Adoracja silniejsza niż bomby

W dobiegającym końca Roku Życia Konsekrowanego odkrywamy kolejną, wspaniałą kartę z historii klasztoru mniszek Klarysek Kapucynek w Przasnyszu.

W międzyczasie Janina otrzymała wraz z trzema innymi kandydatkami, wyjątkowe jak na owe trudne zaborcze czasy, pozwolenie (łaskę) od cara Mikołaja II na wstąpienie do nieetatowego klasztoru w Przasnyszu. Podczas obłóczyn, które odbyły się 21 kwietnia 1907 roku, otrzymała imię Maria Franciszka od Najświętszego Serca Pana Jezusa. Śluby wieczyste złożyła 10 maja 1908 r. Siostra Franciszka Pilecka była niezwykle rozmiłowaną w Panu Jezusie ukrytym w Przenajświętszym Sakramencie, prowadziła głębokie życie wewnętrzne. Miała wdzięczne usposobienie, delikatny uśmiech gościł nieustannie na jej obliczu, była ceniona i lubiana przez współsiostry.

Matka Szczęsna Maszewska wspomina pewien szczegół z życia s. Franciszki: "Po złożeniu przez s. Franciszkę ślubów wieczystych, weszłam na chwilę do górnego chóru i zobaczyłam ją klęczącą na środku przed obrazem Matki Bożej, którą bardzo kochała. Oczy wpatrzone miała w obraz, policzki zaróżowione, na ustach igrał uśmiech rozradowania. Robiło wrażenie, jakby siostra była w ekstazie, takie szczęście malowało się na jej obliczu, że już całkowicie należy do Pana Jezusa. Wymknęłam się cichutko, aby jej nie przeszkadzać w modlitwie. Była tak pochłonięta swymi myślami, że zapewne nie zauważyła mego wejścia".

S. Franciszka Pilecka została wybrana na opatkę przasnyskiego klasztoru w 1918 r., po śmierci m. Izabelli Lebenstein. Będąc przełożoną kierowała się wielkim sercem wobec sióstr. Za jej 3-letniej kadencji, do 1921 r., notuje się duży przypływ powołań m.in. wymienić należy: s. Zytę Ścisło, s. Józefinę Sadowską, s. Izabelę Mikucką, s. Genowefę Siejkę, s. Janinę Dzięciołowską, s. Gabrielę Sińską, s. Serafinę Kożuchowską, s. Małgorzatę Sadowską, s. Symplicję Roloff, s. Hiacyntę Stachelską.

S. Franciszka Pilecka w późniejszych latach była wikarią, ogrodniczką, zajmowała się malarstwem artystycznym. Miała porywcze usposobienie, lecz po jakimś nietakcie wynikającym z życia wspólnego, to ona sama szybko pierwsza podchodziła do innej siostry, przepraszała. Była skromna i dobra, pokorna i milcząca. S. Franciszka każdej nocy wstawała o 23 i do północy miała adorację Najświętszego Sakramentu.

Chodziła na tę nocną adorację z maleńką naftową lampeczką (kopciuszkiem) oklejoną zieloną bibułką. Nowicjuszki, gdy zobaczyły idące w ciemnościach to światełko, czy wieczorem, czy w nocy, mówiły: "O, wilcze oczko idzie", miało to znaczyć, że idzie s. Franciszka. O północy dzwoniła w dzwon na wieży kościoła wzywając zakonnice do nocnego uwielbiania Stwórcy. Czyniła to aż do deportowania wspólnoty do obozu koncentracyjnego Soldau w Działdowie. Do lagru zabrała ze sobą z klasztoru tylko brewiarz, budzik i pędzelki…, tam malowała esesmanom widoki na pamiątkę "nach Soldau", a oni cieszyli się jak dzieci z ręcznej pracy kapucynki – więźnia.

« 1 2 3 »
oceń artykuł Pobieranie..

s. Donata Koska