Mieszkańcy Przasnysza po raz trzeci uczestniczyli w Festiwalu Fabryka Światła.
W bogatym programie znalazły się też Narodowe Czytanie "Quo vadis" Henryka Sienkiewicza. Bardzo poruszające inscenizacje inspirowane tematyką światła i ognia zaprezentował warszawski Teatr Ruchu Balonik, którego aktorami są osoby z upośledzeniem intelektualnym. Wystąpili również uczniowie przasnyskich szkół, soliści oraz członkowie zespołów muzycznych i tanecznych. Uwagę widzów przyciągnął polonez w wykonaniu dzieci ze Szkoły Podstawowej nr 2 oraz spektakl "Kopciuszek", w którym zagrali rodzice uczniów Szkoły Podstawowej nr 1. Tak jak w latach ubiegłych, był też piknik naukowy oraz liczne atrakcje dla najmłodszych.
Tegoroczną edycję festiwalu zwieńczył koncert muzyki elektronicznej w wykonaniu Tomasza Ostrowskiego, uznawanego za następcę Jean Michela Jarre-a i Vangelisa. Licznie zgromadzona po raz kolejny na rynku publiczność uczestniczyła w pełnej wizualizacji, tańczących laserów i efektów pirotechnicznych widowisku.
Pomysłodawcą i głównym organizatorem festiwalu jest Mazowiecki Instytut Kultury, a współorganizatorem miasto Przasnysz. - Chcemy przez ten festiwal zwrócić uwagę na niezwykłą twórczością Stanisława Ostoi-Kotkowskiego, który choć znany w świecie, nie jest znany na Mazowszu – wyjaśnia Iwona Wujastyk, dyrektor Mazowieckiego Instytutu Kultury. - A powinniśmy być dumni, że mamy taką postać. Stąd pomysł, aby inspirując się jego twórczością, zwrócić na niego uwagę oraz na miasto, w którym żył. Był też taki zamysł, aby ten festiwal i w sposób fizyczny i metaforyczny tak nas oświecił podczas tych dni, żeby światło naszej fabryki świeciło tak mocno, aby Przasnysz był widzialny nie tylko na Mazowszu, ale i w całej Polsce, a może i dalej. Ale Festiwal Fabryka Światła ma nie tylko przez jeden wrześniowy weekend przyciągnąć mieszkańców i turystów na przasnyski rynek. Od trzech lat przyświeca nam idea warsztatów inspirujących mieszkańców, urzędników, pracowników kultury do włączania się w nasze działania. Jeśli nie byłoby woli współpracy i współtworzenia ze strony mieszkańców, władz Przasnysza, Domu Kultury i miejscowych twórców, to festiwal pewnie by nie przetrwał. Mazowiecki Instytut Kultury nie chce być takim partnerem, który przyjeżdża, wyciąga z walizki repertuar, zaprezentuje coś, pakuje i odjeżdża. Główna ideą jest współtworzenie, współorganizacja i współuczestniczenie. I tu udaje się to bardzo dobrze. Z roku na rok grono wspierających i zaangażowanych osób jest coraz większe - zauważa dyrektor MIK.
- W tym roku największym zaskoczeniem dla mnie była wystawa grafik. Najbardziej w nich cenię kolory. Są bardzo wyraziste, nasycone, często połączenia kontrastowych, bardzo skrajnych barw. Napawają mnie optymizmem. Są bardzo energetyczne. Wydaje się, że gdy spojrzymy na taki obraz zaraz po przebudzeniu to i kawa nie jest potrzebna. Innym, bardzo miłym zaskoczeniem były inspirowane tymi grafikami batiki wiszące wokół muzeum. Podczas spektaklu "Poza czasem" teatru "Akt" wytworzyła się taka energia wśród publiczności, taka cisza, opanowanie, skupienie, dzięki któremu uwierzyłam w to, że dosyć trudny w obiorze spektakl nie musi być prezentowany w stolicy czy na deskach wielkiego teatru, ale również na ulicy w małym mieście Przasnyszu znajdzie przyjazną publiczność.
- Jestem głęboko przekonana, że ten festiwal będzie się rozwijał i z roku na rok będzie miał coraz większą rzeszę publiczności. Każdy, kto choć przez chwile chciałby poobcować z kulturą w różnych aspektach, w fantastycznej atmosferze, w miejscu, gdzie publiczność z artystami i organizatorami tworzy jedna zwartą grupę, powinien przyjechać do Przasnysza - zachęca Iwona Wujastyk.
Wojciech Ostrowski