Na przekór dominacji wielkich miast i tutaj coś się dzieje.
14.10.2012 18:26 GOSC.PL
Kiedy przejeżdża się przez nasze północne Mazowsze, jego miejscowości przypominają raczej „średnie miasta”, o których śpiewano w Kabarecie Starszych Panów. Mija się je szybko i niewiele zapada w pamięć. Nieduże domy, ryneczek, kościół, drzewa. Nie zachwyca, i już. Na pierwszy rzut oka.
Na drugi - już jest lepiej. Bo prowincja nie eksponuje przesadnie swoich wdzięków, raczej zmusza do zajrzenia do środka, w swoje zaułki. Domy mają własną historię, kościoły - wartość zabytkową, a rosnące w alei drzewa mogą niespodziewanie okazać się pomnikiem przyrody (a takich w naszym regionie mamy dobre kilka tysięcy). Ale jeszcze ważniejsze jest to, że tutaj ludziom coś chce się jeszcze robić.
W ostatnią sobotę swój dorobek i umiejętności prezentowały na festiwalowej scenie w Łącku zespoły folklorystyczne z Mazowsza i Kujaw. Niektórym stuknęła nawet czterdziestka, średni wiek innych oscylował około 10 lat. Może to wszystko było i trochę przaśne, a czasem uszy paliły od tekstów niektórych piosenek, ale one też, poza melodią i tańcem, są częścią składową tradycji ludowej. Tak śpiewali, tańczyli, mówili nasi dziadkowie.
Ale nie tylko o to chodzi. Kiedy tak patrzyło się na występy zespołów, trudno było nie czuć szacunku dla artystów-amatorów. Że chcą robić coś ponad program codziennej bieganiny. Że nie wstydzą się. Że im się w ogóle chce…
Prowincja ma swój potencjał, chociaż dziś robi się niestety wszystko, by jeszcze zmniejszyć jej rolę i utrudnić życie jej mieszkańców. A oni boją się, że niedługo nie będzie u nich nic. Z ich krajobrazu znikają sądy rejonowe, komisariaty, urzędy. Ba, już przed północą ich ulice pogrążają się w ciemności. Czy taka ma być prowincja? Smutna, brzydka i niebezpieczna?
Oby nie. Oby jej tradycje, historia i pamiątki przetrwały. Oby ludziom zawsze chciało się chcieć, a każdy z nas mógł na przekór znakomitej piosence Przybory i Wasowskiego powiedzieć: "miejscowości tych ja jestem entuzjasta".
Agnieszka Małecka