O chrzcie Mieszka warto rozmawiać - przekonywał historyk prof. Philip Earl Steele.
-Dziś w badaniach nad początkami państwa polskiego zwraca się uwagę, że Mieszko nie był przymuszony do przyjęcia chrztu. Dlatego ja lubię go nazywać "ryzykantem", bo w przyjęciu chrztu widział coś więcej. Nie ma u niego jasnych doczesnych powodów, dla których miałby przyjmować chrześcijaństwo - mówił na spotkaniu w Płocku prof. Philip Earl Steele.
Muzeum Mazowieckie w Płocku przygotowało w listopadzie serię trzech spotkań z cyklu "Tajemnice początków Polski". Najpierw wyświetlano fabularyzowane filmy, a następnie proszono o komentarz zaproszonych historyków. W ostatnim spotkaniu wziął udział właśnie prof. Philip Earl Steele, amerykański historyk i tłumacz, autor m.in. książki "Nawrócenie i chrzest Mieszka I".
Odwołując się do filmu "Krzyż i korona", w reżyserii Zdzisława Coraca, historyk zwrócił uwagę na "religijność empiryczną" tamtych czasów. - Mieszko wierzył w korzyści doczesne, że Bóg chrześcijański jest silniejszy od bożków pogańskich, że pomoże On zwyciężyć mu jego wrogów - mówił Steele.
Jego zdaniem, do chrztu Mieszka mogło dojść na Ostrowiu Lednickim. - To miejsce, ze wszystkich wskazywanych, ma najwięcej symbolicznej głębi w sobie. Gdyby do chrztu władcy Polan miało dojść w Ratyzbonie, z pewnością nie omieszkałby tego wspomnieć bp Thietmar z Merseburga w swojej kronice.
Trzy spotkania poświęcone 1050. rocznicy chrztu Polski odbyły się 8, 15 i 22 listopada w siedzibie Muzeum Mazowieckiego. Prowadził je dyr Tomasz Kordala.