powrót
Wiara.pl - Serwis

Płocki

twój profil
PROFIL UŻYTKOWNIKA
Wygląda na to, że nie jesteś jeszcze zalogowany.
zaloguj się
lub
zarejestruj się
Nowy numer

Najnowsze [Wydania]

  • GN 29/2025
    GN 29/2025 Dokument:(9344585,Wielkie dzieło tysiąclecia)
  • GN 28/2025
    GN 28/2025 Dokument:(9337843,Egocentryzm i poświęcenie)
  • Historia Kościoła (10) 04/2025
    Historia Kościoła (10) 04/2025 Dokument:(9291754,Bóg historii nieoczywistych. Edytorial nowego wydania „Historii Kościoła”)
  • Gość Extra 2/2025 (12)
    Gość Extra 2/2025 (12) Dokument:(9271942,Oczy Serca)
  • GN 26/2025
    GN 26/2025 Dokument:(9321844,Drużyna Augustyna )
  • subskrybuj
  • AKTUALNOŚCI
  • OPINIE
  • GALERIE
  • ARCHIWUM
  • KONTAKT Z ODDZIAŁEM
  • Liturgia
  • Diecezje
    • Bielsko-Żywiecka
    • Elbląska
    • Gdańska
    • Gliwicka
    • Katowicka
    • Koszalińsko-Kołobrzeska
    • Krakowska
    • Legnicka
    • Lubelska
    • Łowicka
    • Opolska
    • Płocka
    • Radomska
    • Sandomierska
    • Świdnicka
    • Tarnowska
    • Warmińska
    • Warszawska
    • Wrocławska
    • Zielonogórsko-Gorzowska
  • O diecezji
    • BISKUPI
    • HISTORIA DIECEZJI
    • KURIA
    • PARAFIE
  • facebook
  • rss
  • Powiadomienia
Zawsze żyło się Ojczyzną  
Płock, 01.08.2019. Spotkanie z sanitariuszką w powstaniu warszawskim Katarzyną Nowakowską ps. Kasia Agnieszka Małecka /Foto Gość
6m 43s

Zawsze żyło się Ojczyzną przejdź do galerii

- Tyle chciałam z siebie dać… - mówi 95-letnia dziś Katarzyna Nowakowska ps. Kasia, sanitariuszka w powstaniu warszawskim. W rocznicę wybuchu powstania odwiedziła ją grupa mieszkańców Płocka i okolic, aby podziękować i wspólnie uczcić pamięć bohaterów.

am

|

01.08.2019 23:05 01.08.2019 23:05GOSC.PL

dodane 01.08.2019 23:05
0
0 FB tweetnij
drukuj wyślij zachowaj

Wszystko działo się w ogrodzie, przed domem dawnej uczestniczki powstania i jej najbliższej rodziny. Tu rozciągnięto potężny transparent z napisem: "Choć przyszły dni głodu i moru, ostatniej stawki nie przegrali. Stawki Ojczyzny i Honoru". W godzinie "W", gdy w całym Płocku i na Wiśle zabrzmiał głos syreny, odpalono race. "Chwała bohaterom!" skandowali młodzi, trzymający transparent. Wspólnie odśpiewano hymn Polski, a modlitwę za poległych i żyjących bohaterów, za ojczyznę poprowadził o. Marcin Kowalewski, klaretyn, nowy proboszcz parafii na Górkach, z którą od lat związana jest rodzina pani Katarzyny.

I wreszcie - kilkanaście minut serdecznych, osobistych rozmów uczestników tego wydarzenia z bohaterką, która mimo wieku i poważnego kalectwa (w powstaniu straciła nogę) nie dawała oznak zmęczenia. - To dla mnie ogromne przeżycie, bo to powstanie jest mi bardzo bliskie - powiedziała, przyjmując kwiaty od kolejnych delegacji, m.in. ze Stowarzyszenia Pro Patria i od członków Stowarzyszenia Historycznego im. 11 Grupy Operacyjnej NSZ.

