- Król ukazał się światu, idźmy więc pokłonić się swojemu Królowi - od tych słów rozpoczął się uroczysty orszak w parafii Świętych Wita, Modesta i Krescencji.
Orszak Trzech Króli odbył się w Sońsku po raz trzeci. - Czas nie jest łatwy, bo widać przygnębienie pandemią, tym bardziej cieszę się, że pomimo wszystko udało się zrealizować kolejny pochód. Dzieci bardzo się zaangażowały, przygotowały stroje, było barwnie i radośnie. Takie inicjatywy integrują wspólnotę, a naprawdę dużo osób włożyło wiele serca w przygotowanie naszego świętowania - mówi proboszcz ks. Krzysztof Jaroszewski.
Podczas Mszy św., która poprzedziła rodzinny korowód, kapłan przypomniał istotę epifanijnego święta. - Dzisiejsza uroczystość zaprasza każdego z nas do odważnego pójścia przez życie z Jezusem, głoszenia Go innym, pomimo przeciwności i trudności. Zaprasza do współpracy z Bożą łaską. Podczas naszej wędrówki za gwiazdą zastanówmy się, czy serca mamy gotowe do drogi, aby pójść za Jezusem. Czy widzimy w Nim Mesjasza? - pytał podczas kazania ks. Jaroszewski.
Po Eucharystii wierni odmówili modlitwę "Anioł Pański" i ze śpiewem kolęd ruszyli w drogę. Prowadzili ich gwiazda i podążający za nią na koniach Trzej Mędrcy. Śnieg i wiatr nie zdołały przeszkodzić we wspólnym kolędowaniu i krótkich scenkach teatralnych, które ku refleksji wyznaczały przystanki dla korowodu.
Przy Zespole Szkół Rolniczych w Gołotczyźnie wędrowców oczekiwała Święta Rodzina. Zaszczytna rola przypadła młodemu małżeństwu z 4-miesięcznym Adasiem. - To wyjątkowe przeżycie. Jesteśmy podekscytowani. Ta symboliczna rola pozostanie w naszej pamięci. Jak syn podrośnie, na pewno mu o tym opowiemy - cieszyli się państwo Katarzyna i Mateusz.
Niecodzienny sposób świętowania - korony, flagi, konie i inne atrakcje - przyciągają tego dnia szczególnie dzieci, którym wędrowanie w kolorowych strojach sprawia wiele radości. W Sońsku można było spotkać młodych królewiczów, damy dworu, pastuszków, anioły, a nawet Maryję.
Największą popularnością cieszyli się jednak rycerze. W jednego z nich wcielił się 6-letni Filip, który strój przygotował z mamą. - Czerwona peleryna, miecz i tarcza z kartonu, które trzeba było pomalować. Przygotowywaliśmy się już od kilku dni, co jeszcze bardziej zachęcało syna do wzięcia udziału w orszaku. Była to także doskonała okazja do rozmów o tym, co tak naprawdę idziemy świętować. Za rok również będziemy. To stało się naszą rodzinną tradycją - opowiadają Justyna i Mariusz, rodzice Filipa i 2-miesięcznego Marka, który za rok z pewnością dołączy do grona rycerzy w orszaku.