19 lipca mija 20 lat od śmierci bp. Jana Wosińskiego. Wspominamy byłego biskupa pomocniczego i administratora apostolskiego naszej diecezji.
Szła za nim młodzież w Pułtusku i Sierpcu, gdzie był prefektem, służył jako kapelan w czasie powstania warszawskiego, ale przede wszystkim był ojcem duchownym dla pokoleń księży i sióstr zakonnych. W 1961 r. został biskupem pomocniczym diecezji płockiej. Jego nominacja zbiegła się ze śmiercią bp. Tadeusza Pawła Zakrzewskiego, więc wkrótce – na dwa lata – przejął władzę w diecezji jako jej administrator apostolski. Był biskupem Soboru Watykańskiego II, brał udział w niektórych jego sesjach. Przede wszystkim był biskupem od misji – pierwszym dyrektorem krajowym Papieskich Dzieł Misyjnych w Polsce. Gdy mówił o papieżu Polaku, podkreślał, że bardziej powinniśmy go wspierać naszą postawą. Po jego śmierci, 19 lipca 1996 r., w specjalnym telegramie Jan Paweł II nazwał go "autentycznym przewodnikiem życia duchowego, pełnego dobroci i miłości".
Bp Jan Wosiński pochodził z okolic Częstochowy – z Niedośpielina, gdzie urodził się w 1914 roku. Rok później na froncie I wojny światowej zginął jego ojciec. Pozostała matka z dwójką małych dzieci. Wstąpił do Niższego, a później Wyższego Seminarium Duchownego w Płocku. W czerwcu 1939 r. z rąk bł. bp. Leona Wetmańskiego przyjął święcenia kapłańskie. W czasie wojny, w Warszawie zetknął się z ks. Stefanem Wyszyńskim. W powstaniu warszawskim był kapelanem w szpitalu. W jego pamięci na trwałe wyrył się ten okres, bo widział poświęcenie i śmierć wielu młodych na barykadach stolicy. – Widziałem tam najpiękniejszą rzecz na świecie i młodzież warszawską w religijnym entuzjazmie żyjącą, walczącą i umierającą dla katolickiej Polski. Straciłem tam wielu mych młodych przyjaciół. Wychodząc cało z Warszawy, postanowiłem przez resztę mojego życia urealniać w sobie i w swoim otoczeniu tamten zaklęty w gruzach Warszawy entuzjazm młodej Polski - powtarzał bp Jan.
Gdy został biskupem, w pierwszych słowach po święceniach wyznał: "Młodemu Kościołowi zawdzięczam bardzo dużo...".
Więcej w następnym numerze "Gościa Płockiego" na niedzielę 24 lipca.