W Makowie Mazowieckim procesja szła od kościoła, który nosi wezwanie Bożego Ciała.
Przed rozpoczęciem uroczystości w kościele farnym została odprawiona Msza św., której przewodniczył proboszcz ks. Bonifacy Radziszewski. Cztery ołtarze udekorowane przez przedsiębiorców, rolników, straż nawiązywały do peregrynacji Obrazu Matki Bożej Częstochowskiej i wizerunku Jezusa Miłosiernego.
- Musimy przyznać, że coraz mniej liczą się z nami, jako chrześcijanami! Zabija się ich tylko dlatego, że są chrześcijanami. Dlatego dziś, wychodzimy na ulice naszego miasta, aby zamanifestować, że Bóg jest z Nami! Boga nie można zamknąć w kościele, w tabernakulum nawet najbardziej pięknym, nie można Go ograniczyć w murach świątyni. Jego miejsce jest pośród nas. Jeśli nasze życie ma być dobre i szlachetne – mówił podczas kazania przy ostatnim ołtarzu ks. Kazimierz Radziszewski, proboszcz kościoła pw. Bożego Ciała.
Zachęcał także, by postawić sobie pytanie czy my pragniemy rzeczywiście, aby Bóg był dziś pośród nas, zawsze i wszędzie. Czy nie skłaniamy się do tego, by tylko w niedziele iść na Msze św., raz do roku przyjąć komunię świętą i być u spowiedź, a poza tym, niech On będzie tylko w kościele.
- Pewnie nie jeden z was bracia i siostry tak myśli! Ale Jezus nie po to umarł na krzyżu, wylał do końca krew przenajświętszą, by się pokazać w Boże Ciało, ale On po to uczynił tak wielka ofiarę, by każdy z nas i ten co wierzy i ten który wciąż wątpi, mógł się zbawić dzięki Jego krwi. Czy zatem potrafimy sobie poradzić z Bogiem, w tej sytuacji, kiedy jest pośród naszego życia? – pytał ks. Radziszewski.
W uroczystościach jak każdego roku uczestniczyła bardzo duża liczba osób. Całej procesji towarzyszył śpiew chóru parafialnego. Uroczystości procesyjne zakończyły: błogosławieństwo Najświętszym Sakramentem na cztery strony świata i zaproszeniem proboszcza na włączenie się w uroczyste powitanie ikony jasnogórskiej. - Niech wasz zapał obfituje 4 lipca, kiedy będziemy gościć na naszej ziemi obraz Matki Najświętszej, jasnogórskiej Pani. Niech wasz zapał nie ustanie. Zgromadźmy się i wykorzystajmy to jak najlepiej. Taka sytuacja zdarza się raz na 40 lat – dodał na koniec.
Agnieszka Otłowska