Biskup płocki w I niedzielę Adwentu przewodniczył w bazylice katedralnej Mszy św., która była transmitowana przez TVP Polonia.
To przedziwne, że Bogu chce się kolejny raz zaczynać z nami przygodę wiary, choć my tak nieodpowiedzialni jesteśmy, tak niekonsekwentni, tak niedojrzali w przeżywaniu Ewangelii i tak marnotrawiący Jego łaski. Zasłuchani w medialne doniesienia o skandalach, zaczynamy może nawet przyznawać rację tym, którzy wieszczą koniec chrześcijańskiej ery, koniec Kościoła i Dekalogu. A tymczasem Adwent to nie koniec, lecz początek! Jeszcze raz i mimo wszystko. A my - ochrzczeni - jesteśmy: "posłani w pokoju Chrystusa" - tak brzmi hasło tego nowego roku duszpasterskiego w Kościele w Polsce. Trzeba nam bowiem zastanowić się nad konsekwencjami naszego przyjmowania Chrystusa w życiu duchowym, indywidualnym i społecznym. Trzeba pytać samego siebie, czy moja wiara jest już tylko wytartym sztandarem, czy solą i światłem, a nawet - kiedy potrzeba - wręcz znakiem sprzeciwu? - mówił w homilii biskup.
Charakteryzując rozpoczęty Adwent, odwołał się do symboliki Drzwi Płockich i polichromii katedralnej, autorstwa Władysława Drapiewskiego. - W tym szczególnym czasie przed każdym z nas otwierają się podwoje wiary, abyśmy zbliżyli się do tajemnicy Boga żywego. W naszej katedrze spoglądamy z dumą na romańskie drzwi, które dokładnie 40 lat temu powróciły w wiernej kopii do tej bazyliki. Na nich są opowiedziane wszystkie prawdy naszej wiary - Credo Apostolorum. To kolejny adwentowy znak i pouczenie, abyśmy życiem naszym i postępowaniem nikomu nie zamykali dostępu do Boga i Kościoła, abyśmy czuwając, niejako pozostali na progu swego serca i sumienia, aby być gotowym, gdy Pan powróci, a także aby być wrażliwym, gdy siostrze lub bratu będzie działa się krzywda bądź niesprawiedliwość - mówił biskup.
- Drodzy moi! Adwent to ten czas, gdy dobry Bóg chce powtórzyć w każdym z nas tajemnicę betlejemskiej nocy, gdy chce posłać do nas swojego anioła i powtórzyć zwiastowanie oraz nawiedzenie; chce dać nam Maryję za matkę i Józefa za opiekuna, abyśmy duchowo zaczęli rosnąć i dojrzewać. Tak się dzieje w każdym człowieku, który wierzy, bo Bóg w swej miłości chce powtórzyć doniosłe tajemnice początków wiary, które w tej katedrze tak pięknie wyraził artysta malarz, mistrz Władysław Drapiewski na ścianach tego dostojnego prezbiterium: od zaślubin Maryi z Józefem, przez betlejemską noc Bożego Narodzenia aż po radość z odnalezienia Jezusa w świątyni - stwierdził kaznodzieja.
Odniósł się do Ewangelii o końcu świata i powtórnym przyjściu Chrystusa (Łk 21, 25-28. 34-36), proponując jej interpretację nie tylko w kluczu zewnętrznych znaków, ale także realiów życia duchowego: - Spróbujmy odnieść słowa dzisiejszej Ewangelii do nas samych. Tam, gdzie Pan Jezus mówi o trwodze, bezradności, nawałnicach i strachu, może nie tylko wskazuje na zewnętrzne znaki na słońcu, księżycu i gwiazdach. Być może w Jego adwentowym przychodzeniu do nas chodzi o to, aby Bogu oddać nasz wewnętrzny chaos, rozdarcia i niepokój duszy? Czy Adwent nie jest po to, by "moce niebios" naszego małego świata "zostały wstrząśnięte"? Dopiero wtedy będziemy mogli "nabrać ducha i podnieść głowy wobec zbliżającego się odkupienia", gdy moc Boża zwycięży w nas najbardziej skryte lęki i grzechy - mówił biskup.
Odwołał się do świętych związanych z diecezją płocką: św. Stanisława Kostki, błogosławionych biskupów męczenników i św. s. Faustyny Kowalskiej, których "serce było gotowe" na przyjście Pana w przedwczesnej śmierci, w przebaczeniu nieprzyjaciołom i w czynnym miłosierdziu. - Cóż nam po świątecznych wystawnościach, przepychu, komercji, a nawet filantropijnych akcjach i zewnętrznych namiastkach religijności, jeśli w nas nie będzie serca mocnego, gotowego i czuwającego, aby rozpoznać Boga i bliźniego obok nas, aby podzielić się z nim jak opłatkiem - choćby odrobiną naszego czasu i bliskości? - pytał biskup.
Przebieg liturgii uświetnił śpiew chóru Pueri et Puellae Cantores Plocenses.