W Popowie Borowym k. Nasielska odbyły się uroczystości upamiętniające poległych żołnierzy z oddziału Mieczysława Dziemieszkiewicza ps. "Rój".
- Żołnierze wyklęci walczyli z militarnego punktu widzenia bez szans, ale składali swe życie w sprawie im drogiej i świętej - Ojczyźnie: wolnej od obcego najeźdźcy czy okupanta, który choćby nie wiem jak przebiegle łgał, że przyniósł wolność, w rzeczy samej przyniósł zniewolenie - mówił w czasie Mszy św. ks. kan. Roman Bagiński, ekonom diecezji płockiej. Uroczystości towarzyszył apel pamięci i złożenie kwiatów pod krzyżem.
- Tych ofiar nie wolno nam zmarnować, nie wolno o nich zapomnieć ani o nich milczeć. Trzeba wsłuchiwać się w ich głos, w ich mowę. Należy naśladować ich ofiarną, religijną i patriotyczną postawę męczenników za wiarę i ojczyznę. A przede wszystkim mamy obowiązek modlitwy za poległych w obronie wolności Ojczyzny - stwierdził ks. Bagiński. I dodał: - Przed nami jeszcze długa droga w uformowaniu ducha patriotyzmu i wiary w polskich sercach.
22 czerwca 1950 r. w Popowie Borowym doszło do obławy na czteroosobowy patrol z oddziału st. sierż. Mieczysława Dziemieszkiewicza ps. "Rój", w składzie: plut. Władysław Grudziński ps. "Pilot" - dowódca plutonu oraz starsi strzelcy: Kazimierz Chrzanowski ps. "Wilk", Czesław Wilski ps. "Brzoza", "Zryw" i Hieronim Żbikowski ps. "Gwiazda". Przeciwko tym czterem żołnierzom Narodowego Zjednoczenia Wojskowego, w obławie wzięło udział ok. 2 tysięcy żołnierzy Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego i funkcjonariuszy Urzędu Bezpieczeństwa, wspieranych przez samolot pancerny i samolot. Walka trwała prawdopodobnie do wyczerpania amunicji czterech żołnierzy, którzy wcześniej spalili swoje dokumenty. Około południa patrol został unicestwiony. Polegli żołnierze NSW, poza Władysławem Grudzińskim, pochodzili z gminy Nasielsk. Po śmierci UB zabrało ich zwłoki i wywiozło w nieznane miejsce. Od 67 lat miejsce ich pochówku jest nieznane, a jedynym miejscem upamiętniającym poległych żołnierzy, jest krzyż w Popowie Borowym.