Jacek Pawłowicz - historyk z Instytutu Pamięci Narodowej - opowiada o odkryciach w podziemiach dawnego płockiego aresztu śledczego Gestapo, NKWD i UB.
Wchodzimy do wąskiego, ciemnego, długiego korytarza. Zaraz przy schodach był strażnik, który spisywał wszystkich przywiezionych tu więźniów. Jeden z tych, którzy przeżyli, wspominał: ”Przegonili mnie przez długi, wąski korytarz do ostatniej celi. Tam siedziało kilkunastu więźniów: w małym pomieszczeniu z zakratowanym okienkiem. Tu przychodził strażnik, brał jednego z nas i prowadził na górę na przesłuchanie, uczestniczył w biciu i torturowaniu przesłuchiwanego. Po wszystkim sprowadzał go, znosił albo kopniakami zrzucał po schodach, aby ten doczołgał się do celi”. Opowieści z tego miejsca są tragiczne – mówi Jacek Pawłowicz.
W głębi korytarza jest największa cela, inne są mniejsze. Zachowały się oryginalne drzwi i otwory, przez które strażnicy kontrolowali więźniów, czy jeszcze żyją. Wszędzie, w każdej celi, na ścianach historycy z IPN odkryli napisy. – To znak, że tu siedzieli ludzie. Odczytujemy, jeśli to możliwe te napisy i identyfikujemy ludzi. W celach było zimno, wilgotno i ciemno. Niektórzy opowiadali, że stali w błocie - opowiada Jacek Pawłowicz.
Przy schodach, obok miejsca, gdzie znajdował się strażnik, znajdował się karcer – pojedyncza cela, gdzie więzień mógł tylko stać pochylony, boso, w kalesonach: w strasznej wilgoci i zimie. Tu nie zachowały się tynki, a na nich z pewnością były też jakieś napisy.
- Te ściany krzyczą, żeby dać świadectwo prawdzie! Tu widać wyraźnie napis ”AK”, a obok znak krzyża. Zbiór wyrytych na tynku kresek to kalendarz: ktoś w ten sposób liczył dni swojego pobytu w tym miejscu. Tam przebija przez tynk ołówek kopiowy – a więc i tu był napis. Dalej jest cela kobieca, a w niej np. data ”1941”, ”XII 1945”, dalej nazwisko ”Zanecka”, czy inny napis: ”Eugeniusz Nowak Kanigowo”, i znowu kalendarz, data, krzyż i napis ”AK”. O czym to wszystko świadczy? Kto był więziony po ’45 roku? Wszystkie cele były przetarte i napisy były zacierane, ale te napisy wyszły na wierzch. Te ściany przeraźliwie krzyczą za ofiarami zbrodni hitlerowskich i komunistycznych – opowiada przejęty Pawłowicz.
Przeczytaj także: O ofiarach i katach
ks. Włodzimierz Piętka