Tak jak siedem razy wcześniej, tak i tym razem rekonstrukcja bitwy z pierwszych dni września 1939 r. przyciągnęła tłumy widzów z całego kraju.
Było co oglądać: ponad 300 rekonstruktorów, w tym 200 żołnierzy i 100 ludności cywilnej, przy pomocy sprzętu z epoki, w tym czołgów, i artylerii znów stworzyło imponujące widowisko.
Od 1 do 3 września 1939 r. na przedpolach Mławy polska Armia "Modlin" stoczyła zaciętą bitwę z nacierającą z Prus Wschodnich niemiecką 4. Armią. Agresorzy spodziewający się łatwego i szybkiego marszu przez północne Mazowsze na Warszawę mocno się rozczarowali.
Bitwa pod Mławą była jedną z najważniejszych bitew w wojnie obronnej 1939 r. - To tutaj Niemcy próbowali przełamać polskie pozycje już pierwszego dnia i, pokonując w tym czasie 125 km dzielące od Warszawy, zdobyć ją z marszu. To tutaj 20. Dywizja Piechoty z Baranowicz odparła Niemców i broniła się ponad trzy dni, a Niemcy opanowali Mławę dopiero 4 września - mówi Wojciech Zalewski, autor książki "Mława 1939".
Burmistrz Mławy Sławomir Kowalewski zwrócił uwagę, że rekonstrukcja bitwy odbyła się w oparciu o prawdziwe fortyfikacje, które powstały tutaj wiosną 1939 r.
Wielkim atutem widowiska były oryginalne pojazdy pancerne. - W bitwie zobaczyliśmy polskie i niemieckie pojazdy pancerne. Między innymi polskie czołgi rozpoznawcze TKS, niemieckie Pancer 1. Mogliśmy obserwować ponad 200 efektów pirotechnicznych imitujących ogień artyleryjski, bombardowania, ostrzał karabinów maszynowych, lotniczych, a także atak kawalerii - wyliczał Jacek Haber z Fundacji Wojskowości Polskiej.
Mimo że z historii wiemy, jak potoczyły się losy tej bitwy, to organizatorzy rekonstrukcji co roku starają się, by widzowie nie odczuli monotonii. - W tym roku była to szarża czołgów na polską pozycję - mówi Sławomir Cisowski, koordynator rekonstrukcji, która od lat cieszy się dużym zainteresowaniem młodzieży. - To prawdziwa lekcja historii - powiedział jeden z młodych widzów.
Marek Szyperski