Około setka dzieci i gimnazjalistów wraz z opiekunami przyjechali do Płocka na doroczne spotkanie małych kolędników misyjnych. Można było ich zobaczyć na płockiej starówce, którą przemierzyli barwnym korowodem.
Szkolna mapa geograficzna to w katedrze raczej osobliwy widok, ale dzisiaj przypominała dzieciom i młodzieży o ich rówieśnikach z Madagaskaru, jednego z najbiedniejszych rejonów świata.
Tegoroczna zbiórka, przeprowadzona przez małych kolędników z Papieskiego Dzieła Misyjnego Dzieci, przeznaczona była właśnie na potrzeby najmłodszych mieszkańców tej wyspy - państwa, położonej u wybrzeży Afryki.
- Każdy, kto stał się kolędnikiem, to pełni taką rolę jak Trzej Królowie. Wy dzisiaj też przynieśliście dary, pieniądze, które zebraliście dla dzieci z Madagaskaru. To co robicie, jest wspaniałe - zapewniał bp Roman Marcinkowski, który odprawił dziś Mszę św. dla kolędników, którzy przyjechali z różnych stron diecezji płockiej.
Około południa orszak pełen Maryjek z Dzieciątkiem, Józefów, Trzech Króli, aniołów, diabłów, świętych pojawił się na płockiej starówce; przeszedł z Muzeum Diecezjalnego, gdzie uczestnicy spotkania obejrzeli wystawę misyjną, do Wyższego Seminarium Duchownego.
Tam czekał na nich ciepły poczęstunek i sporo emocji. Każda z grup musiała się zaprezentować, a jury, na czele z ks. Grzegorzem Mierzejewskim, diecezjalnym referentem ds. misji, oceniało sposób prezentacji, gwiazdę misyjną i stroje, które miały przypominać o miejscu, do którego tym razem skierowana jest pomoc.
Dlaczego chcą kolędować? Powody są bardzo różne… - Bardzo lubimy cukierki, które dostajemy! - mówią w pierwszym porywie uśmiechnięci kolędnicy z parafii Stara Biała.
- Chodzimy z przyjaciółmi i razem śpiewamy kolędy. To jest też taka przygoda. Najczęściej wielu mieszkańców już nas zna i bardzo się cieszą. Jak śpiewamy, to szczególnie cieszą się ludzie starsi. Kolędowanie uczy nas, że trzeba pomagać - rzucają na przemian Małgosia Kalbarczyk, Julia Kosowska, Jakub Portalski, Jakub Kosowski, Gosia i Madzia Gadomskie.
Dla dzieci to przygoda, ale dla dorosłych, którzy nierzadko dowożą dzieci do kolejnych miejsc, to spore wyzwanie.
- To jest kolędowanie w różnych warunkach atmosferycznych i bywa niełatwe pod względem logistycznym. Czasem trzeba wyciągać samochód ze śniegu albo błota… - mówi jeden z dorosłych opiekunów tej grupy.
Gimnazjalistka Justyna ze Staroźrebów ubrała się w charakterystyczne sari Matki Teresy z Kalkuty. - Nie wstydzę się tego, że jestem przebrana. Sprawia mi radość to, że mogę zbierać pieniądze na misje i iść tymi dziećmi. Widzieć uśmiech na twarzy ludzi, do których idziemy. To są bardzo miłe spotkania - przyznaje Justyna.
am