Przypominamy ks. Piotra Błońskiego i świadectwo życia, które odcisnęło się w pamięci jego kolegów, znajomych, ludzi, których poruszyło jego cierpienie, odchodzenie i śmierć.
- Pamiętam! To już trzy lata jak patrzysz na nas z okna domu naszego Ojca. Dziękuję Ci za opiekę i wsparcie z nieba. To dzięki twojemu orędownictwu wytrwałem. Dziękuję! Bądź moim patronem w życiu diakońskim i kapłańskim. Bądź moim patronem podczas posługi diakońskiej w parafii - napisał na swoim profilu facebookowym dk. Damian Klimkowski.
Przywołujemy ks. Piotra Błońskiego i świadectwo życia, które odcisnęło się w pamięci jego kolegów, znajomych, ludzi, których poruszyło jego cierpienie, odchodzenie i śmierć.
- Dziękuję ci za dar twojej osoby, dziękuję za wspólne mieszkanie, za wspólne dorastanie do kapłaństwa. Dziękuję za twoją posługę w sakramencie pokuty i pojednania, za wspólną modlitwę, za Eucharystie sprawowane w naszej intencji. Dziękuję, że w tych ostatnich miesiącach mojego przygotowania do kapłaństwa mogłem patrzeć na cierpiącego Chrystusa własnymi oczyma. Dziękuję za cierpienie, które dźwigałeś razem z Chrystusem. Proszę cię, pamiętaj o mnie, bo wiesz doskonale, że to ja potrzebuję twojego wstawiennictwa, a nie odwrotnie. Cieszę się i jestem dumny, że nasz rocznik ma swojego orędownika u Ojca Niebieskiego - napisał ks. Tomasz Kolczyński, kolega rocznikowy ks. Piotra z płockiego seminarium.
- Lekcja od Piotra to było spokojne przyjmowanie tego, co Pan Bóg nam daje. W pokorze, cichości, bez większych pytań, typu "dlaczego". A poprzez to wielkie zaufanie Bogu, niezależnie od tego, co się dzieje, czy jest bardzo dobrze, czy jest bardzo źle... W każdym przypadku tak samo powinnyśmy ufać Pan Bogu i być stali - mówił Tomasz Bartczak, jeden z seminarzystów, którzy pomagali choremu koledze w ostatnich miesiącach jego życia, przygotowując mu odpowiednie żywienie, bywali przy nim na co dzień i wspólnie z nim się modlili. - Najbardziej utkwiło mi w pamięci jego zdystansowane podchodzenie do wszystkiego. To było roztropne, rozważne i przemyślane. Przyjmowanie ze spokojem, bez większych emocji, tego, co staje nam na drodze - wspomina Tomasz.
- Pamiętam, jak już w końcówce swego życia, w pokoju odprawiał Mszę św. Byliśmy tylko we dwóch. Piotr bardzo skupiony i pogrążony w Eucharystii. Już wtedy to mnie bardzo uderzyło i ta jego postawa jest we mnie do dziś - dodaje. - Dzięki niemu bardziej doceniam to wszystko, co mam. Doceniam to, że żyję, co mam od Pana Boga, łaski, jakie otrzymuję w codziennym życiu, moje relacje z bliskimi, przyjaciółmi, rodziną. Myślę, że jego kapłaństwo dość krótkie, ale intensywne, pokazuje to, że kapłaństwo może trwać 50 lat albo pół roku, ale będzie równie piękne. Wszystko zależy od tego, jak je przeżywamy - przyznaje seminarzysta Tomek.
- Zawsze go za to podziwiałem i teraz z tego staram się czerpać. On był taki sam, bez względu na to, czy to była mama, czy jakiś profesor, znajomi, czy przypadkowo napotkany człowiek. Z jego postawy emanowała normalność i ciepło. Zapamiętam jego szczerość: do ludzi, do wszystkiego, co się robi. Nie przyjmował żadnych masek. To dla mnie jedno z ważniejszych przesłań, jakie mi pozostawił - dodaje kleryk Tomasz.
- Byliśmy raczej bliskimi kolegami, mogliśmy na siebie liczyć. Pamiętam, że pierwsze rozmowy były bardzo prywatne, dotyczyły życia, tak bardzo szeroko rozumianego. Wierzę, że on jest teraz w niebie - wspomina kleryk Bogdan Kołodziejski. - Często zwracał mi uwagę, że jeśli ktoś rodzi się bez jednej ręki lub ktoś siwieje, to jest częścią jego życia, a choroba jest częścią życia jego, Piotra. Ta choroba była zaplanowana, wpisana w jego kalendarz życia. Tłumaczył mi, że w jego drogę jest wpisana choroba i dlatego ją przyjmuje - wspomina kl. Bogdan. - Spotkanie z nim to były moje pierwsze kroki w seminarium. Na początku szuka się ideału, a ja patrzyłem na Piotrka. Bardzo wiele czerpałem od niego. Nauczył mnie pracy z ludźmi chorymi, nad którymi opieka nie jest łatwa i budzi dystans. Dzięki niemu jednak przełamałem tą barierę i dziś nie mam już dystansu do ludzi chorych. On pokazał mi, że do wszystkich należy przychodzić z miłością, przezwyciężać barierę, która się tworzy - wspomina kleryk Bogdan.
- On żył intensywnie w obliczu śmieci, co dla wielu jest może przerażające. Uświadomił mi, by pewnych ważnych spraw nie odkładać na później. Jak mamy je zrobić, to zróbmy je teraz. Jeżeli ktoś ma jakiś zadawnione urazy - to nie można czekać. Tego uczył Piotr: nie odkładać na potem, bo tego "potem" może po prostu nie być! To jest ważna lekcja od ks. Piotra! - opowiada ks. Stefan Cegłowski, proboszcz płockiej katedry, w którego parafii w miarę możliwości posługiwał ks. Błoński jako wikariusz.