Za nami drugi dzień Jarmarku Tumskiego i Dni Historii Płocka. Można było porządnie opróżnić portfel, posłuchać zespołów, wziąć udział w konkursach i warsztatach i postrzelać z łuku niczym średniowieczny łucznik. Albo zwyczajnie delektować się klimatem wydarzenia.
Jarmark rozlał się wczoraj na całą Tumską, Grodzką i Nowy Rynek. Na Wzgórzu Tumskim, w cieniu katedry i trochę na uboczu całego rozgardiaszu, spokojnym rytmem żyło Miasteczko Rycerskie; a na dziedzińcu opactwa rozgrywał się pojedynek kuszników.
- Wolę, jak na tej Tumskiej mniej się dzieje - rzuca do matki znużona dziewczynka przeciskająca się obok kramów w gęstym tłumie idących i stojących gości jarmarku. To raczej głos odosobniony, ale można było się zmęczyć. Od rana trwało oglądanie, kupowanie i obowiązkowe targowanie się. A targować się trzeba, bo ceny niektórych rzeczy dość wysokie. Sami kolekcjonerzy, doświadczeni pasjonaci, mówią, że pieniądze są jedną z głównych przeszkód, dla których coraz mniej ludzi może sobie pozwolić na zbieranie. - Jest dużo chętnych do kolekcjonowania, ale brakuje pieniędzy - mówi Franciszek Olkowski. Płocki kolekcjoner zbiera od lat m.in. przedstawienia św. Cecylii i wydania „Boskiej Komedii” Dantego Alighieri. - Mam około 300 wydań, a może więcej, w różnych językach, na przykład w chińskim, arabskim. Największa księga liczy prawie pół metra, a najmniejsza 6 cm; najstarsza natomiast pochodzi z XVIII w. - wyjaśnia pan Franciszek.
Na jarmarku można było kupić niejedną książkę, a także m.in. stare płyty winylowe, które cieszyły się sporym zainteresowaniem, plakaty teatralne i kinowe, kartki, monety, białą broń i militaria, porcelanę, figury, lichtarze, ramy, zabytkowe meble. Sporym zainteresowaniem cieszy się moneta okolicznościowa Princes Polonie, którą można kupić na stoisku POKiS-u na Tumskiej lub przy siedzibie PLOT w Domu Darmstadt. Swoje wyroby prezentowali też twórcy rękodzieła, producenci żywności, wystawcy. Wśród nich pani Dorota, która przyjechała z Biłgoraju, i sprzedaje piękne, własnoręcznie malowane i pikowane torby, poduszki, kapy. - Taki jarmark to okazja, by wyjść do klienta, ale to też bardzo ciężka, stresująca praca, zdecydowanie dla młodszych ludzi - przyznaje ze śmiechem. Z Płocka wyjedzie z dobrymi wrażeniami; spotkała już klientów z poprzednich lat, którzy byli zadowoleni z jej wyrobów. Zwraca uwagę, że gdy na jarmarku rękodzieło nie jest wymieszane z „chińszczyzną”, nabywcy traktują ich ofertę poważniej, a ich handel dokonuje się na bardziej sprawiedliwych zasadach.
Jarmark Tumski i Dni Historii Płocka zakończą się w niedzielę popołudniu. Ulicami miasta przejdzie także Marsz dla Życia i Rodziny, który będzie miał finał na Starym Rynku.
am