Zwykle przyjeżdżali tu do pracy przy zbiorach truskawek i malin, ale już pierwszego dnia wojny na Ukrainie zrozumieli, że w mieszkańcach gmin Czerwińsk n. Wisłą i Załuski mają nie tylko pracodawców, ale także przyjaciół.
W Sanktuarium Matki Bożej Pocieszenia w Czerwińsku n. Wisłą od chwili wybuchu wojny codziennie zanosi się modlitwy o pokój. Na wzgórzu, gdzie od wieków króluje Hetmanka Mazowsza, pocieszenie i tymczasowy dom znajdują kolejne grupy kobiet i dzieci, m.in. ok. 40 osób z Żytomierza i jego okolic. - Martwią się o swoich. Mężowie, ojcowie zostali walczyć. Nie chcą siedzieć bezczynnie, chcą szukać zajęcia, pracy, żeby non stop nie myśleć o tym, co dzieje się w kraju – opowiada ks. Łukasz Mastalerz kustosz sanktuarium.
W domu rekolekcyjnym są 54 miejsca. Dodatkowo, jeśli będzie taka potrzeba, do użytku oddane zostaną te w klasztorze. - Przypominam moim parafianom, aby uczynki miłosierdzia nie tylko znać, ale też je autentycznie wypełniać. To jest właśnie ten czas, kiedy trzeba głodnych nakarmić, spragnionych napoić, nagich przyodziać, a podróżnych w dom przyjąć – dodaje ks. Mastalerz.
Plantacje owoców miękkich w okolicach Czerwińska n. Wisłą oraz Załusk od dawna zna wielu Ukraińców. Tylko przy zbiorach truskawek u gospodarzy z terenu Czerwińska, zatrudnia się ok. 20 – 25 tys. pracowników zza wschodniej granicy. Dlatego już od pierwszych dni wojny można tu było spotkać uchodźców. - Dzwonili i z dozą niepewności pytali, czy mogliby się u nas zatrzymać. Co można w takiej sytuacji odpowiedzieć? Przyjęliśmy rodzinę pani, która przyjeżdża do nas, do pracy. Zatrzymała się u nas jej siostra z dziećmi. Są bardzo wdzięczni, ale mają nadzieję, że ten koszmar szybko się skończy i wrócą. Obserwując to, co dzieje się w Ukrainie raczej prędko to nie nastąpi. Wielu gospodarzy pomaga. Nie zostawimy tych ludzi i jeżeli kolejni będą się odzywać, to też trzeba będzie im pomóc - opowiada pan Tomasz, plantator z Janikowa pod Czerwińskiem.
Tak samo postąpili gospodarze z terenu gminy Załuski, który bez wahania otworzyli swoje domy dla uchodźców. - Mamy listę domostw, którym świadczymy pomoc rzeczową i materialną w związku z pomocą dla Ukraińców. Mamy również przedsiębiorcę, który zadeklarował, że udostępni bazę kilkudziesięciu miejsc noclegowych. W związku z dużą liczbą dzieci z Ukrainy postanowiliśmy utworzyć odział przygotowawczy przy Szkole Podstawowej im. Jana Pawła II w Kroczewie. Dzieci mogą korzystać z darmowych posiłków w stołówkach szkolnych i z oferty zajęć sportowych. Rozmawialiśmy z uczniami, aby wspierali nowych kolegów i koleżanki w trudnej dla nich sytuacji – opowiada Kamil Koprowski, wójt gminy Załuski.
Emocje są bardzo skrajne. Z jednej strony nerwy, niepokój o bliskich, którzy zostali na Ukrainie, a z drugiej strony są łzy wzruszenia i wdzięczności za bezinteresownie okazaną pomoc. - Wśród mieszkańców mojej gminy widzę dużą troskę o ludzi, którzy przyjeżdżają. Przez lata sezonowej współpracy przy zbiorach truskawek wytworzyły się bliskie relacje między nimi, w niektórych przypadkach wręcz rodzinne – tłumaczy wójt Koprowski.
- Bardzo im współczujemy. Nastroje są mieszane. Są obawy, jest troska. Na dzień dzisiejszy, nie mamy u gospodarzy przypadkowych osób. U naszych plantatorów schronienie znaleźli ludzie, którzy byli w ich gospodarstwach już kilka lub kilkadziesiąt razy. Niektórzy znają się od lat - mówi Marcin Gortat, burmistrz Miasta i Gminy Czerwińsk n. Wisłą.
Podobnie jak w Załuskach szkoły z terenu gminy Czerwińsk tworzą klasy dla ukraińskich dzieci, aby mogły kontynuować naukę.
W obydwu gminach zlokalizowane są punkty, gdzie prowadzi się zbiórki najpotrzebniejszych rzeczy. Z tych zasobów w pierwszej kolejności zaopatrywane są potrzeby osób przebywających u rodzin z terenu gminy, a dopiero nadwyżki trafiają do magazynu centralnego.
- Ludzie mają wielkie serca. Każdy pomaga jak może, ale najtrudniejsze dopiero przed nami – mówi o postawie mieszkańców Czerwińska i okolic burmistrz Marcin Gortat.