Od wielu już lat ten sam misyjny krzyż jest niesiony ulicami Makowa Mazowieckiego w Wielkim Tygodniu.
Tegoroczna Droga Krzyżowa wyruszyła z kościoła parafii św. Józefa z liczną rzeszą wiernych, strażakami, harcerzami i duchownymi. Krzyż nieśli mieszkańcy poszczególnych ulic i wiosek należących do parafii. Rozważania 14 stacji opierały się na medytacji ks. Piotra Pawlukiewicza.
- Nowy dzień jest dla nas nową drogą, wyzwaniem, zadaniem, które mamy podjąć i wykonać. Każdego dnia chodzimy różnymi drogami, jest to droga do szkoły, droga do pracy, droga ze szkoły do domu, droga do kościoła na Mszę św. Zebraliśmy się w tym Wielkim Tygodniu, aby przejść ulicami naszego miasta, jeszcze inną drogę - Drogę Krzyżową naszej parafii. Pójdźmy z Jezusem, który dźwigał krzyż. Na tej drodze spotkamy także inne osoby, które będą nas uczyć, jak rozmawiać z Jezusem, i jak pomagać bliźnim. Nasze wędrowanie niech będzie modlitwą, która ma ogromną moc. Idźmy, zatem drogą Jezusa, słuchajmy uważnie wszystkich słów, jakie mówiąc do innych, będzie wypowiadał i do nas – mówił na rozpoczęcie nabożeństwa ks. Stanisław Dziekan, proboszcz parafii św. Józefa.
Przy stacji V modlono się słowami: "Patrząc od strony duchowej, Szymon Cyrenejczyk nie niósł Chrystusowego krzyża. Niósł tylko ciężki kawał drewna. Bo żeby nieść krzyż Zbawiciela, trzeba tego gorąco pragnąć, trzeba tego chcieć. Jezus, bowiem powiedział: Jeśli kto chce iść za Mną niech się zaprze samego siebie, niech, co dnia bierze krzyż swój i niech Mnie naśladuje! A jarzmo Jezusa nie było jarzmem Szymona. To nie była jego sprawa. Żołnierze zmusili go, by je dźwigał. Fundamentem niesienia Chrystusowego krzyża jest nasza zgoda, nasze "tak". Dlatego każda droga krzyżowa rozpoczyna się od pytania: czy naprawdę chcesz nią podążać? Bracie i siostro, a gdyby ciebie Chrystus poprosił?"
Przy stacji XII rozważano: "Gdy Jezus umierał na krzyżu, ktoś być może pomyślał, że szkoda Jego życia. Tak wiele pożytecznych rzeczy czynił, a teraz wszystko skończone. Tyle osób mógł jeszcze uzdrowić, nakarmić, wskrzesić, a jednak został powstrzymany przez intrygę złych ludzi. (…) Musimy pamiętać, że i my najwięcej czynimy, gdy nasze ciała nieruchomieją w postawie modlitwy, gdy splatamy nasze dłonie w geście błagania. Ludzie będą mówić, że to marnowanie życia. Tak. My musimy zmarnować życie, ciągle obumierając dla świata, przekraczając go w wierze, nadziei i miłości".