiadał historyk. Bilans strat był ogromny - m.in. 300 zabitych żołnierzy polskich i kilku cywilów, ok. 300-400 rannych, poszkodowanych 800 rodzin płockich, na sumę ok. 16 mln marek polskich.
Jakie było znaczenie tamtych walk? - Chciałoby się, żeby to była najważniejsza bitwa wojny obronnej. Ale musimy trochę zejść na ziemię. Najważniejsze rozstrzygnięcia dokonywały się jednak pod Warszawą, Radzyminem. Niewątpliwie ważna była bitwa nad Wkrą i obronę Płocka należy rozpatrywać właśnie w tym kontekście. Chodziło o zaabsorbowanie korpusu Gaja i niepozwolenie mu na wykonanie rozkazu marszu na Płońsk. To ułatwiło gen. Sikorskiemu pobicie dwóch armii w bitwie nad Wkrą - ocenił G. Gołębiewski.
Na zakończenie spotkania z autorem był czas, jak zwykle, na podziękowania i dopowiedzenia. Ks. prof. Michał M. Grzybowski zwrócił uwagę na siłę ducha obrońców i postawę ówczesnego pasterza diecezji abp. Antoniego J. Nowowiejskiego, który nie opuścił Płocka i wydał podobne polecenie księżom. Prezydent miasta oraz autor książki zapraszali też na dzisiejszą uroczystość na cmentarzu garnizonowym, o godz. 17. Zapowiedziano w niej udział potomków obrońców Płocka z 1920 r.
Agnieszka Małecka