Dziś nie musimy być szlachetnie urodzeni, żeby mieć swoje miejsce w parafialnym kościele.
02.12.2013 10:22 GOSC.PL
W jednej z parafii naszej diecezji byłam ostatnio świadkiem ciekawego zjawiska. Zobaczyłam, jak jej mieszkańcy, którzy pewnie od lat przychodzą tu na liturgię, a może zawsze właśnie na tę konkretną godzinę, przyzwyczajeni są do „swojego” miejsca, które akurat zajął ktoś „z zewnątrz”.
I gdy w przednich ławkach świątyni nagle zrobił się lekki tłok, początkowo, przyznam szczerze, ogarnęła mnie głęboka irytacja. No bo, jak to, dlaczego wszyscy chcą siedzieć akurat z przodu? To już te miejsca są „zaklepane”, zajęte na zawsze? Ale potem pomyślałam, że to przecież piękny symbol. Ci parafianie są u siebie. Mają „swoją” ławkę i chcą być blisko ołtarza, a nie podpierać chór, który zdaje się, i tak jest stabilny.
Chyba warto w tym czasie zadać sobie pytanie, czy mamy „swoje” miejsce w kościele parafialnym i gdzie ono jest. Bliżej prezbiterium, czy drzwi, za które można szybko wyjść, gdyby przypadkiem organista zbyt długo ciągnął pieśń na rozesłanie?
W Adwencie będzie okazja, by się zasiedzieć w swojej świątyni: roraty, rekolekcje, specjalne nabożeństwa. A statystyki badania religijności naszej diecezji pokazują, że mamy jeszcze wiele do nadrobienia.
Agnieszka Małecka