Świąteczna pomoc może mieć różny kierunek geograficzny - w Słupnie zbierają na Kasisi.
To 4 akcja przedświąteczna „Paczka od świętego Mikołaja” w parafii św. Marcina w Słupnie, organizowana z inicjatywy lektorów i redakcji parafialnego pisma. W tym roku - we współpracy z Szymonem Hołownią, dziennikarzem i autorem „popteologicznych” książek, a jednocześnie współprowadzącym programy w TVN „Mam talent” i „Mamy cię”. Od pewnego czasu zajmuje go najbardziej działalność dwóch fundacji, które założył, jak opowiadał wczoraj w Słupnie, podczas spotkań po Mszach św.
Hołownia w syntetycznym, rzeczowym, ale nie pozbawionym emocji stylu, mówił o problemach wielu mieszkańców Zambii, Konga, Rwandy, pogrążonych w dramatycznym ubóstwie. Dom dziecka w Kasisi, gdzie znalazło przystań ponad 200 sierot, to jedyne miejsce w Zambii, gdzie mogą otrzymać kompleksową pomoc. Trafiają tam dzieci z AIDS i innymi chorobami, dzieci, które doznały przemocy seksualnej, czy były ofiarami porwań.
- Udało nam się wyprostować sytuację w Kasisi, jak tylko to jest możliwe, a więc wybudowaliśmy klinikę, kupiliśmy ambulans, USG, wszystkie sprzęty, które są potrzebne, gdy dziecko choruje, aby uniezależnić się od miejscowej, efemerycznej pomocy medycznej. Tam nie ma pogotowia ratunkowego, nie ma lekarza pierwszego kontaktu. Najbliższy szpital jest 40 km stamtąd, a droga nie jest bezpieczna. Może tak być, że dziecko umrze, bo nie dojedziemy do tego szpitala, i nie wiadomo, czy będzie lekarz, który może pomóc.
Zaczęliśmy od poprawy diety, aby była skuteczna. Po roku lepszego karmienia, od razu okazało się, że mniej wydajemy na szpital. Później wzięliśmy się za to, aby te dzieci kształcić. Ale to trzeba cały czas utrzymywać. Wysyłamy do Zambii co miesiąc 30 tys. dolarów, na utrzymanie tej czeredy. Zatrudniamy 50 osób na miejscu. To wymaga „dolewania” co miesiąc pieniędzy - mówił Hołownia. I przyznał - Najpierw wydałem swoje pieniądze w tej Zambii. Pomyślałem, że jak będę przyjeżdżał, i zarobię na książkach, czy programie „Mam talent” to będę miał swoje miejsce, gdzie będę mógł robić dobre rzeczy, Ale dzieci chcą jeść, niezależnie od tego, czy zarobiłem, czy nie. Musiałem założyć fundację - opowiadał autor "Tabletek z krzyżykiem". Uprzedził też wszelkie wątpliwości i pytania, dlaczego pomoc Afryce, gdy biedy wokoło tak wiele na miejscu. Bo tu, gdy komuś dzieje się krzywda, albo umiera, mamy do kogo zadzwonić, argumentował.
Zbiórka w Słupnie, w minioną i przyszłą niedzielę, ma wesprzeć zorganizowanie świątecznej fiesty dla sierot w Kasisi. - W Boże Narodzenie chcemy tym dzieciakom dać coś więcej. Nie tylko karmić, leczyć, ale dać im świąteczną frajdę, z tego, że żyją, że są u nas i są bezpieczne i kochane. By przez kilka dni myślały o czym innym, nie o tym, że boli, że cierpią; by cieszyły się z tego, że są dziećmi - wyjaśniał Szymon Hołownia. Do podpłockiej parafii przywiózł swoje książki, m.in. najnowszą, dotyczącą działalności obu fundacji - "Jak robić dobrze", z których dochód przeznacza na ich dzieła. Można jeszcze inaczej pomóc - np. wykupując jeden z "dobrych uczynków" na stronie Dobroczynne24.pl. Nie trzeba być bogaczem. - Można kupić za 2 zł pampersa, za 50 tygodniowe żywienie, albo poród przez cesarskie cięcie - wyjaśniał Szymon Hołownia.