Na drodze z Bieżunia do Niepokalanowa wędruje w tym roku ponad 30 pątników.
Wśród pątników są m.in. osoby ze Śląska, Suwałk, Bełchatowa i Warszawy. Z roku na rok przybywa na pielgrzymce wielu młodych ludzi. Choć ubywa na niej trzeźwiejących alkoholików, to jednak wędrujący na niej młodzi ludzie modlą się w intencji swoich bliskich.
Na czele pielgrzymki wędruje charakterystyczny krzyż - Karawaka, tuż obok tablica z wypisanymi słowami sługi Bożego Mateusza Talbota: "Przede wszystkim muszę wziąć pod uwagę interes duszy". Towarzyszyły one pielgrzymom zmierzającym do sanktuarium w Niepokalanowie. - Pielgrzymka jest formą wyjścia naprzeciw walki o wolność człowieka, który jest coraz bardziej uzależniona od alkoholu i innych używek, dotykający całe nasze społeczeństwo – mówi o. Tomasz Ludwiczak, franciszkanin, OFM Conv., który razem z ks. Wojciechem Czajkowskim, prowadzi pielgrzymów do sanktuarium w Niepokalanowie. - Jest wiele osób, które przychodzą tutaj, po to, aby modlić się za swoich bliskich, którzy są uzależnieni; wielu jest takich , którzy potrzebują pomocy – dodaje o. Tomasz.
Dzień rozpoczynają od wspólnej Eucharystii, potem śniadanie i wędrowanie. Jak na każdej pielgrzymce, nie brakuje dobrego humoru, konferencji, modlitwy różańcowej, koronki do Bożego Miłosierdzia, a także wieczornego spotkania na Apelu Jasnogórskim. - W czasie drogi słuchamy także świadectw, osób, które doświadczyły wielkiej łaski. Myślę, że to dzielenie się swoim doświadczeniem, daje innym światełko w tunelu, jak postąpić, aby danej sytuacji uniknąć, czy jak się od niej odbić – zwraca uwagę o. Tomasz.
- Jestem na pielgrzymce już po raz 6. – mówi Beata z Żor. - Z roku na rok wracam wciąż na ten szlak. Chodzę, bo ta intencja jest mi bardzo bliska. Na co dzień mam styczność z osobami uzależnionymi, dlatego zawsze w czasie tej drogi podejmuje krucjatę za wyznaczoną osobę – dzieli się Beata. - Sama miałam kiedyś z tym problem. Nie byłam jakoś mocno uzależniona, ale nie wyobrażałam sobie wcześniej weekendu bez alkoholu. Wiem, że Pan Bóg przez tę pielgrzymkę, oraz przez krucjatę, którą podejmuje po raz czwarty dał mi wolność dzięki czemu czuję się szczęśliwsza. W tegorocznej pielgrzymce proszę także o rozeznanie powołania. Pytam Boga, co mam robić w swoim życiu, jaki ma plan wobec mnie? Każde wysłuchane świadectwo umacnia moją wiarę. Kiedy słucha się historii człowieka, który poradził sobie i wyszedł z nałogu, to myślę że umacnia się wiara. Z pielgrzymki wracam zawsze radosna, umocniona i oczyszczona. Coraz bliższa mi jest Niepokalana. Kiedyś Maryja była mi taka obca, a dzięki tej Pielgrzymce z roku na rok pogłębiam kult maryjny – dodaje.
- Na szlak wyruszyłam już po raz 6. – przyznaje Olga. – Jedni idą w intencjach dziękczynnych, jeszcze inni szukają drogi własnego powołania. Ja pierwszy raz wybrałam się dla przygody. Nie kierowały mną żadne intencje, tym bardziej wiara. Jednak ta pierwsza pielgrzymka okazała się przełomową i odwróciła moje życie do góry nogami. Konferencje, publiczne wygłaszanie intencji, świadectwa, rozmowy z duchownymi, sprawiły, że poczułam wielką obecność Boga. Czułam jakby we wszystkim do mnie przemawiał, dawał wskazówki, jaką drogą mam podążać. Od pierwszego marszu zadziało się wiele dobrego w moim sercu. Przede wszystkim otworzyłam je na obecność Boga. Teraz jestem tu, aby dziękować i mam, o co się modlić. Zrozumiałam sens pielgrzymowania. W końcu nic się nie dzieje bez przyczyny. Nie trzeba mocno wierzyć, aby iść na pielgrzymkę, lecz nieoczekiwanie można na niej odnaleźć drogę, jaką wyznaczył nam Bóg, i tak jak ja, można się na niej nawrócić – dzieli się Olga. – Bardzo mocno pomagają w tym świadectwa. Dzięki nim możemy wytrwać w naszych postanowieniach, możemy odnaleźć sens codziennego trudu. To one otwierają nam oczy, pozwalają zrozumieć, pokazują, jaką Bóg daje nam siłę, ale i jak wiele dobrego może w naszym życiu dokonać – dodaje.
Agnieszka Otłowska