Grupa około 30 osób zakwalifikowała się do programu otwierającego im drogę do poznania od środka pomieszczeń i warunków życia osadzonych w Areszcie Śledczym w Płońsku.
Z okazji lutowego święta Służby Więziennej próbowano zapoznać ochotników ze specyfiką pracy penitencjarnej. - Wcześniej więzienia stanowiły zamknięty, niedostępny dla społeczeństwa krąg. Opinia publiczna jest taka, że skazańcy mają się tu lepiej niż niejeden na wolności. Nie zgadzam się z takim poglądem z jednego prostego powodu: wy macie swobodę, niezależność, a oni ją utracili - mówił w świetlicy centralnej dyrektor liczącej sobie ponad wiek jednostki, Sławomir Biliński, prezentując podstawowy ekwipunek aresztantów.
- Jestem za tym, aby była otwartość więzień, i to ma dziś miejsce. Po to, aby pokazywać ciężką pracę funkcjonariuszy SW, którzy także są odizolowani od świata zewnętrznego. Po to, żeby wdrażać projekty, które mają na celu wskazanie, że nie warto tu trafiać - tłumaczył, dodając, że młodzież powiatu płońskiego w ramach godzin wychowawczych odwiedza placówkę przy ul. Warszawskiej, a to, co widzi, trwale zapisuje się w jej pamięci. - I tak ma być, mają wyjść stąd przerażeni, aby ten obraz towarzyszył im jako przestroga.
Zwiedzających wpuszczono do pomieszczenia, gdzie odbywa się kontrola osobista skazanego, do wąskiej celi przejściowej, na spacerniak oraz do kompleksu penitencjarnego, w którym osadzeni spędzają wolny czas. Raz w tygodniu ksiądz kapelan, dla nie więcej niż dziesięciu mężczyzn, w prowizorycznej kapliczce odprawia Mszę św. Prowadzi również indywidualne nauczanie religii.
- Chcemy odsłonić inne oblicze więzienia, żeby ludzie z zewnątrz dostrzegli w nim instytucję społeczną, gdzie tętni życie, tylko za zamkniętą bramą. To nie jest jedynie izolacja, kara, ale też szansa na korzystanie z programów resocjalizacyjnych, rozwój własnych pasji i twórczości - przekonywała już na koniec „wycieczki” ppłk Grażyna Bartosiewicz, zastępca dyrektora OISW w Warszawie. - Po wyjściu skazanego na wolność każdy z nas uczestniczy w jego „naprawianiu”, by żył bezkonfliktowo. Nie może być zdany tylko na siebie. Jeżeli będzie miał możliwość legalnego zarobienia pieniędzy, zaspokojenia własnych potrzeb oraz potrzeb rodziny, to powrót do normalności jest dla takich osób realny, a my mamy tę satysfakcję, że nie wracają oni do zakładów karnych.
Finałowym etapem akcji jest kilkugodzinny pobyt w jednym z największych więzień w Europie, a mianowicie w jednostce na Białołęce. Chętni musieli wypełnić stosowne oświadczenie, w którym godzili się na upublicznienie swojego wizerunku. Teraz czekają na losowanie. - Od początku jestem nastawiona na to, że los będzie mi sprzyjał, że odkryję nowe lądy i nowe światy, że dostanę się do finału. To bardzo ciekawe doświadczenie, choć poruszające – przyznaje Monika Antonowicz, której temat więziennictwa jest bliski. Uczestniczyła m.in. w projekcie unijnym dotyczącym zakładów karnych w Hiszpanii. - Po wizycie w płońskim areszcie jestem pozytywnie zaskoczona tym, jak aktywnie na różnych polach, na rzecz społeczeństwa, działają służby więzienne oraz skazani. Wydaje mi się, że nie ma tu miejsca na nudę.
Dominik Nowakowski