- O czym chcecie się dowiedzieć? Pytajcie - zachęcała młodych Katarzyna Nowakowska. I popłynęła rzeka wspomnień, związanych z powstaniem, które jak mówiła sanitariuszka "Kasia", choć pełne strasznych ofiar i nieszczęść, nie mogło się nie wydarzyć i nie poszło na marne. Powstańcy szykowali się na 3 dni, po których mieli przejąć Warszawę z rąk okupanta. Wszystko, jak wiadomo, potoczyło się inaczej.

Katarzyna Nowakowska z domu Rabińska była sanitariuszką w batalionie "Golski", pluton 161, walczącym na terenie Politechniki Warszawskiej. Odznaczona Krzyżem Walecznych. Jednak, paradoksalnie, nad jej pierwszymi godzinami w powstaniu ciążyło widmo…sądu wojskowego.

Pracowała wtedy jako sprzedawczyni w prywatnej cukierni. 1 sierpnia 1944 r., gdy dostała telefon z komendy, nie było nikogo, kto mógł ją zastąpić. Tylko ona i dozorca. Właściciel cukierni nie przyszedł, więc po długim wyczekiwaniu zamknęła kawiarnię. Z domu wzięła torbę sanitarną i jedzenie na 3 dni i pobiegła na teren Politechniki Warszawskiej. Spóźniła się. - Dziewczyny mówią mi - niedobrze, twój komendant pytał się o ciebie i jak przyjdziesz, masz iść do raportu. Komendant mówi do mnie - "będziesz postawiona przed sąd wojskowy". Mówię to dziś dlatego, żeby pokazać, że to jednak było prawdziwe wojsko i wszyscy byli traktowani jednakowo. Możecie sobie wyobrazić, co czułam… Ja, która zawsze marzyłam, że będę najlepsza, że będę pierwsza. Przeżyłam to ogromnie. Ale sytuacja na terenie politechniki była fatalna i moja sprawa została odsunięta - wspominała Katarzyna Nowakowska ps. Kasia.

W 3. dniu powstania, w czasie udzielania pomocy rannym, sama została postrzelona. Chociaż miała wspaniałą opiekę w szpitalu Sano - znakomitych lekarzy chirurgów, nie było sprzętu i odpowiednich narzędzi chirurgicznych. Nogę amputowano. - Koledzy zabrali mnie na kwaterę i chociaż nie byłam już sanitariuszką czynną, wykonywałam wszystkie prace administracyjne i robiłam opatrunki, na siedząco.

Po kapitulacji, członkowie jej batalionu wyszli jako ludzie cywilni. Ona jako żołnierz. - Musiałam wrócić do szpitala, by mieć jakąś opiekę. Niemcy wywieźli mnie do obozu jenieckiego w Zeithein. 2 tygodnie jechaliśmy. To był obóz jeszcze z czasów I wojny światowej, położony w ogromnej nizinie, gdzie był malaryczny klimat. Przesiedziałam tam całe 9 miesięcy - wspominała. Większość jeńców po wyzwoleniu przeszła na drugą, aliancką stronę Łaby, z opaskami francuskimi. - Ja miałam straszną nostalgię - mówi pani Katarzyna. Wróciła do Polski.

- Wtedy, w czasie powstania, cały teren, na którym się ono rozgrywało, to była Polska. Mieliśmy wszystko - radio, pocztę, kościoły, gdzie odprawiane były Msze św. i zawierane małżeństwa. Żyło się tak jak w wolnej Polsce - wspominała jasne strony powstania ’44. Najszczęśliwszy dzień? Poranek 19 września, gdy wojska alianckie przedarły się przez front niemiecki i zrzuciły na Warszawę amunicję, broń, środki opatrunkowe, żywność. - To był dzień radości. Myśleliśmy, że to będzie powtórzone. Niestety, to był tylko jeden raz - wspomina dziś Katarzyna Nowakowska. Był też inny radosny moment. - Kilka osób z naszego batalionu otrzymało Krzyż Walecznych, wśród nich byłam odznaczona ja. Chłopcy urządzili nam niespodziankę. Przeczołgali się na Pole Mokotowskie i zdobyli pomidory, zabili też dwa koty i z nich zrobili kotlety mięsne. Myśmy jedząc, nie wiedzieli o tym - opowiadała swoim gościom dawna sanitariuszka "Kasia".

