Kolejny dzień płockiej pielgrzymki na Jasną Górę rozpoczął się Mszą św., której przewodniczył rektor sanktuarium Bożego Miłosierdzia. Podczas Eucharystii pątnicy podjęli zobowiązanie duchowej adopcji.
- Bóg zaprasza mnie i ciebie do szczególnej zażyłości – mówił w czasie homilii ks. Andrzej Pieńdyk, rektor sanktuarium Bożego Miłosierdzia w Płocku. – Tą zażyłością są Jego zaślubiny z Nim. On zaprasza cię do doświadczenia Jego samego. On wyprowadza cię na pustynię, aby czegoś w twym życiu doświadczyć. Bo czas pielgrzymkowy jest taką pustynią. Pustynią, która odrywa od spraw codzienności, trudności i zmartwień. On pragnie doświadczyć cię swoją miłością i miłosierdziem – mówił ks. Pieńdyk.
W czasie kazania odniósł się do życia patronki dnia św. Edyty Stein. Świętej, która poszukiwała prawdy o człowieku, świecie i Bogu. Podjęła studia, które doprowadziły ją do prawdy, do wiary, czyli tego czego szukało i za czym tęskniło jej serce. Na swojej drodze spotkała kobietę, która uklękła w kościele na krótką modlitwę. – To spotkanie uświadomiło Edycie o eucharystycznej obecności Boga w katolickim kościele, gdzie można wejść na „poufną rozmowę” z Bogiem. Bóg poprzez różne doświadczenia w moim życiu daje mi się poznać. Ale czy Go dostrzegam w tych codziennych sytuacjach? – opowiadał o świętej ks. Andrzej.
Przywołał także postać św. s. Faustyny, która w płockim sanktuarium doznała objawienia Jezusa Miłosiernego. – To miejsce, to sanktuarium, jest namaszczone Bogiem. Bo Bóg po raz pierwszy przyszedł do tego sanktuarium. Odsłonił się i ukazał, jaki naprawdę jest. Dlatego wymalowany na polecenie Chrystusa obraz uczy odkrywania Boga. Mówi nam wszystkim o Bogu i Jego niezgłębionym miłosierdziu – akcentował.
Kaznodzieja zwrócił uwagę, że w czasie drogi pielgrzymkowej nie pielgrzymi pokonują drogę do Boga, lecz to On pokonuje ten dystans do nich. – Jezus mówi: Ja ciebie szukam! Dlatego na tej drodze warto jest zapatrzeć się w obraz Miłosiernego Chrystusa, który wychodzi nam naprzeciw. Jego spojrzenie kierowane jest na ciebie. Zobacz, On patrzy na ciebie, twoje życie. Dwa kolory, które wypływają z jego boku, to sakramenty. Blady symbolizuje chrzest, a czerwony Eucharystię. Są to dwa znaki Bożej łaski. Zastanów się zatem, czy ta pielgrzymka jest doświadczeniem Bożej łaski w twoim życiu? – pytał pątników ks. Andrzej.
Podkreślił, że jeżeli nie przeżyjemy tego głęboko i prawdziwie, to ten trud nie będzie miał sensu i nie doświadczymy jego miłosierdzia. – Zobacz, jego promienie biją wprost na ciebie. On cię zaprasza: Stań przede mną ze swoimi problemami i zaufaj mi! Jezus chce byś stanął i powiedział mu: Jezus, ja ufam tylko Tobie! – mówił.
Przypomniał, że obraz spełnia rolę naczynia do czerpania łask, które jest obdarzone przez Jezusa wieloma obietnicami. – On pragnie, by z tego naczynia rozlała się łaska, na każde ludzkie serce. Popatrz na to szczególne naczynie miłosierdzia. Znajdź chwilę, aby się w Niego zapatrzeć. Z ufną modlitwą przed tym obrazem połączoną z uczynkami miłosierdzia względem bliźnich – zachęcał dyrektor sanktuarium.
W czasie Eucharystii 195 osób podjęło się duchowej adopcji dziecka poczętego. Wśród nich są tacy, którzy podejmują ja po raz kolejny. - Jestem na pielgrzymce już trzeci raz. Za każdym razem podejmuję się duchowej adopcji dziecka poczętego. W poprzednich latach wahałem się, czy podołam. Jednak czułem, że to coś silniejszego. A czemu jest ona taka aktualna również i dzisiaj? Robię to dla mojej zmarłej wnuczki, która się nie narodziła. Odwiedzam ją w każdy piątek na cmentarzu i ofiaruję jej modlitwę. Dzisiaj robię to w jej intencji. Myślę, że moja adopcja jakiegoś konkretnego dziecka pomoże mi spotkać się z nimi kiedyś w niebie. Moja wiara popycha mnie do kroczenia drogą, która prowadzi do królestwa niebieskiego – mówi Stanisław Pietrzak, z grupy biało-czerwonej.
- Po raz pierwszy przystępuję do duchowej adopcji - dzieli się Joanna Peć, z grupy miedzianej. – Do podjęcia tego zobowiązania spowodowała mnie obecna sytuacja. To, że dzisiaj jest to duży problem i wiele aborcji przeprowadza się w dzisiejszym świecie. Chciałam i czułam ogromną potrzebę, aby uratować choćby jedno dziecko, którego życie jest zagrożone – dodaje.
Agnieszka Otłowska