O pasterzach diecezji płockiej, którzy nieśli ciężki krzyż wygnania mówił bp Piotr Libera.
- Śnieżna aura tegorocznego Triduum Paschalnego przywodzi mi jeszcze raz na pamięć 150 rocznicę powstania styczniowego i związanych z nim postaci płockich biskupów wygnańców. Dwóch z nich chcę wam podczas ciemnej jutrzni przypomnieć. Właśnie te dwa dni, w których łączymy się z Męką Zbawiciela, wydają mi się po temu najstosowniejsze. Potrafili oni bowiem trwać niezłomnie przy Jezusie Chrystusie i łączyć swoje cierpienia z Jego krzyżem - powiedział bp Piotr Libera wprowadzając w poranne rozważania Wielkiego Piątku i Wielkiej Soboty w płockiej katedrze.
Sięgamy tu do starej tradycji, aż z XII wieku, gdy w kościele katedralnym biskup otoczony duchowieństwem odprawiał Liturgię Godzin. Jest to modlitwa Godziną Czytań i Jutrznią, w której uczestniczą klerycy, księża, siostry zakonne i świeccy.
Bp Libera mówił w czasie rozważania o swych poprzednikach na płockiej stolicy: bp. Wincentym Teofilu Popielu i bp. Adolfie Piotrze Szelążku. - Od połowy XIX wieku, przez 11 lat, prastara diecezja płocka nie miała biskupa. Otrzymała go dopiero w roku 1863, niejako w najtrudniejszym momencie powstania styczniowego. Został nim wywodzący się z jednego z najznamienitszych rodów polskich i znakomicie wykształcony bp Popiel - mówił bp Libera. Przypomniał, że to właśnie ten biskup w 1864 roku polecił odprawiać w całej diecezji nabożeństwo majowe, wydłużył czas przygotowania dzieci do pierwszej Komunii Świętej. Jego największą pociechą były wizytacje pasterskie, a trwały one wówczas po kilka tygodni. Czas jego rządów w diecezji, po upadku powstania styczniowego, był bardzo trudny: likwidowano zakony, zabierano majątki kościelne, ograniczano wolność Kościoła, między innymi w swobodzie kontaktowania się z papieżem. Na to bp Popiel się nie zgodził. Został więc zmuszony do opuszczenia diecezji, wywieziono go do Nowogrodu, a diecezja na kolejnych 7 lat pozostała bez biskupa.
ks. Włodzimierz Piętka