W postaniu głód był straszny, ale za to ludzka pomoc i ofiarność wielka. - Tam był taki stosunek człowieka do bliźniego, jaki powinien być do człowieka. Jeden drugiemu naprawdę pomagał. Liczyły się przede wszystkim honor, prawość i sumienie. To było pokolenie, gdzie wartościami była sprawiedliwość i prawda. To są rzeczy, które dzisiaj zanikają. Gdy jestem na spotkaniach z młodzieżą, powtarzam, że gdy doszłam do tego, że człowiek nie powinien kłamać, to się stałam wolnym człowiekiem. Kłamstwo to jest niewola - mówi Katarzyna Nowakowska w rozmowie z GN.

Patriotyzm wyniosła z domu. - Mój ojciec był podpułkownikiem kawalerzystą. Te trzy słowa: Bóg, Honor, Ojczyzna zawsze były w naszej rodzinie na pierwszym miejscu. Zawsze się tym żyło. Wierzyliśmy i walczyliśmy o Polskę, jaką znaliśmy przed wojną - wspomina.

Utrata nogi w powstaniu była dla niej wielką próbą. - Najgorsze na początku było poczucie, że będę bezużyteczna. Gdy zostałam ranna, pomyślałam: "Za co mnie Pan Bóg tak skarał? Ja miałam tyle z siebie dać..." A jednak co mogłam, to dałam.

Dzisiaj pani Katarzyna chce, aby kolejne pokolenia nie zapomniały o powstaniu, by nie zapomniały o tym wielkim zrywie. By nie zapomnieć o wartościach, jakie ukształtowały jej pokolenie. Sama starała się przekazać je swojej rodzinie.

- Tymi wartościami są: umiłowanie ojczyzny, umiłowanie wolności, pamięć o bohaterach powstań narodowych, ale też i męstwo, prawość, solidarność. Bardzo ważną wartością jest też wiara, do której odnosi się stara żołnierska dewiza - "Bóg, Honor, Ojczyzna" - mówi syn pani Katarzyny, Krzysztof Nowakowski, dawny działacz pierwszej "Solidarności". - Mając tak wspaniałe osoby w mojej rodzinie, jak mamusia - powstaniec warszawski, i mój dziadek, Stanisław Rabiński, który współtworzył Legiony Piłsudskiego, mogę być z tego faktu dumny, ale zdaję sobie sprawę, że to zobowiązuje mnie osobiście oraz moje pokolenie do zachowania pamięci oraz właśnie tych wartości, za które oni walczyli i przelewali krew.

1 / 1
Spotkanie z powstańcem - sanitariuszką "Kasią"

Foto Gość DODANE 01.08.2019 AKTUALIZACJA 02.08.2019

Spotkanie z powstańcem - sanitariuszką "Kasią"

​W 75. rocznicę wybuchu powstania warszawskiego dawną sanitariuszkę Katarzynę Nowakowską ps. Kasia odwiedziła grupa płocczan, zaangażowanych w stowarzyszenia i środowiska patriotyczne.  
oceń artykuł Pobieranie..
0 FB tweetnij
drukuj wyślij zachowaj
TAGI:
  • KATARZYNA NOWAKOWSKA PS. KASIA
  • POWSTANIE WARSZAWSKIE
  • POWSTAŃCY WARSZAWSCY
  • PŁOCK

