Wiem, że mój skromny koszyk pewnie nie nakarmi wszystkich i nie rozwiąże globalnego problemu głodu.
12.12.2014 20:50 GOSC.PL
Usłyszałam niedawno od kogoś nader optymistyczne stwierdzenie: „Jesteśmy coraz bogatszym społeczeństwem”. No tak, jak zwykle, punkt widzenia, zależy od punktu siedzenia… Mnie wędrówki ulicami miasta przekonują, że ludzi, którzy potrzebują pomocy, jest coraz więcej. Pewnie; jest grupa „zawodowców”, którzy liczą na miękkie serce przechodnia, ale jest sporo biedy, która nie krzyczy.
Wiedzą o tym dobrze wolontariusze Szlachetnej Paczki, która w tych dniach ma swój finał, wiedzą pracownicy Caritas czy te grupy osób, rozsiane w naszych miejscowościach i parafiach, które od lat działają charytatywnie, i to nie tylko „akcyjnie”, ale systematycznie. Jeśli nie wiemy, jak i komu pomóc, można im zaufać. To są spece od pomagania. Dobrze znają środowisko, do którego idą, znają jego potrzeby, bolączki i słabości. Wystarczy pomóc im… pomagać.
Dlatego kiedy w hipermarkecie powitały mnie uśmiechnięte wolontariuszki świątecznej zbiórki żywności, kilka produktów o dłuższym terminie przydatności wylądowało w moim koszyku. Przyłączam się, bo przekonuje mnie logo Caritas. Poza tym mój skromny koszyk, z wieloma innymi, tworzy już pokaźny ładunek żywności, która trafi na stół w tych domach, gdzie mieszkańcy tego potrzebują. Jakie to proste. Wiem, że nie nakarmi się nimi wszystkich, wiem też, że to nie rozwiąże globalnego problemu głodu. Nie jest to też żadne „uspokajanie sumienia”, bo niby dlaczego należałoby je tak uspokajać. To raczej taki gest solidarności; dodanie odrobiny dobra w rachunku naszej rzeczywistości, na którą zwykliśmy narzekać.
Agnieszka Małecka