Misje z perspektywy dzieci to nie odległa rzeczywistość, ale interesujące dzieło, w które chętnie się angażują.
Małe Maryje z Dzieciątkami i Józefowie, zastępy pastuszków, aniołków i królów kolędują w tych dniach z myślą o misjach. Warto przyjrzeć się świadectwu małych kolędników misyjnych, którzy 10 stycznia spotkali się w Baboszewie k. Płońska. Mszy św. dla nich przewodniczył biskup Mirosław Milewski.
– Widzę, jak pociąga ich wielki zapał i entuzjazm, jak zapalili się do dobrej akcji, nie z myślą o sobie, ale o swych rówieśnikach z biedniejszych krajów – opowiada ks. Zbigniew Olszewski, proboszcz z Niedzborza, gdzie kolęduje aż 11 grup dzieci – łącznie 60 osób.
W tych dniach – po dwóch latach przerwy z powodu pandemii – wyruszyli na szlak także mali kolędnicy misyjni w parafii Krysk. Opiekuje się nimi katechetka Eliza Łoniewska, która przygodę z kolędnikami misyjnymi zaczęła w 2000 r., a jej zaangażowanie na tym polu jest wyjątkowe. – Chodzi ze mną już drugie pokolenie, ale cieszę się, że mogę liczyć również na takie rodziny, gdzie angażują się w to dzieło też dziadkowie – mówi pani Eliza. Jaki jest sens tej bożonarodzeniowej akcji misyjnej? – To rzucanie ziarenka w serca tych dzieci, aby któreś z nich pomodliło się i pamiętało o jakimś datku, ofierze dla rzecz misjonarzy – podkreśla.
W tym dziele ważna jest współpraca z rodzicami, bo to oni pomagają w przemieszczaniu się grup kolędniczych do innych miejscowości, oni również towarzyszą i przygotowują stroje swym pociechom. Kiedyś kolędnikom jadącym do Płocka pomogli także strażacy, którzy swym wozem powieźli je na jasełka do biskupa. – W ten sposób dzielimy się radością z narodzenia Jezusa, uwrażliwiamy też na potrzeby dzieci z różnych części świata, zbieramy ofiary, a w tym roku przeznaczamy je na dzieci z Papui-Nowej Gwinei. Także dorośli przeżywają nasze kolędowanie, czekają na nas, przygotowują poczęstunek, takiej dobroci się nie zapomina. A kiedy zdarza się, że ktoś nas nie przyjmuje, wyjaśniam dzieciom, że mogą się poczuć jak prawdziwi misjonarze, którzy też nie zawsze są przyjmowani – wyjaśnia Eliza Łoniewska.
– Kiedyś powiedział mi jeden z biskupów na misjach: zostaw dorosłych miłosierdziu Bożemu, a zacznij od pracy z dziećmi – opowiada ks. dr Jarosław Tomaszewski, p.o. sekretarz krajowego Papieskiego Dzieła Rozkrzewiania Wiary i Papieskiego Dzieła św. Piotra. Przez wiele lat pracował m.in. w Irlandii i Urugwaju, w praktyce więc doświadczył, jak przekazuje się wiarę przez młodsze i starsze pokolenia. – Są takie kraje misyjne, gdzie kontakt z dzieckiem jest najlepszy. Rodzice i dziadkowie są często zaplątani w sekty, albo mają uprzedzenia do Kościoła, zaś dzieci są nieskażone tymi zależnościami. Ale w pracy z nimi trzeba zacząć od sportu, zabawy, spotkania. Potem, w naturalny sposób przyjdzie też czas na katechezę i formację duchową – zauważa ks. Tomaszewski.
Dzieci z pewnością pociąga folklor misyjny, ciekawość świata, barwny obraz i możliwość komunikacji w innych językach. Dlatego do pracy na polu misyjnym mogą włączyć się nie tylko katecheci. Ksiądz Jarosław Tomaszewski opowiada o nauczycielce Annie Spale z Koluszek, która uczy języka angielskiego w szkole podstawowej i znalazła świetny sposób, aby swych uczniów zmotywować do nauki języka przez kontakt z rówieśnikami z innych krajów, zwłaszcza z obszaru misji. – Piszą więc albo rozmawiają przez komunikatory z dziećmi, nawet z bardzo daleka. A poznając bliżej ich warunki życia, organizują dla nich pomoc. Tak więc nawet nauka angielskiego może pomóc misjom – dodaje ks. sekretarz.
Z pewnością mocnym wsparciem dla animacji misyjnej dzieci w Polsce jest wciąż wierząca rodzina. – Gdy odwiedzam różne parafie, spotykam młode małżeństwa z dziećmi w Kościele. Jakaż to wielka wartość i wsparcie dla tego apostolstwa. Tylko musimy chcieć wykorzystać ten ogromny potencjał dla pracy Kościoła – dodaje ks. Jarosław Tomaszewski.
Na czym polega natura pracy misyjnej z dziećmi, która nie ogranicza się tylko do dorocznego kolędowania? – Tu chodzi o stałą formację tych dzieci i tworzenie ognisk misyjnych. Na spotkaniach chodzi o wspólną modlitwę, zabawę i integrację najmłodszych, aby w naturalny sposób dołożyli swój grosz do rozkrzewiania wiary, choćby przez uczenie ich, by przekazywali małą, regularną ofiarę na rzecz misji. W tej pracy pomaga z pewnością diecezjalny dzień kolędników, a przede wszystkim systematyczna i oddana praca katechetów – zauważa ks. dr Tomaszewski.
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się