am

Polecane w subskrypcji

  • Szkaplerz – skromny, mały znak, symbolizujący inną rzeczywistość
    • Kościół
    • Marcin Jakimowicz
    Szkaplerz – skromny, mały znak, symbolizujący inną rzeczywistość
  • Do Rzymu na dwóch kółkach. Wieźli intencje przez 4000 km
    • Kościół
    • Katarzyna Widera-Podsiadło
    Do Rzymu na dwóch kółkach. Wieźli intencje przez 4000 km
  • Kard. Ryś dla „Historii Kościoła”: Oficjalne nauczanie Kościoła nigdy nie było antysemickie
    • Historia Kościoła
    • Rozmowa Jacka Dziedziny
    Kard. Ryś dla „Historii Kościoła”: Oficjalne nauczanie Kościoła nigdy nie było antysemickie
  • Zamiana WIBOR-u na POLSTR. Co to oznacza dla Twojego kredytu?
    • Ekonomia
    • Karol Białkowski
    Zamiana WIBOR-u na POLSTR. Co to oznacza dla Twojego kredytu?
  • Szkaplerz jak obrączka. „Nie jest amuletem, nie jest drogą na skróty”
    • Rozmowa
    • Przemysław Kucharczak
    Szkaplerz jak obrączka. „Nie jest amuletem, nie jest drogą na skróty”
  • Strefa Chwały to nie tylko rekolekcje, ale też miejsce odkrywania i rozwijania talentów
    • Kościół
    • Szymon Babuchowski
    Strefa Chwały to nie tylko rekolekcje, ale też miejsce odkrywania i rozwijania talentów
  • Szkaplerz – skromny, mały znak, symbolizujący inną rzeczywistość
    • Kościół
    • Marcin Jakimowicz
    Szkaplerz – skromny, mały znak, symbolizujący inną rzeczywistość
  • Do Rzymu na dwóch kółkach. Wieźli intencje przez 4000 km
    • Kościół
    • Katarzyna Widera-Podsiadło
    Do Rzymu na dwóch kółkach. Wieźli intencje przez 4000 km
  • Kard. Ryś dla „Historii Kościoła”: Oficjalne nauczanie Kościoła nigdy nie było antysemickie
    • Historia Kościoła
    • Rozmowa Jacka Dziedziny
    Kard. Ryś dla „Historii Kościoła”: Oficjalne nauczanie Kościoła nigdy nie było antysemickie
  • Zamiana WIBOR-u na POLSTR. Co to oznacza dla Twojego kredytu?
    • Ekonomia
    • Karol Białkowski
    Zamiana WIBOR-u na POLSTR. Co to oznacza dla Twojego kredytu?
  • Szkaplerz jak obrączka. „Nie jest amuletem, nie jest drogą na skróty”
    • Rozmowa
    • Przemysław Kucharczak
    Szkaplerz jak obrączka. „Nie jest amuletem, nie jest drogą na skróty”
  • Strefa Chwały to nie tylko rekolekcje, ale też miejsce odkrywania i rozwijania talentów
    • Kościół
    • Szymon Babuchowski
    Strefa Chwały to nie tylko rekolekcje, ale też miejsce odkrywania i rozwijania talentów
  • Szkaplerz – skromny, mały znak, symbolizujący inną rzeczywistość
    • Kościół
    • Marcin Jakimowicz
    Szkaplerz – skromny, mały znak, symbolizujący inną rzeczywistość
  • Do Rzymu na dwóch kółkach. Wieźli intencje przez 4000 km
    • Kościół
    • Katarzyna Widera-Podsiadło
    Do Rzymu na dwóch kółkach. Wieźli intencje przez 4000 km
  • O nas

    • O wydawcy
    • Zespół redakcyjny
    • Sklep
    • Biuro reklamy
    • Prenumerata
    • Fundacja Gościa Niedzielnego
    Zgłoś błąd
  • DOKUMENTY

    • Regulamin
    • Polityka prywatności
  • KONTAKT

    • Napisz do nas
    • Znajdź nas
      • Newsletter
        • Zapisz się już dziś!
  • IGM
  • Gość Niedzielny
  • Mały Gość
  • Historia Kościoła
  • Gość Extra
  • Wiara
  • Foto Gość
  • Fundacja Gość Niedzieleny
Zgłoś błąd

Copyright © Instytut Gość Media. Wszelkie prawa zastrzeżone.

  • Facebook
  • Twitter
  • Insta
  • YT
WERSJA Desktop