- Bóg przychodzi nie tylko w momentach "łał", ale w codzienności... Są jednak znaki, takie małe cuda, które każą nam ufać i mieć nadzieję - mówili w sobotę uczestnicy diecezjalnego dnia wspólnoty oazy w parafii w Miszewie Murowanym podczas ponadgodzinnego bloku świadectw.
Nieodłączna część takiego spotkania, jakim są świadectwa, to zawsze żywa lekcja wiary. Znamiennie, że tym razem więcej osób niż początkowo deklarowano, bo aż pięcioro młodych ludzi i trzy małżeństwa, zdecydowało się podzielić tym, co przeżyły podczas rekolekcji wakacyjnych. Ich historie pokazały przede wszystkim, że to zawsze wygrany i wartościowy czas, nawet jeśli niesie trudności i początkowe rozczarowania.
Tak było w przypadku Agaty, która przeżywała swój III stopień oazy młodzieżowej w diecezji przemyskiej, niedaleko granicy z Ukrainą. Przyznała, że rodzice nie byli zachwyceni jej pomysłem, ona sama, przeżywszy już jako animatorka w te wakacje jedną oazę, miała ochotę zrezygnować. Wspominała, że najpierw było 10 godzin jazdy na miejsce, potężne zmęczenie, potem zadziwienie nad "oschłością" programu tych rekolekcji, w dodatku obecność rodzin przeżywających po sąsiedzku oazę wakacyjną Domowego Kościoła, co na początku wszyscy przyjęli z obustronna niechęcią. - Oaza nie była łatwa, ale nauczyła mnie dużo pokory. Zrozumiałam, że trzeci stopień skupia się nade wszystko na Eucharystii - że ona jest najważniejszym punktem dnia. Chodzi w tym o to, by zachwycić się Eucharystią i czuć jej świętość, nawet wtedy, gdy potem narzekamy, że w parafii organista fałszuje, a ksiądz mówi nudne kazania - tłumaczyła Agata.
Również, jak wspominała, obecność na miejscu oazowiczów z DK miała swoje dobre strony i zaowocowała w wielu rozmowach młodych z małżeństwami. - Mieliśmy nabożeństwo Drogi Krzyżowej blisko granicy z Ukrainą, w fortach z II wojny światowej. To już były góry i musieliśmy wspinać się po łańcuchach. Wtedy zrozumieliśmy, że sami byśmy tej drogi nie przeszli, że potrzebny był nam drugi człowiek - mówiła oazowiczka.
Świadectwa piątki młodych ludzi pokazywały, że młodzież szuka i doświadcza Boga nie tylko na poziomie silnych, ale łatwych emocji i niezwykłych doznań. - Zrozumiałam, że niekonieczne są potrzebne momenty "łał", ale Bóg jest obecny w naszym codziennym życiu, i tylko z Nim mogę dążyć do tego, by pokochać siebie. Zrozumiałam to w czasie adoracji w ciszy, której do tej pory nie lubiłam, bo zawsze coś mnie rozpraszało - opowiadała Julia, która uczestniczyła w oazie II stopnia w Gliczarowie Górnym. Dla innego oazowicza - Marcina - rekolekcje w Częstochowie ze starszymi uczestnikami - studentami - przyniosły doświadczenie Kościoła radosnego, szczęśliwego. - Zrozumiałem, że gdy Pan Bóg jest na pierwszym miejscu, to wszystko jest na swoim miejscu - przypomniał oazowicz.
