Trzeba na nowo zapoznać się z naszą wspólnotą wiary, "która przez niektórych jest widziana jako stacja paliw, do której podjeżdża się, żeby zatankować duchowego paliwa na najbliższy tydzień" - mówi ks. prof. Henryk Seweryniak, redaktor Księgi Synodalnej w rozmowie z ks. Włodzimierzem Piętką.
Ks. Włodzimierz Piętka: Jakie doświadczenie zdobyliśmy przez 43. synod płocki?
ks. prof. Henryk Seweryniak: Towarzyszyły dwa zasadnicze cele. Pierwszy: uzupełnić i zebrać w całość prawo diecezjalne. Dlatego każda z powołanych przez bp. Piotra komisji synodalnych miała za zadanie stworzyć nowe rozporządzenia, instrukcje czy regulaminy, dotyczące dziedzin bądź instytucji, które tego wymagają, a także przejrzeć i dokonać aggiornamenta wcześniejszych i tam, gdzie zachodzi taka potrzeba, poprawić je, ujednolicić, uzupełnić. I to nasze komisje zrobiły wspaniale. Był też drugi cel: ewangelizacyjny, duszpasterski – pogłębić w diecezji miłość do swojego Kościoła, lepiej go poznać, zrozumieć. Synhodos oznacza w grece: "iść wspólną drogą". Ale żeby nią iść, trzeba się spotkać. I przez synod tak czy inaczej, lepiej czy gorzej, spotykaliśmy się.
Wielu patrzyło na synod przez pryzmat sesji synodalnych w katedrze. A przecież te 333 osoby, nazywane przez nas ojcami i matkami synodalnymi, spotykały się nie tylko na sesjach synodalnych. Członkowie synodu pracowali głównie w komisjach. Żeby stworzyć tam jeden z 14 dokumentów synodalnych, przejrzeć i zebrać prawodawstwo diecezjalne, trzeba było spojrzeć w przeszłość naszego Kościoła w kontekście minionego 940-lecia, dokonać diagnozy sytuacji obecnej, ukazać inicjatywy, które w naszym Kościele się rodzą czy – zwłaszcza na obszarze nowej ewangelizacji – można u nas sobie przyswoić.
Czy był to synod "odważny" i czy naprawdę podjął kwestie trudne, czy się na nie otworzył?
To nie odwaga w podejmowaniu kwestii trudnych jest naczelną cechą, którą ma odznaczać się synod. Z jednej strony dla wierzącego nie ma nic trudnego. Z drugiej tym, co najbardziej boli czy niepokoi w tej chwili, jest rodzina, jest zeświecczenie mediów, jest młodzież, zwłaszcza coraz mniejsza liczba powołań. I to, co synod mówi o rodzinie i o kulturze; co sama młodzież mówi o sobie, o swoich marzeniach w "Synodalnym Przesłaniu Młodych", jest naprawdę ważne, głębokie i piękne.
Synod się zakończy. I co dalej? Jakie pierwsze posynodalne kroki widziałby Ksiądz Profesor w kurii, seminarium, a przede wszystkim w parafiach? W jaki sposób z tym przesłaniem trafić do przeciętnego mieszkańca diecezji płockiej?
Pierwszy krok widzę w tym, żebyśmy w sobotę, 5 grudnia, w diecezjalnej wspólnocie przeżyli prawdziwe "diecezjalne święto wdzięczności". Żebyśmy umieli podziękować Panu Bogu za 940 lat Kościoła Płockiego i za synod. Tak się opatrznościowo składa, że w tym dniu przybędzie do naszej katedry Pani Jasnogórska w obrazie, w którym akurat przemierza Ona diecezję... Dla mnie osobiście to wielkie przeżycie... Przybędzie także ks. prymas Wojciech Polak, metropolita gnieźnieński, by przewodniczyć naszym uroczystościom, jak wiosną 1216 r., 800 lat temu, przybył tu abp Henryk Kietlicz, jego poprzednik na stolicy gnieźnieńskiej, by przewodniczyć pierwszemu udokumentowanemu synodowi płockiemu.
Powinniśmy też umieć ucieszyć się księgą synodalną, którą ks. prymas oraz księża biskupi Piotr i Roman w tym dniu podpiszą... Warto zabrać ją do parafii, warto nabyć ją dla rodziny, dla szkoły, dla powiatu czy gminy, dla biblioteki, dla redakcji... Żeby wiedzieć, jakie jest dziedzictwo naszego Kościoła; jakimi prawami się kieruje; jak pragnie ewangelizować rodzinę, młodzież, kulturę; jak chce współpracować z innymi w dziedzinie przenikania naszego życia, wychowania, służby Rzeczpospolitej autentycznymi wartościami; współpracować w dziedzinie pomocy najsłabszym, w rozwiązywaniu konfliktów, w pokonywaniu patologii.
ks. Włodzimierz Piętka