To najmniejsze z miast, gdzie dotychczas rozgrywano Światowe Letnie Igrzyska Polonijne, choć nad Narwią od lat bije serce Polonii z całego świata.
Od ponad 30 lat Stowarzyszenie "Wspólnota Polska" podejmuje działania mające za zadanie scalać polonijne wspólnoty i umacniać ich więzi z ojczyzną. Największym i cyklicznym wydarzeniem są igrzyska, którym patronuje Polski Komitet Olimpijski. Odbywają się one co dwa lata, naprzemiennie latem i zimą.
Od 19 do 24 września Dom Polonii zamienił się w prawdziwą wioskę olimpijską żyjącą zmaganiami sportowców z całego świata. 17 konkurencji, a wśród nich: lekkoatletyka, kajakarstwo, golf, strzelectwo, kolarstwo, koszykówka, rozgrywano w obiektach sportowych Pułtuska, jego okolicach a także na stadionie w Ostrowi Mazowieckiej. Pułtusk po raz pierwszy był gospodarzem tego wydarzenia. W XX edycji wzięło udział ponad 500 uczestników z 27 krajów - nie tylko zawodników z polonijnych klubów sportowych, ale także sympatyków sportu, którzy przyjechali do Polski całymi rodzinami.
– Pułtusk jest bardzo ładny i panuje tu taka rodzinna atmosfera. Bardzo miło nas wszyscy przyjmują, zawiązują się przyjaźnie. Brałam udział w kilku konkurencjach, m.in. strzelectwo i lekkoatletyka. Żeby doskonalić język czytam dużo książek po polsku i przyjeżdżam tu na wakacje do rodziny. W Sztokholmie nie ma organizacji polonijnej ale Polaków łączy religia. Spotykają się co sobotę – mówiła Zuzanna Derezińska ze Szwecji, która do Sztokholmu zabierze 3 olimpijskie medale.
Młoda Arpine Zilbershteyn z Armenii, złota medalistka w szachach, polskie korzenie zawdzięcza pradziadkowi. - Po II wojnie światowej pradziadek dotarł z Czerwonym Krzyżem do Armenii i spotkał moją prababcię. Zatrzymała go miłość. Moja rodzina pamięta o Polsce. Języka uczę się od nauczycieli ze środowiska polonijnego. Na igrzyskach jestem drugi raz i bardzo mi się Polska podoba. Wszyscy są serdeczni - opowiadała Arpine.
W tych samych dniach odbył się 26. Polonijny Światowy Sejmik Olimpijski, który zawsze przyciąga animatorów i popularyzatorów sportu wśród Polonii i Polaków mieszkających poza granicami kraju. Najważniejszą z omawianych kwestii była sprawa Białorusi. Przez trudną sytuację w kraju nie wszystkim umożliwiono wjazd do Polski, część sportowców zawrócono z granicy. - Czujemy ogromy smutek i ból, że nasi przyjaciele, którzy od lat towarzyszyli tym wydarzeniom, są w białoruskim więzieniu. Jako organizacja działająca na wszystkich kontynentach nie chcemy pozostawać obojętni na ich los. Nie możemy o nich zapominać, musimy pomagać - mówił o uwięzionych pod Mińskiem przedstawicielach Związku Polaków na Białorusi Sebastian Jaworowski ze Stowarzyszenia "Wspólnota Polska".
Z okazji 30-lecia stowarzyszenia, które także świętowano w Pułtusku, nagrodę im. prof. Andrzeja Stelmachowskiego przyznano właśnie Związkowi Polaków na Białorusi, który reprezentowali wiceprezes Marek Zaniewski oraz działaczki białoruskich oddziałów, więzione w Żodzinie i wydalone w maju do Polski - Irena Biernacka i Maria Tiszkowska. - Nie jest łatwo być Polakiem na Białorusi. Nigdy nie było. Swoją narodowość musieliśmy potwierdzać codziennie, ale teraz to jest okropnie. Ta nagroda jest przede wszystkim dla Andżeliki Borys i Andrzeja Poczobuta, bo to ich postawa zaangażowała wszystkich do działania - przyznała Maria Tiszkowska, która przed aresztowaniem odpowiadała za oddział w Wołkowysku.
Irena Biernaca przyznaje, że na Kresach jest ogromny patriotyzm, chyba większy niż w Polsce. - Serce boli, bo wiemy, że szybko nie wrócimy. Tam zostały nasze rodziny, rozbite społeczeństwo. Zostało bardzo dużo Polaków, którzy w konspiracji uczą dzieci języka, opiekują się miejscami pamięci. Tam się docenia polskość. Potrzeba im wsparcia żeby wychować młodych na dobrych ludzi. Te represje są chyba z wielkiej zazdrości, że tak dbamy o swoją tożsamość, że Boga stawiamy na pierwszym miejscu, później honor i ojczyznę - mówiła prezes oddziału ZPB w Lidzie.
Z kolei Marek Zaniewski podkreślał, że główny cel przyjazdu do Pułtuska to spotkanie z braćmi z Białorusi. - Jesteśmy tu dla nich. Wiemy jak trudno jest teraz wyjechać z Białorusi. My nie mamy możliwości teraz wrócić, a tu możemy się normalnie spotkać. Nasi ludzie przyzwyczajeni są do trudnych warunków, ale wierzymy w to, że przyjdzie dzień, kiedy prawda zwycięży - dodawał z nadzieją wiceprezes ZPB.