Chorągiewki, transparenty, flagi, i tysiące kwiatów - tak prezentowała się cała droga od Makowa Mazowieckiego do Węgrzynowa. Takiego tłumu wiernych kościół parafialny nie pamiętał od lat.
- Bardzo dobrze pamiętam to pierwsze nawiedzenie. To była wyjątkowa chwila. Miałam wtedy 36 lat. Nieco inaczej człowiek to przeżywał. Sami dekorowaliśmy trasy, szyliśmy transparenty, proporczyki. Kupowaliśmy materiały i własnoręcznie wykonywaliśmy dekoracje. Matkę Bożą witaliśmy na fundamentach, przed kościołem, bo Niemcy w czasie wojny zburzyli nam świątynię - wspomina pani Czesława Rzeplińska.
Wspomnień i świadectw jest więcej, które sięgają 40 lat wstecz i do osobistych doświadczeń. - Wtedy tak samo było pięknie! Wszyscy angażowaliśmy się w przystrój trasy, kościoła, domów. Dzisiaj starszy człowiek inaczej przeżywa przybycie Matki Bożej. Może jest ono już ostatnie w moim życiu, ale wracam wspomnieniami i pamiętam mnóstwo ludzi, ich zaangażowanie. Grupy ludzi się zbierały i działały – wspomina pani Czesława. Jest to dla mnie wielkie wydarzenie, i wtedy, i dzisiaj. Mam wiele do Matki Bożej – i dziękczynienia i próśb. Modlę się o zdrowie, by mi je przywróciła i o wszelkie łaski. Mam, za co dziękować Matce Bożej. Nie ma innego, ważniejszego Gościa w życiu, jak Matka Boża. Po wielu przejściach, jakie miałam w życiu, zawsze zwracałam się do Niej o pomoc - dodaje.
- Wtedy były łzy wzruszenia, bo jednak okoliczności, w jakich Matka Boża przybywała, nie były łatwe. Czasy PRL, prymas był więziony, niesnaski były. Kto nie chciał, to nie chodził do kościoła. Dziś bardzo często wracam myślami do tamtego nawiedzenia i ogromnie się cieszę, że dożyłam tej chwili. Wtedy, jako młoda osoba, nie myślałam tak, jak dziś, po przejściach, doświadczeniach. To jest wielkie szczęście, że mogłam dożyć tej pięknej chwili. Wielokrotnie odwiedzałam Matkę Jasnogórską w Częstochowie, a dzisiaj Ona przyszła do mnie – dodaje pani Rzeplińska.
- Pierwsze nawiedzenie zapamiętałam bardzo dobrze. Inaczej człowiek czuł, niż dzisiaj. Łzy płynęły po policzku, serce drgało. Wzruszenie nie do opisania. W młodości patrzyło się inaczej, dzisiaj po przejściach już odczuwa się to zupełnie z innej perspektywy. Pamiętam, że wtedy prosiłam Matkę Bożą o błogosławieństwo dla całej rodziny. Czuwaliśmy całą noc. Drogi były usłane proporczykami od samego Makowa do Węgrzynowa. Były bramy utkane z kwiatów. Ludzi było bardzo dużo, rodziny z dziećmi – wspomina Teresa Baranowska, mieszkanka Węgrzynowa.
- 39 lat temu było takie same przeżycie dla mnie jak dziś. Te rekolekcje, przygotowanie na przybycie Matki Bożej. Łzy się same do oczu cisną. Na widok obrazu człowiek czuję się taki malutki, taki kruchy. Matka Boża przybywa ponownie i tak samo się przeżywa. Byłam młodsza, może inaczej się przeżywało, ale bardzo wzniośle i tak samo emocjonalnie. Pamiętam ogromne tłumy wiernych, ustrojone drogi, domy, w których widniały obrazy Matki Bożej. Takie wydarzenie, uroczystość zdarza się bardzo rzadko, raz na kilkanaście lat, by Maryja przybywała do naszych parafii. Mam, za co dzięki Matce dziękować. Polecam jej syna, wnuczków i proszę o dalsze błogosławieństwo na kolejne lata mego życia. – mówi Maria Rolińska, parafianka.
Agnieszka Otłowska