- Różnimy się między sobą i jesteśmy krusi, kochamy i jesteśmy samotni, bo czekamy na Boga... - mówił ks. Piotr Pawlukiewicz w makowskiej farze.
- Pan Bóg, stwarzając świat, oddzielił ciemność od jasności, wody od lądów, niebo od ziemi. To jest właśnie Boży zamysł, abyśmy byli różni, tak jak różny jest świat. Dziś dąży się do tego, aby to wszystko pomieszać. Boży zamysł jest inny: abyśmy byli różni, bo te różnice nas ubogacają - mówił warszawski duszpasterz i ceniony kaznodzieja.
- Jest jakiś obłęd w kreowaniu poglądu, że mężczyzna i kobieta mają robić to samo. "Ja gotuję w dni parzyste, a ty w nieparzyste", stewardessa z pilotem powinni się zamieniać rolami w połowie drogi... Mam dziwne odczucia, gdy widzę panie ze Straży Miejskiej na warszawskiej Starówce. Ładnie uczesane, zgrabne sylwetki, a przy pasku pałki i kajdanki. I one ochraniają facetów, którzy piją piwo na Rynku Starego Miasta w Warszawie, żeby im się nic nie stało. Przecież to absurd. Mężczyzna i kobieta mają różną konstrukcję ciała, różną psychikę. To mężczyzna jest powołany, aby być ochroniarzem kobiety. Każda kobieta marzy chyba o ochroniarzu, który by oddał za nią życie. Kobieta jest fizycznie, ale i duchowo subtelna, delikatna i facet ma ochraniać tę delikatną strukturę. W kobiecie rodzi się życie i ona też to życie wprowadza - akcentował ks. Pawlukiewicz.
- Pamiętam z mojego dzieciństwa, jak mama czasami wyjeżdżała i zostawaliśmy sami z ojcem. Kiedy przychodził czas mycia, ojciec szorował nas tak, że mało skóry nie zdarł, a jak mu przyszło zaśpiewać kołysankę, to ryczał niczym baran, jego kanapki miały grubość podeszwy buta wojskowego, a gdy nas przytulał, czuć było zapach papierosów. Kiedy wracała mama, kąpała nas z czułością, śpiewała słodkim głosem, robiła pyszne kanapki udekorowane pomidorkiem czy ogórkiem, a gdy nas przytulała, miała słodki zapach. I nie chodzi o to, że ojciec się nie starał, przeciwnie - wkładał w opiekę nad nami całe swoje męskie serce i właśnie o to chodzi, by mężczyzna był mężczyzną, by dawał rodzinie oparcie i poczucie bezpieczeństwa, a kobieta była kobietą i wnosiła radość i piękno - mówił ks. Piotr.
- Zachowania męża i żony są tak strasznie różne... Udane święte małżeństwo jest cudem Pana Boga, bo po ludzku to niemożliwe - powiedział ks. Pawlukiewicz, okraszając konferencję mnóstwem przykładów z życia, które wywoływały u słuchaczy salwy śmiechu, ale zarazem skłaniały do refleksji: czy przypadkiem u nas nie jest podobnie?
Ks. Piotr poruszył także temat samotności i siły. W swojej katechezie zwracał uwagę na wartość tradycyjnego pojęcia kobiecości i męskości, ukazując negatywne konsekwencje zbyt częstej zamiany ról. - Każdy mąż, każda żona w głębi serca jest samotna. Żadna miłość nie wypełni nas do końca. Zawsze pozostaniemy samotni. Bo samotność jest to miejsce na spotkanie z Panem Bogiem i Bóg będzie nam pilnował tego miejsca, przeznaczonego wyłącznie dla siebie. Każdy z nas potrzebuje miłości. Miłość nie przyjdzie tylko od męża czy żony. Ona przyjdzie od koleżanki, cioci, wujka, przyjaciela. Trzeba nam mieć różne źródła miłości, jednak najważniejsza przychodzi do nas od Boga - stwierdzał kaznodzieja.
Spotkanie zorganizowała parafia farna. Wzięło w nim udział około 250 osób.