Wędrówka historycznymi szlakami połączyła rekonstruktorów z Polski i Rosji.
Uczestnikom bardzo podoba się - co podkreślają - taka forma upamiętnienia historycznych wydarzeń. - Jesteśmy oboje z żoną pod wielkim wrażeniem. Przyjemne łączy się tu z pożytecznym. Można się zrelaksować na świeżym powietrzu, poznać nowe okolice, ciekawych ludzi i uczestniczyć w lekcji historii - dzieli się Grzegorz Kosiewski z Przasnysza. Podobnego zdania są goście z Rosji. – Przyjechaliśmy, aby oddać hołd naszym pradziadom poległym podczas wojny, a udział w rajdzie to także aktywna forma wypoczynku.
- Każdy, kto interesuje się historią swojego regionu, powinien chociaż raz zobaczyć, jak to wygląda i dowiedzieć się czegoś nowego o swoim regionie, o czasach przeszłych naszej bujnej historii - dodaje przasnyski rekonstruktor Krzysztof Cieszkowski.
- Wybraliśmy rajd jako formę upamiętnienia bitwy, bo dociera do ludzi w różnym wieku i nie tylko tych zainteresowanych historią - mówi M. Łyszkowski.
- Od pierwszej edycji upamiętniamy wydarzenia z lutego 1915 roku - tłumaczy M. Maciaszczyk. - Okres ten nie jest losowy. Nasza GRH odtwarza 14 Pułk Strzelców Syberyjskich - formację dowodzoną przez Józefa Dowbor-Muśnickiego, późniejszego dowódcę powstania wielkopolskiego. W pułku walczyło wielu Polaków i to właśnie wydarzenia lutowe wpisały się w kalendarz jako zwycięstwo wojsk carskiej Rosji nad siłami pruskimi. W związku z ogromnym nasileniem walk i ilością poległych gazety państw Ententy określały walki pod Przasnyszem „Marną frontu wschodniego”. Większość cmentarzy w powiecie przasnyskim powstało właśnie w czasie bitwy lutowej. Rajdem chcemy też upamiętnić ofiary tych walk. Poległo w tym czasie kilkadziesiąt tysięcy żołnierzy, w tym wielu Polaków. Miasto Przasnysz i okoliczne miejscowości zostały zniszczone w ponad 80 procentach. Były to ogromne straty dla ludności ziemi przasnyskiej.
Wśród uczestników tegorocznego rajdu łatwo rozpoznać osoby biorące udział w poprzednich edycjach. Ale są też i nowe twarze. - Co roku zmieniamy trasę, ponieważ chcemy pokazać nie tylko jedno miejsce, ale wszystkie szlaki, cmentarze - te istniejące i te zapomniane z okresu walk przasnyskich - wyjaśnia wiceprezes przasnyskich rekonstruktorów. - Co roku uczestników przybywa z różnych stron kraju i z zagranicy. Goście podziwiają nasze piękne tereny, fotografują, oglądają, a potem dzielą się ze swoją lokalną prasą. Tak powstaje swoisty "łańcuch promocyjny".
Na zakończenie na uczestników czekała pożywna żołnierska zupa i pieczone na ognisku kiełbaski. Dopełnieniem rajdu była konferencja popularnonaukowa w Muzeum Historycznym w Przasnyszu. O wykorzystaniu zwierząt podczas I wojny światowej barwnie opowiedział prof. Sławomir Gonkowski z Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego. Jak można się było dowiedzieć, walczące armie używały nie tylko koni czy psów, ale także kanarków, ślimaków, a nawet robaczków świętojańskich. Dramatyczne okoliczności, w jakich podczas bitwy przasnyskiej w ręce żołnierzy carskich trafił sztandar jednego z niemieckich batalionów, jedyny zdobyty przez Rosjan na froncie wschodnim, przybliżył Jacek Furmańczyk z Płocka. Natomiast Piotr Kaszubowski, prezes Towarzystwa Przyjaciół Ziemi Przasnyskiej, poświęcił swój referat duchowieństwu powiatu przasnyskiego podczas I wojny światowej. Jak zauważył, to właśnie dekanat przasnyski poniósł podczas działań wojennych najcięższe straty w skali całej diecezji płockiej. Ciężko doświadczoną przez wojnę ludność wydatnie wspierali duchowni.
Wojciech Ostrowski