W diecezji płockiej dobiega końca jubileuszowy Rok św. Zygmunta, ogłoszony z okazji 1500. rocznicy męczeńskiej śmierci króla i męczennika.
Niemal od początku dzieje diecezji płockiej splotły się z kultem św. Zygmunta, bo już w XII w. bp Werner sprowadził jego relikwie do płockiej katedry. Obecny w tytułach pięciu kościołów i parafii, widoczny w ołtarzach i polichromiach świątyń, a przede wszystkim obecny w słynnych relikwiach przechowywanych w piastowskiej hermie w Płocku przez tyle wieków nie przebił się do szerszej świadomości wiernych i nie odcisnął się w pobożności ludu północnego Mazowsza. Nawet w samym Płocku, którego jest patronem, św. Zygmunt pozostaje w cieniu. Niestety, nawet kończący się Rok św. Zygmunta nie przyniósł przełomu, jeśli chodzi o rozprzestrzenianie się jego kultu.
W minionych wiekach jego imię nosili polscy królowie, do dziś pozostaje patronem Płockiej Kapituły Katedralnej, sam św. Zygmunt był królem w odległych czasach w dalekiej Burgundii; być może to wszystko powodowało, że jego kult w pewnym sensie zatrzymał się na poziomie elit i nie przeniknął szerzej do świadomości wiernych. Niemniej, jego życie w swoich moralnych i duchowych przełomach wciąż pozostaje znakiem i wyzwaniem, także dla współczesnych chrześcijan.
Żył w VI wieku, urodził się prawdopodobnie ok. 474 roku. Był synem Gundebalda, ariańskiego króla Burgundów. Pod wpływem matki, która była katoliczką, i Awita, biskupa Venne († 518), przyjął chrzest i stał się gorliwym katolikiem. Stało się to między 502 a 507 rokiem. W 515 r. ufundował klasztor św. Maurycego w Agaunum, w Valais. Miejsce to było szczególne, bo tam właśnie za panowania Dioklecjana i Maksymiana, w końcu III wieku, pełnił służbę legion ciemnoskórych Nubijczyków, zwany "tebańskim", od Teb w Górnym Egipcie. Ustne podanie głosi, że byli wśród nich chrześcijanie, zapewne Koptowie, których Maksymian chciał zmusić do złożenia ofiar bogom i dokonania masakry chrześcijan żyjących w Octodure (dziś Martigny). Sześciotysięczny oddział pod wodzą Maurycego odmówił wykonania rozkazu, za co został wycięty mieczem. Wydarzenie miało miejsce ok. 280 r. lub 290 r. w pobliżu Octodure. Tam też pogrzebano wymordowanych.
Było to wydarzenie niespotykane, świadczyłoby o niezwykłej sile ducha tebańczyków. Cokolwiek jednak się stało, od V w. napływały tam tłumy, a sława męczenników rozchodziła się szeroko. Wystarczy wspomnieć, że kopię włóczni św. Maurycego otrzymał w 1000 r. od cesarza Ottona III Bolesław Chrobry. I to właśnie w takim miejscu Zygmunt ufundował i uposażył klasztor. Znana jest dokładna data jego poświęcenia: 22 września 515 roku.
"W tym klasztorze zainaugurowano tzw. laus perennis, czyli śpiewanie oficjum Bożego dniem i nocą. Mnisi benedyktyńscy, którzy tam zostali osadzeni i uposażeni przez Zygmunta, byli zapewne dość liczni, skoro tworzyli pięć grup wykonujących dniem i nocą »boską psalmodię«. Jednocześnie strzegli sanktuarium i troszczyli się o przybywających tam pielgrzymów" - pisał o tym miejscu znawca tematyki kultu św. Zygmunta ks. dr Andrzej Rojewski.
W 517 r. Zygmunt został obwołany królem Burgundii, jego poddani jednak byli arianami i niechętnie patrzyli na króla dbającego o rozwój katolicyzmu. Kraj był miotany wewnętrznymi sporami i napięciami, a ich kulminacja nastąpiła w 522 r., gdy król skazał na śmierć swojego syna z pierwszego małżeństwa - Sygeryka - oskarżonego przez macochę o spisek przeciw królowi. Należy przypuszczać, że ta nazbyt pochopna decyzja podyktowana była jego gwałtownym usposobieniem. Zygmunt podjął pokutę w zbudowanym przez siebie klasztorze w Agaunum. Duchową "pamiątką" po jego pokucie była właśnie laus perennis, odprawiane bez ustanku, dniem i nocą. Z czasem stało się to wzorem dla innych klasztorów we Francji.
Zbrodniczy czyn dokonany przez króla Zygmunta pociągnął za sobą tragiczne konsekwencje - w 523 r. Frankowie zawładnęli Burgundią, zabili króla Zygmunta wraz z całą rodziną, a ich ciała wrzucono do studni. Stało się to 1 maja 523 r., choć niektóre źródła podają rok 524. Większość źródeł przyjmuje jednak rok wcześniejszy. Potem wydobyto szczątki pomordowanych i złożono w Agaunum. W ten sposób relikwie Zygmunta dołączono do Maurycego i całej legii męczenników.
Powstała również legenda o królu męczenniku, która zapominała o błędnych poczynaniach króla, a idealizowała jego sylwetkę. Opowiadała ona m.in., że trzy lata po zabójstwie króla opat klasztoru św. Maurycego miał widzenie anioła, który kazał mu wydobyć ze studni zwłoki Zygmunta i wspólnie z nim zamordowanych, i kazał je przenieść do klasztoru w Agaunum. Ten obraz z legendy o świętym królu jest przedstawiony na witrażu w kaplicy św. Zygmunta w katedrze płockiej.
Z pewnością król Zygmunt pod wieloma względami nie należał do wybitnych postaci swej epoki, tym bardziej że ciążył na nim zarzut skazania na śmierć własnego syna. Nad to wszelkie zło większe są jednak nawrócenie Zygmunta, jego pokuta i męczeńska śmierć. I jako takiego zapamiętał go Kościół. - W oczach ludzi im współczesnych te osoby zasługiwały na cześć. Wtedy w mentalności ludzi było utwierdzone przekonanie i umiejętność dostrzeżenia w człowieku choćby odrobiny dobra. Patrzono na niego i zaraz szukano w nim dobra. Była pewna prawidłowość: im mniej wiedziano o kimś, tym lepiej o nim mówiono. To była swoista fantazja, aby pokazać dobro. Niestety, jest to umiejętność daleka od dzisiejszego, często podejrzliwego i krytycznego spojrzenia na człowieka - podkreśla liturgista ks. Rojewski. To dlatego w Litanii do św. Zygmunta znajdują się m.in. następujące wezwania: "poszukujący drogi do królestwa niebieskiego", "powracający do jedności z Kościołem", "odważny w praktykowaniu wiary wśród innowierców", "uwalniający jeńców z niewoli", "dbający o potrzebujących pomocy", "niosący światło wiary swoim poddanym", "naprawiający swoje błędy".
wp