Msza św. w szatach liturgicznych koloru białego i śpiewy wielkanocne o Zmartwychwstaniu: tak wyglądało ostatnie pożegnanie ks. prał. Marka Makowskiego.
- Trudno jest mi mówić - zaczął swoje kazanie w kościele w Świętym Miejscu bp Roman Marcinkowski, bo żegnał nim jednego ze swych bliskich współpracowników. - We wtorek odwiedziłem go w szpitalu. Siedział na łóżku i patrzył w okno, jakby czekał na światło - opowiadał o swoim ostatnim spotkaniu z ks. prał. Markiem Makowskim.
Ks. biskup mówił o nim jako o pełnym pasji czcicielu Bożego Miłosierdzia, bo w latach 90., gdy przez diecezję wędrował obraz Pana Jezusa Miłosiernego, ks. Makowski z zapałem głosił rekolekcje o Bożym Miłosierdziu.
Przypominając jego kapłańską drogę i pełnione w diecezji odpowiedzialne funkcje, ks. biskup Roman zwrócił uwagę na konsekwentne umiłowanie przez ks. Makowskiego Kościoła i kapłaństwa oraz na troskę o jego przyszłość. - On kochał Kościół i troszczył się o jego przyszłość. Jako ekonom diecezjalny regulował sprawy własności, odważnie podjął wiele inwestycji, doprowadził do rozbudowy Domu Księży Emerytów w Płocku, odzyskał i remontował Opactwo Pobenedyktyńskie na Tumskim Wzgórzu, czuwał nad przebudową prezbiterium katedry i budową ołtarza - wyliczał bp Marcinkowski.
Nawiązując do czytań mszalnych z księgi Apokalipsy św. Jana Apostoła i perykopy ewangelicznej o wskrzeszeniu Łazarza (por. J 11, 20-27), ks. biskup zwrócił uwagę, że: - po śmierci człowieka zostanie otwarta księga życia. Tam są zapisane wszystkie dobre czyny, bo dobre czyny nie umierają. Tylko one się liczą. Każdy z nas zostawia po sobie wyraźny ślad. Pisze list życia, w którym są zapisane osiągnięcia i porażki, radości i smutki. A adresatem tego listu jest ten, który zna każde pismo. Więc nie martw się: twój list nie zaginie - mówił bp Roman.
Przypominając 34 lata kapłańskiej drogi ks. Makowskiego, przywołał m.in. ostatni list skierowany do biskupa płockiego, w którym rezygnując z funkcji proboszcza w Świętym Miejscu napisał: "chcę służyć Kościołowi przez cierpienie, wypełniając wolę Bożą do końca". - W takiej postawie waszego proboszcza mogliście odczuć, jego solidarność i bliskość z wami, bo ludzie zawsze będą potrzebowali księdza, który służy, jest im bliski, rozumie ich i cierpi z nimi. (...) Proszę pamiętajcie o żywy testamencie waszego ks. proboszcza, który głosił wam słowo Boże, udzielał sakramentów, utwierdzał w życiu łaski. Nie odchodźcie od tej nauki i tego świadectwa, które otrzymaliście od waszego duszpasterza - mówił ks. biskup w kazaniu.
Mszy św. w parafii św. Anny w Nowym Mieście, rodzinnej parafii ks. Makowskiego przewodniczył ks. prał. Kazimierz Ziółkowski, kolega z roku święceń kapłańskich zmarłego. - Patrzyłem na cztery ostatnie lata życia ks. Marka - mówił w czasie Mszy św. ks. kan. Mieczysław Ochtyra. - Powtórzył mi kilkakrotnie takie słowa: "Nie buntuję się, bo moje życie ofiarowałem Bogu za Kościół". I rzeczywiście takie słowa zapisał w swoim testamencie, że "jedyną miłością jego życia była miłość do Chrystusa i Kościoła". (...) Chciał "mocno żyć", dlatego do końca, mimo cierpienia, trwał - mówił w swym świadectwie ks. Ochtyra, który przez ostatnie lata wspierał duszpastersko ks. Makowskiego w parafii Święte Miejsce. W czasie uroczystości pogrzebowych wolontariusze zbierali ofiary na hospicjum Caritas Diecezji Płockiej.
Ks. prał. Marek Makowski spoczął na cmentarzu w Nowym Mieście. Przeżył 59 lat, w tym w kapłaństwie - 34 lata. Zmarł 8 lipca w przasnyskim szpitalu.
ks. Włodzimierz Piętka