Pod hasłem: "Świętymi bądźcie, bo ja jestem święty" wędrowała VII Piesza Pielgrzymka z Żuromina do Działdowa.
- Są dwa motywy naszego wędrowania: religijny i patriotyczny. Religijny, bo ta ziemia w Działdowie jest święta. Ona wchłonęła krew, pot i łzy męczenników. To również obowiązek patriotyczny młodych Polaków, bo ci bohaterowie czasu wojny z Działdowa oddali życie, bo byli Polakami i wierzyli w Boga. i dlatego młodzi Polacy dziś muszą to czynić – mówił w czasie homilii ks. Janusz Nawrocki, proboszcz parafii św. Jakuba w Słupi.
To właśnie ks. Nawrocki siedem lat temu, jako wikariusz w Żurominie, poprowadził pierwszą pieszą pielgrzymkę do Działdowa. Aby pokonać dystans 32 kilometrów, pątnicy wychodzą z żuromińskiego sanktuarium o godz. 7 rano. Wędrują m.in. przez Zieloną Mławską i Niechłonin, aby dotrzeć do byłego obozu koncentracyjnego około godz. 17.30. Niestety, od dwóch lat nie mogą się modlić na jego terenie, gdyż teren ten został sprzedany i ogrodzony przez nowego właściciela. Na szczęście Msza św. ma miejsce przy siedzibie działdowskiego Związku Harcerstwa Polskiego, która w czasie wojny pełniła funkcję łaźni dla więźniów obozu. Stamtąd dobrze widać dawny plac apelowy i popadające w ruinę budynki dawnego obozu. – Modlimy się w miejscu, gdzie zaczynała się Kalwaria naszych męczenników – zwrócił uwagę na początku Mszy św. ks. Kazimierz Kowalski, dziekan żuromiński
- Jeżeli dziś papież Franciszek zachęca nas, abyśmy wychodzili z naszych kościołów do świata, to nasze całodzienne wędrowanie za krzyżem Zmartwychwstałego, było odpowiedzią na ten apel. Szliśmy za krzyżem, a inni na nas patrzyli – mówił ks. Nawrocki. – Jaki jest cel Jezusowej drogi i naszego wędrowania? Inaczej się żyje, gdy zna się cel drogi. O pokoleniu młodych mówi się, że nie pytają o cel. Ale 230 osób z Żuromina, Zielonej, Zawidza i Słupi wybrali cel i osiągnęli go. To zaledwie jeden dzień z waszej młodości. Jutro niech będzie choć trochę podobne do łaski tej pielgrzymki – mówił ks. Janusz Nawrocki.
ks. Włodzimierz Piętka