- Rok formacyjny bez rekolekcji wakacyjnych jest rokiem straconym. One dają nam bardzo dużo - padło z kolei w świadectwie małżeństwa Anny i Jerzego Stefańskich, którzy uczestniczyli w 5-dniowej sesji pilotowania kręgów, zorganizowanej w Popowie. - Znaleźliśmy się na rekolekcjach zaledwie 50 km od własnego domu i zastanawialiśmy się, co w tej znajomej okolicy będziemy robić w czasie wolnym. Okazało się, że to był wspaniały czas bycia razem dla naszej rodziny i jedne z lepszych rekolekcji. Mieliśmy ze sobą walizkę gier planszowych, chodziliśmy wspólnie na spacery do lasu, mieliśmy dla siebie czas, podczas gdy w domu wszystko robi się właściwie z zegarkiem w ręku - mówiła pani Anna. To właśnie czas, ale też rozeznawanie i relacje były tematami sesji, w której uczestniczyli, ucząc się, jak prowadzić kręgi oazowe. - Uświadomiliśmy sobie, że bez relacji w małżeństwie nie można dobrze służyć we wspólnocie. Dlatego zadbanie o tę relację jest kluczową sprawą. Druga rzecz - nie stworzymy relacji w małżeństwie, jeśli nie będziemy mieli osobistej relacji z Bogiem - przekonywała A. Stefańska.
Doświadczeniami z niezwykłych rekolekcji, jakimi były Światowe Spotkania Rodzin w Rzymie w sierpniu, podzielili się z młodzieżą i małżeństwami Aldona i Artur Wiśniewscy, którzy byli delegatami Episkopatu Polski na ten kongres. - Im mniej będzie "funkcjonariuszy" wśród księży i świeckich, a więcej autentycznych duszpasterzy przygotowanych do pracy z rodziną oraz świeckich żyjących wiarą, tym bardziej będzie to Kościół Chrystusowy - to jedno z przesłań, jakie poruszyło na rzymskim kongresie A. Wiśniewskiego. Jego żona niespodziewanie podzieliła się świadectwem już z zupełnie innych "rekolekcji", przeżytych u rodziny w Stanach Zjednoczonych. - Przez ostanie dwa tygodnie towarzyszyłam rodzonej siostrze, która boryka się od dawna z ciężką chorobą nowotworową - ma białaczkę i chłoniaka. Gdy przyjechałam do niej, zobaczyłam tam coś niezwykłego. Zobaczyłam moją siostrę tak cierpiącą, ale też tak rozmodloną, tak wierzącą, przy tym ufającą, że nie przeżyłam czegoś takiego w swoim życiu - opowiadała A. Wiśniewska, wspominając też o małych znakach, które w tej sytuacji niosą nadzieję i zachęcają do tego, by ufać.
Do uczestników dnia wspólnoty przyjechał biskup senior Piotr Libera, który po czasie świadectw przewodniczył Mszy św. - Jeśli może jesteś na jakiejś granicy, zobacz, czy nie prowadzi cię tam miłosierdzie. Jeśli przekraczasz jakąś granicę, zapytaj siebie, czy tu chodzi o przeprowadzenie twojej woli, czy chodzi o spełnienie twoich pragnień i twoich ambicji. Czy być może to Bóg zaprasza cię do czegoś więcej, do czegoś, czego się nie spodziewasz, a co będzie doświadczeniem pełni Jego łaski i okazaniem miłosierdzia tym, którzy tak samo jak ty fascynują Boga - mówił.
Ten powakacyjny dzień wspólnoty był także czasem podziękowania dotychczasowemu moderatorowi diecezjalnemu Ruchu Światło-Życie ks. Marcinowi Kędzi, który rozpocznie przygotowanie do misji na Jamajce, a jednocześnie powitaniem nowego moderatora ks. Piotra Gadomskiego, proboszcza wspólnoty parafialnej w Miszewie Murowanym. Nowe obowiązki w Ruchu przyjęły także dwa małżeństwa z Domowego Kościoła naszej diecezji. Posługę par rejonowych rozpoczęli Mirosława i Zbigniew Chrzanowscy (przejmując obowiązki po Barbarze i Macieju Jasińskich w rejonie rypińskim) oraz Krystyna i Andrzej Lewiccy (przejmując posługę w rejonie przasnyskim po Annie i Jerzym Stefańskich).
Agnieszka Małecka