Jeszcze pątnicy nie widzą wieży klasztoru, jeszcze nie patrzą w cudowne oblicze Czarnej Madonny, ale już drodze dokonało się w nich to, co najważniejsze.
Diecezjalna pielgrzymka z Płocka jest u szczytu Jasnej Góry.
- Pielgrzymka to ludzie; więcej, to przyjaciele, ludzie bezinteresowni i ofiarni. To dzięki nim ta wakacyjna przygoda wiary wciąż trwa! - mówił na ostatnim wieczornym apelu w Wierzchowisku k. Częstochowy ks. Jacek Prusiński. A obecny wśród pątników biskup Piotr Libera dziękował im "za upór woli, ich bolące nogi, omodlone intencje i niezwykłą medytację o Eucharystii", bo w czasie drogi pielgrzymi wielokrotnie zatrzymywali się na chwile adoracji Najświętszego Sakramentu.
- To była adoracja połączona z ofiarą, bo na postojach obok odpoczynku było również zaproszenie do modlitwy - opowiada pani Maria z Płocka. To była jej piąta pielgrzymka na Jasną Górę, choć jak sama przyznaje, niełatwa. - Była trudna i wymagająca, ale z pewnością było to zaproszenie do głębszego przeżywania wiary i życiowych trudów - dodaje pani Maria.
Najdłużej, bo 12 dni, szli do Czarnej Madonny pątnicy z Mławy i okolic. W tym roku wędrowało w ich grupie miedzianej 55. Są jednak pełni nadziei, że w przyszłym roku będzie ich o wiele więcej. - Wymyśliliśmy akcję swoistego apostolstwa pielgrzymkowego, aby w przyszłym roku każdy "wziął miedziaka na drogę", czyli zabrał ze sobą jeszcze jedną osobę - opowiada Wojciech, który również angażuje się w medialną promocję pielgrzymki.
Pani Ewa z Rypina wędruje po raz 25. na Jasną Górę. - Idę w intencji moich dzieci, aby żyły blisko Boga. To bardzo ciekawe, że im byliśmy bliżej Jasnej Góry, tym więcej było intencji dziękczynnych. W przedostatnim dniu drogi to szczególnie wybrzmiało w Różańcu - opowiadają panie Ewa i Alina z grupy brązowej.
W tym roku, ponieważ pielgrzymka rozpoczynała się i kończyła w weekend, wiele osób wykorzystało okazję, by do niej dołączyć. Wśród nich były dwie pątniczki z Ciechanowa. Przeszły więc ponad trzy dni drogi, a w pozostałe dni, gdy musiały iść do pracy, podjęły post.
Wzruszający moment dało się zauważyć na zakończenie ostatniego pielgrzymkowego apelu, gdy mimo deszczu, grupka pielgrzymów wciąż stała przy dużym obrazie Matki Bożej Częstochowskiej. Podchodzili do niego, dotykali, całowali, jakby już witali się z Matką.
Agnieszka Małecka, ks. Włodzimierz Piętka