Przez cały czas trwania Adwentu, we wtorki i czwartki, młodzież i dzieci uczestniczyły w porannych nabożeństwach.
W Modlinie blisko 200 osób przychodziło o 6.30, aby wspólnie uczestniczyć w Eucharystii, a po niej zjeść lekkie śniadanie. Duszpasterze parafii św. Barbary zadbali o to, aby każdy mógł skosztować świeżej drożdżówki i gorącego kakao. Poczęstunek odbywał się w namiotach rozstawionych obok kościoła, które były świątecznie udekorowane przez dzieci.
- Naszym roratom towarzyszyły wzruszające obrazki: rodziców z małymi dziećmi, których lampiony roratnie było widać w ciemności już z daleka i grupy gimnazjalistów, nawzajem budzących się w drodze do kościoła – mówi ks. Marcin Zębala, wikariusz parafii w Modlinie Twierdzy. - Wytrwali oni do końca pomimo mrozu, ciemności, wczesnej pory i wiatru. Z uśmiechem na twarzy i satysfakcją najpierw wspólnie uczestniczyli we Mszy św., a potem siadali do „stołów roratnych”, ustawionych w harcerskich namiotach na zewnątrz kościoła – dodaje. Czy w tegorocznych roratach zadziałał Bóg, że gromadził tyle młodych osób? - Na takie pytanie w swoim życiu czeka chyba każdy kapłan – mówi ks. Janusz Nawrocki, proboszcz parafii. - Kiedy człowiek widzi to dzieło, dochodzi do wniosku, że jest na tyle niezwykłe, że trzeba się odwołać do Boga, który musi być tutaj Autorem, bo inaczej byłoby niemożliwe to wszystko – dodaje z uśmiechem ks. Janusz.
Modlin, 22.12.2015, Poranne Msze św. roratnie w parafii św. Barbary Archiwum ks. Marcina Zębali
Zapytaliśmy jedną z sióstr zakonnych o wrażenia po mijających roratach. - Dziś rano kiedy patrzyłam na zaspane buziaki dzieci, dziękowałam Jezusowi za ich determinację, aby tak wcześnie wstać i przyjść do kościoła, choć przecież nie zawsze była piękna pogoda – wspomina w rozmowie z "Gościem Płockim", s. Ewa Grzegorczyn, klaretynka. - Dziś na przykład wiatr tak huczał, że jedna z mam przyznała mi się, że specjalnie nie obudziła dzieci na roraty, bo ta pogoda ją odstraszyła – dodaje s. Ewa.
Dlaczego dzieci zrywały się tak wcześnie i przychodziły na roraty? - Zapytałam o to jedną z dziewczynek z 3 klasy. Odpowiedziała, że dlatego, bo chce się spotkać z Panem Jezusem, bo w 2 klasie rzadko chodziła do kościoła i teraz nie chciała opuścić żadnej z roratnich Mszy św., mimo tego, że aby przyjść musi wstać o 5.00 rano... – uśmiecha się s. Ewa. - Dla młodszych dzieci atrakcją i motywacją było śniadanko po roratach: kakao i bułeczka zjadane w towarzystwie innych dzieci, droga w ciemnościach ze światełkiem w ręku, naklejka, którą dostawały do wklejenia do zeszytu na pamiątkę uczestnictwa. Teraz może przychodzą jeszcze tylko dla tych atrakcji, ale dzięki temu już wypracowują pewien nawyk. Za rok ich świadomość religijna będzie już bardziej dojrzała i motywacje pewnie też się zmieni. Najważniejsze że, po "zasmakowaniu" rorat we wczesnym dzieciństwie, co rok będą za nimi tęsknić, bo nasze serca raz obudzone zaproszeniem Jezusa, całe życie przeżywają wielki adwent tęskniąc za spotkaniem z Panem – dzieli się w rozmowie z "Gościem Płockim", s. Ewa Grzegorczyn.
Modlin, 22.12.2015, Poranne Msze św. roratnie w parafii św. Barbary Archiwum ks. Marcina Zębali
Na zakończenie roratnych spotkań w parafii św. Barbary w Modlinie na dzieci czekały upominki przygotowane przez duszpasterzy. Najmłodsi uczestnicy, którzy nie opuścili ani jednej roratnej Eucharystii, a także najwytrwalsi otrzymali w nagrodę w postaci zawieszki z aniołkiem, natomiast dla gimnazjalistów czekały breloczki z rybką. Adwent już dobiegł końca, ale taka duża obecność ludzi na porannych roratach wciąż cieszy duszpasterzy. Nawet dzieci zapytane podczas kazania na ostatniej porannej Mszy stwierdziły, że już tęsknią i nie mogą się doczekać przyszłorocznego Adwentu i tradycyjnych "Rorat ze śniadaniem".
Agnieszka Otłowska