Członkowie Jednostki Strzeleckiej 1006 Płońsk oddali hołd młodym bohaterom pochowanym na Cmentarzu Orląt we Lwowie.
Jedni spakowali się, aby po raz kolejny stawić się na krakowskich Oleandrach i wziąć udział w Marszu Szlakiem I Kompanii Kadrowej, drudzy, w 14-osobowym składzie wyruszyli na Ukrainę, by czerpać wiedzę o miejscu, w którym ich zdaniem, wylewa się najwięcej łez i serce krwawi najbardziej. – Może dlatego, że jest to zapomniana karta historii, a może niemodne jest o tym mówić? – pytają retorycznie płońszczanie zrzeszeni w płońskiej Jednostce.
- Lwów. W przeszłości miasto z przepięknymi świątyniami, operą, kamienicami i uliczkami. Miasto, które mogło konkurować z europejskimi stolicami. Miasto, które w listopadzie 1918 roku musiało być bronione przez dzieci, bo dorośli mężczyźni przebywali w wojsku lub obozach jenieckich. Żywiołowo i spontanicznie tworzono różne grupy i małe oddziały, które na własną rękę prowadziły walkę partyzancką - opowiada chorąży Sebastian Milewski, uczestnik wyprawy na Ukrainę. - Poświęcenie tych młodych ludzi oraz ich matek i rodzin było ogromne. Mieli bardzo mało broni, wszystko musieli zdobywać na wrogu. Walczyli z głodem i chłodem. Jedyną przewagą było to, że znali swoje kochane miasto i potrafili się po nim poruszać. Wielu zapłaciło najwyższą cenę… – dodaje.
Na Cmentarzu Obrońców Lwowa, nazwanym przez Polaków świętym miejscem, strzelcy modlili się, zapalili znicze i ze wzruszenie słuchali, jaki los zgotowali czerwonoarmiści najsłynniejszej nekropolii II Rzeczypospolitej, równając ją przez kilkadziesiąt lat z ziemią. – W hołdzie bohaterskim dzieciom wybudowano przepiękny cmentarz, a pamięć o Orlętach Lwowskich była szeroko rozpowszechniona i czczona. W okresie powojennym Sowieci, którzy zajęli Lwów, systematycznie dewastowali miejsce wiecznego spoczynku. Mogiły rozjeżdżano czołgami, a zabytkowe kolumny przewracano. Zmierzyliśmy się z bolesną historią i dzięki wyjazdowi wiemy dużo więcej o ukochanych dzieciach swojego miasta – przyznaje z dumą chorąży Milewski.
Dominik Nowakowski