- Do zobaczenia! Bo na pewno jeszcze się zobaczymy. Inaczej być nie może - mówili młodzi mieszkańcy Przasnysza żegnając na warszawskim Okęciu przyjaciół z Gruzji i Armenii.
Jak przyznają uczestnicy Światowych Dni Młodzieży z dalekiego Kaukazu, była to dla nich bardzo miła niespodzianka, kiedy po przyjeździe z Modlina, gdzie na krótko zatrzymali się po opuszczeniu Krakowa, zobaczyli swoich niedawnych gospodarzy, do których po chwili dołączyli też młodzi wolontariusze ŚDM. Choć gościli w mieście nad Węgierką tylko tydzień bardzo zżyli się z Polakami, zwłaszcza z młodzieżą, z którą zresztą sąsiadowali później na polu namiotowym pod Krakowem. Połączyła ich przede wszystkim wspólna modlitwa, nie tylko podczas Mszy św. i nabożeństw, ale także w domach, gdzie nocowali. Było też wiele rozmów toczonych nierzadko wbrew barierom językowym, wspólnego biesiadowania, tańca i śpiewu.
– Te dni, kiedy gościły u nas dwie Ormianki były dla mnie jak święto, choć codziennie chodziłam do pracy. Nie spodziewałam się, że to będzie dla nas taki piękny czas, że tak bardzo się zżyjemy, a kiedy nas opuszczą zrobi się tak smutno - zwierza się Elżbieta. Ormianie podkreślają, jak wspaniale czuli się w Przasnyszu, za którym tęsknili w Krakowie. Choć udział w Światowych Dniach Młodzieży związany był ze znacznym wysiłkiem i zmęczeniem fizycznych mówią, że wyjeżdżają wypoczęci i radośni, co zresztą nie trudno zauważyć.
Nic więc dziwnego, że ostatnie rozmowy i pożegnania na lotnisku im. Fryderyka Chopina w Warszawie zdawały się nie mieć końca i trwały niemal do samego odlotu. Martin Aroyan jeszcze raz dał pokaz swoich niezwykłych umiejętności piłkarskich. Demonstrując je w Krakowie zrobił prawdziwą furorę. Jeszcze kilka ostatnich zdjęć, wspólnie zaśpiewana przez młodzież po ormiańsku piosenka, ostatnie uściski, ostatnie słowa pożegnania. Z niejednego oka popłynęły łzy. Machających na pożegnanie Polaków pobłogosławił na koniec ojciec Anton Antonyan. Chwilę później samolot z Ormianami odleciał do Mińska, gdzie czekała ich przesiadka do Tbilisi.
Wojciech Ostrowski