Rozmowa Agnieszki Otłowskiej z o. Stanisławem Jaroszem, paulinem - kustoszem obrazu Matki Bożej Częstochowskiej w diecezji płockiej i propagatorem obrony życia dzieci nienarodzonych.
Agnieszka Otłowska: Od kilku miesięcy towarzyszy ojciec peregrynacji obrazu Matki Bożej Częstochowskiej w naszej diecezji. Jesteśmy na jej półmetku. Co powinno w nas zostać z nawiedzenia?
O. Stanisław Jarosz: Zostają przeważnie owoce duchowe, które przyczyniają się do wzrostu wiary. Spowiedź, Komunia św., więcej modlitwy z okazji nawiedzenia na pewno zostanie. Pan Bóg pracuje w sercach otwartych. W niektórych parafiach obraz Matki Bożej nawiedzi rodziny. Ja proponuję modlitwę prostą, bezinteresowną, za nienarodzone dziecko, o którym Pan Bóg wie, że jest zagrożone zabiciem w łonie matki. On je wybiera, a my je poznamy w niebie.
To zobowiązanie polega na odmawianiu jednego dziesiątka Różańca i codziennej modlitwy za rodziców nienarodzonego dziecka, aby pozostawiono je przy życiu oraz o szczęśliwe i prawe życie po urodzeniu. Do tego można dołączyć dobrowolne umartwienia i wykorzystać formułę przyrzeczenia: Najświętsza Panno, Bogarodzico Maryjo, wszyscy Aniołowie i święci, wiedziony(a) pragnieniem niesienia pomocy w obronie nie narodzonych postanawiam, że biorę w duchową adopcję jedno dziecko.
Nawiedzenie to czas, gdy nasze serca przed obliczem Maryi stają się bardziej wrażliwe, poruszone i wzruszone. Ojciec podpowiada, aby tę wrażliwość przenieść na troskę i modlitwę za dzieci nienarodzone? Dlaczego?
Dlatego, że małe dzieci przychodzą do matki o pomoc. Przy Maryi warto się zastanowić, co ją najbardziej smuci? Śmierć dziecka lub to, że ono zmarnuje swoje życie. Wciąż musimy sobie uświadomić, że zabójstwo nienarodzonego dziecka ma straszliwe skutki w małżeństwie, w rodzinie, jest zagrożeniem dla kraju. Ma negatywne skutki dla zdrowia matki i konsekwencje psychiczne. Wiele osób musi się leczyć, rujnuje współżycie małżonków, prowadzi do rozpadu relacji rodzinnych, do błędów w wychowaniu dzieci, wpycha w poczucie winy, jest częstym powodem odejścia od praktyk religijnych. Dochodzi błędne myślenie wynikające z braku wiedzy religijnej i rozterki, np. jak ja mogę być zbawiona, jeśli moje dziecko nie będzie zbawione. Skutki te nazywamy syndromem postaborcyjnym, trudnym do wyleczenia, ponieważ nie da się cofnąć historii. Ktoś może sobie powtarzać: ja zabiłam, Bóg mi też inne dzieci zabierze. Czasami te wyrzuty dochodzą do głosu po latach, często na starość.
W książeczce pt. "Uwolnienie z ciężaru winy po grzechu aborcji", którą Ojciec propaguje, jest powiedziane, że Maryja poprowadzi nas do Jezusa, na szczyty wiary i miłości "łagodniejszym zboczem". Ojciec jest tak blisko Czarnej Madonny... Jak Maryja postępuje z duszami?
Jak najlepszą matką. Kocha bardzo, jest blisko, pamięta z troską, czuwa i broni. Prowadzi do nieba, ponieważ bardzo pragnie szczęścia dzieci.
Wracam do pytania o owoce nawiedzenia obrazu Matki Bożej. Ojciec proponuje, aby modlić się przez dziewięć miesięcy za dziecko nienarodzone. Ktoś może pomyśli sobie: tak długo, tak trudno wypełniać to zobowiązanie. W jaki sposób ojciec by jednak zachęcił, aby włączyć się w dzieło obrony życia i ratowania grzeszników?
Włączając się to dzieło staniesz się pomocnikiem Matki Kościoła, o co apelował kard. Stefan Wyszyński, wypełnisz wolę Boga, który jest dawcą życia, uratujesz dziecko nienarodzone, obronisz rodzinę przed skutkami syndromu postaborcyjnego, weprzesz polską rację stanu, ponieważ naród wymiera. Ponadto Duchowa Adopcja skutecznie leczy głębokie zranienia wewnętrzne spowodowane grzechem aborcji. Pozwala matkom odzyskać wiarę w Boże Miłosierdzie, przynosząc pokój ich sercom. Jako bardzo konkretny, bezinteresowny i osobisty dar (modlitwy, ofiary i postu), pomaga w szczególności ludziom młodym kształtować charakter, walczyć z egoizmem, odkrywać radość odpowiedzialnego rodzicielstwa, uzdalniając do postrzegania miłości i seksu oczyma Boga. Ucząc systematycznej modlitwy i pozytywnego działania, pogłębia kontakt z Bogiem. Pomaga odkrywać głęboki sens zaniedbanych praktyk ascetycznych. Może się stać czynnikiem odrodzenia wspólnej modlitwy i miłości w rodzinie.
Jakie dostrzega ojciec owoce tak głębokiej modlitwy?
Skutki są wielorakie: pojednanie z Bogiem, przyjęcie do świadomości, że jestem rodzicem tego nieżyjącego dziecka. Nawiązanie duchowej relacji z tym dzieciątkiem, pozwala przebaczyć osobom współwinnym tej tragedii, naprawiają się też relacje małżeńskie. Skutkiem jest również przebaczenie sobie samemu, wyzwolenie się z nieustającego poczucia winy i wyrzutów sumienia. Prowadzi to często do pogłębionego życia religijnego i do zaangażowania w obronę nienarodzonych.
Agnieszka Otłowska