Przasnyskie ognisko Wspólnoty Trudnych Małżeństw Sychar świętowało drugą rocznicę swego powstania.
Poza modlitwą było też spotkanie integracyjne przy herbacie. Dla dzieci zorganizowano wycieczkę do parku linowego w ramach sycharowskiego Dnia Dziecka.
- Żartowaliśmy, że jesteśmy jak Szpitalny Oddział Ratunkowy (SOR), nawet skrótu nie trzeba zmieniać, wystarczy zamienić „szpitalny” na „sycharowski” - opowiada Katarzyna Goś – Góralczyk. - Każdy człowiek w potrzebie otrzyma tu wsparcie ludzi, pomoc duchową kapłana i napełniający nadzieją przykład działania Pana Boga w życiu. Na spotkanie ogniska można przyjść ot tak, po prostu, prosto z ulicy. Nie wymagamy deklaracji, chęci przynależności do wspólnoty, kontynuowania spotkań. Wszystko odbywa się w wolności, można przyjść na chwilę lub pozostać na dłużej, odnaleźć wspólnotę – ludzi, którzy wspólnie troszczą się o siebie nawzajem wspierają i otaczają modlitwą.
W ciągu swego dwuletniego istnienia przasnyskie ognisko zdążyło się już "dorobić" współpracujących z nami w duchu sycharowskim psychologów, terapeutów i prawników. We współpracy z innymi wspólnotami i kapłanami zajmującymi się małżeństwami i rodziną odbywają się spotkania i warsztaty, wśród których szczególne miejsce zajmują warsztaty 12 kroków ku wolności, które pomagają poznawać siebie i współpracować z Bogiem w każdej chwili życia, odkrywając Jego moc uzdrowienia ze zranień, rozwiązywania najtrudniejszych spraw, Jego wyciągniętą rękę w sytuacjach beznadziejnych, Jego pomoc, kiedy trudno jest przebaczyć i prosić o przebaczenie.
- Dużą uwagę staramy się poświęcać naszym dzieciom, aby jak najmniej dotkliwie odczuły skutki postępowania dorosłych, jak mówi papież Franciszek nie stały się kartą przetargową między rodzicami – mówi liderka przasnyskiego ogniska. - Otaczamy je szczególną troską organizując wspólne wakacje wyjazdy na rekolekcje i takie imprezy, jak sycharowski Dzień Dziecka.
- Wspólnota Sychar to też wspaniali kapłani – opiekunowie duchowi całym sercem zaangażowani w pomoc małżonkom i rodzinie, zawsze dyspozycyjni, gotowi przyjść z pomocą, obecni słowem wsparcia i modlitewnym towarzyszeniem, posługą kapłańską - zauważa Katarzyna. - Im też należy się wielkie uznanie, bo nie uciekają od trudnych i niełatwych spraw kryzysu małżeńskiego. Nie udają, że nie ma problemu, że są tylko szczęśliwi małżonkowie, skoro inne małżeństwa "jeszcze istnieją". A kryzys jest jak złodziej, przychodzi nocą, wtedy kiedy go się najmniej spodziewamy, w postaci chociażby podniesionego głosu na małżonka, żalu czy niewielkich pretensji, codziennych oczekiwań i rozczarowań i rośnie jak balon, który kiedyś wybuchnie. Nie musimy na ten wybuch czekać, wystarczą drobne sygnały, że coś jest nie tak, że nie jesteśmy szczęśliwi i nasz współmałżonek nie jest szczęśliwy, aby zacząć szukać pomocy. Sychar zabiera nam wymówki, że nie wiemy, jak i nie wiemy gdzie szukać pomocy. Ona jest na wyciągnięcie dłoni. Nie musimy też oglądać się na naszego współmałżonka, wystarczy zacząć od siebie. Zmieniając siebie, zmieniamy świat. Coraz częściej trafiają do nas małżonkowie, nawet nie będący w kryzysie, właśnie po to, aby uczyć się jak ochronić swoje małżeństwo, jak sobie poradzić z ewentualnym kryzysem – i dla nich też drzwi naszej wspólnoty są otwarte, to taka Bożą profilaktyka – oby było takich małżeństw jak najwięcej, lepiej zapobiegać niż leczyć. Dlatego zachęcamy wszystkich do gorącej modlitwy w intencji młodych małżeństw.
W naszej diecezji ognisko Wspólnoty Trudnych Małżeństw Sychar istnieje także w Płocku.
Wojciech Ostrowski