Specjaliści do spraw rolnictwa i pszczelarze przekonywali w płockim technikum rolniczym, że warto hodować pszczoły.
Początkujący pszczelarz Tomasz Krzemiński opowiada o swojej pasiece
Agnieszka Małecka /Foto Gość
Podczas konferencji popularnonaukowej zorganizowanej w płockim Zespole Szkół im. Leokadii Bergerowej wiele uwagi poświęcono samym produktom pszczelim, znaczeniu pszczoły miodnej w rolnictwie i dobremu modelowi współpracy pomiędzy hodowcą tych owadów i rolnikiem lub sadownikiem. Wśród zaproszonych prelegentów był m.in. ks. dr Eugeniusz Marciniak z Fundacji Pomocy Człowiekowi i Środowisku „Humana Divinis”, Roman Kluska, przewodniczący Regionalnego Związku Pszczelarzy w Płocku, przedstawiciele Technikum Pszczelarstwa w Pszczelej Woli, i Ryszard Dudzic, główny specjalista – ogrodnik Miasta Płocka.
O zdrowotnych walorach miodu i produktów pochodnych opowiadał pierwszy z prelegentów, ks. Marciniak. Odwołując się do konkretnych badań, prowadzonych w tej dziedzinie, mówił m.in. o niezwykłych właściwościach pszczelego pyłku, który może stanowić cenne uzupełnienie naszej diety, w dobie coraz bardziej sztucznej, przechemizowanej żywności. Wspominał także o leczeniu pszczelim mikroklimatem. – Jest już kilka takich pracowni w Polsce. Pacjenci siedzą, coś czytają, albo śpią i wdychają ulowe, zbawienne powietrze – wyjaśniał.
Podczas konferencji podjęto także problem często napiętych relacji pomiędzy hodowcami tych najskuteczniejszych, żywych zapylaczy roślin a rolnikami. – Nie ma w pełni bezpiecznego dla pszczół środka chemicznej ochrony roślin – mówili zgodnym głosem pszczelarze i specjaliści w dziedzinie rolnictwa. – Nawet jeśli pszczoła nie połknie tego środka, to i tak jest on dla niej niebezpieczny. Opryskiwanie powoduje m.in. zamoczenie skrzydeł owada, a to uniemożliwia jego dalszy lot. W efekcie pszczoła ginie – przekonywał dr Piotr Michalik z płockiego oddziału Mazowieckiego Ośrodka Doradztwa Rolniczego w Warszawie. Przypomniał też, że pierwsze ginięcia pszczół odnotowuje się w czasie oprysków mniszka lekarskiego w sadach, a największy pomór tych owadów, dzieje się w czasie kwitnienia rzepaku. – Na skutek złych oprysków w Polsce zatruwanych jest corocznie do 50 tysięcy rodzin pszczelich. To przynosi dla rolnictwa ogromne straty idące w kilkadziesiąt miliardów złotych – zauważył przedstawiciel MODR w Płocku.
am