Święty z Neapolu, lekarz ubogich i apostoł świeckich jest odtąd szczególnym orędownikiem w Dobrzyniu nad Wisłą.
Z inicjatywy ks. proboszcza Artura Janickiego biskup Piotr Libera wprowadził relikwie św. Józefa Moscatiego do parafii pw. Wniebowzięcia NMP, poświęcił także jego obraz w kościele.
- Staje pośród nas św. Józef Moscati. Witamy Cię, lekarzu dobry, człowieku miłosierdzia. My obiecujemy nie tylko podziwiać Twój przykład, otaczać czcią Twoje relikwie, ale przede wszystkim żyć miłością i prawdą Ewangelii jak ty - mówił biskup Piotr. - On patrzy na nas z obrazu, zza szkieł okularów, spokojnym spojrzeniem dobrego lekarza, jakby chciał powiedzieć sercom naszym słowa, na które czekamy od każdego lekarza: proszę się nie niepokoić, z Bożą pomocą będzie dobrze… - mówił w homilii.
Dlaczego święty z tak daleka ma stać się szczególnym drogowskazem dla ludzi w Dobrzyniu? - Akurat w tym momencie zawirowań, lęków i niepokojów ten święty, dobry lekarz, jest nam potrzebny jako wskazówka od Boga! - mówi z przekonaniem ks. Janicki, proboszcz parafii pw. Wniebowzięcia NMP w Dobrzyniu nad Wisłą, który sprowadził z Neapolu relikwie św. Józefa Moscatiego.
Sam zachwycił się jego osobą i dziełem, gdy był na studiach w Rzymie. Wtedy odwiedzał często Neapol i kościół, w którym jest grób świętego. Mówi, że lekcja płynąca z jego życia jest prosta i przejrzysta dla każdego, kto chce żyć uczciwie z Bogiem i z sobą samym. - Wszystkie jego działania ukierunkowane były na przybliżanie się do Boga poprzez realizację swojego powołania naukowego i lekarskiego. Ze swej profesji uczynił także duchowe narzędzie w zbliżaniu ludzi do Boga. Wierzę, że dziś jest to szczególnie potrzebne. Ten święty chce nam pomóc w trosce o duszę i o ciało, wskazuje na źródło uzdrowienia - Jezusa. Moscati uczy nas miłości do Eucharystii, która daje siłę do dobrego życia; motywuje do nauki i pracy, abyśmy inwestowali w siebie i dali z siebie coś innym, uczy wreszcie bezinteresowności - mówi ks. proboszcz.
W parafii jest odmawiana litania i modlitwy za wstawiennictwem nowego orędownika, a od września - każdego 27. dnia miesiąca będzie odprawiana Msza św. wotywna z prośbą o uzdrowienie.
Do Dobrzynia trafił, jako relikwia, fragment płaszcza lekarskiego Józefa Moscatiego. - Gdy zostałem proboszczem w Dobrzyniu, udałem się jeszcze raz do Neapolu, do grobu mojego ulubionego świętego, aby prosić go o wstawiennictwo. Owocem tej modlitwy było przesłanie, które odczytałem: dlaczego nie zabierzesz mnie do siebie. Owszem, to osobiste doświadczenie, czytelne może tylko dla mnie, ale w sercu noszę ogromną wiarę, że jak od 100 lat za sprawą Moscatiego wielkie rzeczy dzieją się w Neapolu, tak od dzisiaj mogą się dziać również w Dobrzyniu nad Wisłą - mówi proboszcz.
Ks. Janicki z pasją opowiada, kim był św. Moscati: - Odwiedzając raz chorego, który ogromnie kochał swe dzieci i dla nich jedynie zdawał się żyć, doktor stwierdził symptomy szybko nadchodzącej śmierci. Chory tymczasem skarżył się i wyczekiwał pocieszającej diagnozy. Moscati, znając religijność chorego, odpowiedział prawie bezlitośnie w formie zapytania: "Czy pan jest chrześcijaninem? A więc niech pan idzie z Bogiem!". Ta smutna, ale po męsku dana i na pozór szorstka odpowiedź skłoniła chorego do starannego i śpiesznego przygotowania się na śmierć, którą przyjął pokornie. Moscati wyznawał zasadę: "mało mów, dużo czyń, wszystko znoś". Często powtarzał, że Boga czci się nie samą modlitwą, ale i pracą. Gdy jedna z pacjentek uchylających się od stosowania środków leczniczych, odezwała się do niego, że zawsze modli się do Boga o zdrowie, i że to jej wystarcza, ten odrzekł z wyrzutem: oto typowa religijność niewieścia: modlić się, nie czyniąc nic i uważać, że w ten sposób spełniło się obowiązki chrześcijanina. Niechże pani zrozumie, że dla dobra jej więcej jest teraz potrzebny jeden zastrzyk niż odmówienie wielu modlitw. A zapytany raz o zdrowie, odrzekł w przeczuciu śmierci: trzy czwarte mej istoty już przebywa na tamtym świecie, jedna czwarta jeszcze czołga się po ziemi.
wp