Świadectwo płońszczanina Piotra Poryzińskiego, uczestnika Ekstremalnej Drogi Krzyżowej do Czerwińska n. Wisłą.
- Od momentu, kiedy dowiedziałem się, że jest w Płońsku Ekstremalna Droga Krzyżowa, chciałem wziąć w niej udział. O samej inicjatywie EDK wiedziałem już wcześniej, nawet mój przyjaciel starał się mnie namówić do współorganizacji, ale z nadmiaru obowiązków musiałem podziękować.
- Dla mnie to wydarzenie jest przede wszystkim przygotowaniem do świąt Wielkiej Nocy, to taki czas rekolekcji. Więc bardzo się ucieszyłem, jak gdzieś przeczytałem, że droga krzyżowa to też modlitwa. Taka forma modlitwy praktykowana jest na Piesza Pielgrzymka Diecezji Płockiej na Jasną Górę. Oczywiście tu jest jedna noc, przede wszystkim noc, i to jest takie ekscytujące, nietypowe i nieznane.
- Porażka jest wpisana w życie - to takie moje motto, które przyświecało mi na trasie. Jak ruszyliśmy, to trochę trudno było nam się w grupie odnaleźć, czy nawet modlić. Potrzebowałem około 20 km, aby pomału odnajdować, o co w tym chodzi. Tak mniej więcej w okolicach Kryska było coraz trudniej, szło się w samotności. To wtedy własnoręcznie wykonałem krzyż, którego wcześniej nie przygotowałem. To na jednym z dłuższych odcinków praca nad nim pozwoliła mi kontynuować tę wyprawę. Już wtedy wiedziałem, że niektórzy zrezygnowali.
- Modliłem się między stacjami za rodzinę, każdą dziesiątkę za kogoś ofiarowałem. Było mi łatwiej iść jak ofiarowałem moje zmęczenie i wysiłek np. za to, aby moja żona miała łatwy poród.
- W rozważaniach, które otrzymaliśmy, było dużo refleksji. Dla mnie dużo one znaczyły. Tam były konkretne podpowiedzi: jak żyć, co jest ważne i czy idę w dobrą stronę. I tam też przeczytałem o porażce. Tak jak krzyż Jezusa, tak po ludzku był porażką, ale tak naprawdę zwyciężył, podnosił się i szedł dalej. Ja też tak chcę - ciągle wstawać i od siebie wymagać by dzieci miały odpowiedni wzór, bym był szczęśliwy.
- Ostatnie 5 kilometrów było ciężkie: zimno, kamyki, nierówności i ten ból. Chciałem szybko dojść. Bałem się zatrzymać. Szedłem z uczestnikami, którzy opowiedzieli mi swoje historie. Wniosek? Jest tylko jedna droga. Jest nią Jezus Chrystus, któremu trzeba bezgranicznie zaufać. Ja też już to wiem, ale fajnie to od kogoś usłyszeć.
- Doszedłem, choć po czasie czuję, jak mnie to wyeksploatowało. Ale to nie jest ważne, bo mam nowe siły i wiem, że muszę wstawać i iść dalej, pomimo porażek i trudności, iść dalej i więcej od siebie wymagać i nie marudzić, nie narzekać na swoje życie - wyznaje Piotr Poryziński, uczestnik Ekstremalnej Drogi Krzyżowej do Czerwińska n. Wisłą.
Dawid Turowiecki