W 80. rocznicę męczeńskiej śmierci autora "Wesela na Kurpiach" i budowniczego kościoła w Imielnicy upamiętniono go w rodzinnej parafii Bogurzyn k. Mławy.
Coś z ducha ks. Skierkowskiego ożyło w Bogurzynie, na jego rodzinnej ziemi, gdzie 138 lat temu przyszedł na świat. Na placu między kościołem i miejscowością, a więc między sacrum i życiem codziennym, w ulubionej przestrzeni pasji i badań nieodżałowanego księdza-etnografa, stanął jego pomnik. W uroczystości brała udział delegacja kurpiowska, która w swojej gwarze odczytywała niektóre wezwania modlitwy wiernych oraz niosła w procesji dary ołtarza. Tych wyrazistych, radosnych kurpiowskich kolorów i wzorów, które tak ukochał ks. Skierkowski, było więcej, również na ornatach kilkunastu księży, którzy wraz z bp. Piotrem Liberą odprawiali Mszę św.
Oprócz pomnika wykutego w białym kamieniu, został poświęcony sztandar Szkoły Podstawowej w Bogurzynie, noszącej imię sławnego księdza - ich ziomka.
- Ks. Władysław Skierkowski był człowiekiem kochającym Boga i ludzi, do których był posłany, wielkim miłośnikiem kultury ludowej Kurpiowszczyzny, artystą potrafiącym być sprawnym budowniczym i budowniczym, który nigdy nie przestał być człowiekiem sztuki. Patrząc dziś na ślady, jakie pozostawił po sobie, na owoce jego życia, zaczynamy lepiej rozumieć, jak żyć, żeby "słowo stało się ciałem" oraz jak żyć, żeby życie stało się pieśnią - mówił biskup Libera w kazaniu.
Zwracając się do organizatorów uroczystości, ks. biskup powiedział: - Z całego serca dziękuję wam za to, że pielęgnujecie pamięć o wielkim synu tej ziemi. To bardzo ważne i potrzebne w tych czasach, gdy na zachodzie, ale niestety i w naszym kraju niektórzy usiłują na nowo pisać historię, w której kaci stają się ofiarami, a ofiary katami. Dziękuję wszystkim, którzy tak ofiarnie działali na rzecz budowy pomnika. Dziękuję władzom samorządowym i wszystkim instytucjom, zwłaszcza Społecznemu Komitetowi Budowy Pomnika, które wsparły to dzieło. I dziękuję również wam, kochani młodzi, drodzy uczniowie szkoły im. ks. Władysława Skierkowskiego. Patrzymy na was wszyscy ze szczególną uwagą. Pragniemy bardzo w blasku waszych oczu, w waszych sercach, jeszcze pełnych ideałów, zobaczyć to samo światło, którym tu karmił się wasz ziomek i patron, ks. Władysław. Święcimy pomnik patrona i spoglądamy na niego z dumą - to prawda. Ale patrzymy i na was - z nadzieją, że będziecie żywym pomnikiem waszego szlachetnego, wielkiego patrona. Ta nadzieja pozwala nam wierzyć, że, wbrew wszystkim fałszywym prorokom końca wszystkiego, co dobre, dzięki wam to, co dobre, co prawdziwe, co piękne, zwycięży raz jeszcze, że przyjmiecie do serc Słowo, które stanie się w was i dzięki wam życiem, że zbudujecie dom na skale, taki dom, który przetrwa nawet największe nawałnice... Oby to słowo wypełniło się w nas - mówił biskup.
Ks. Władysław Skierkowski urodził w 1883 r. Tam ukończył szkołę elementarną, a ponieważ od dziecka wykazywał wyjątkowe uzdolnienia muzyczne i wrażliwość na piękno, rodzice posłali go na dalsze kształcenie do Mławy. Tam kształcił się u boku organisty w kościele Trójcy Świętej. Tam też usłyszał o ks. Eugeniuszu Gruberskim z Płocka, dyrygencie chóru katedralnego i inicjatorze systematycznego kształcenia organistów. Chcąc kontynuować edukację muzyczną i myśląc o kapłaństwie młody Skierkowski udał się więc do Płocka. Tam kształcił się najpierw w tajnej szkole dla organistów. Jako młody, utalentowany muzyk, był organistą w kościele św. Jana Chrzciciela, a stamtąd było już mu blisko do seminarium duchownego. Ukończył je w 1912 r. i przyjął święcenia kapłańskie z rąk biskupa Antoniego Juliana Nowowiejskiego. Został wikariuszem w Dzierzgowie a potem został skierowany do parafii Myszyniec.
- Jadąc furmanką z Chorzel na swoją nową placówkę myślał o latach minionych, tęsknił za Płockiem, gdzie spędził swoje młodzieńcze lata i z łezką w oku ubolewał nad swym tułaczym losem. Jego nostalgiczne wspomnienia z przeszłości przerwał nagle gdzieś przed Myszyńcem, pod koniec jego podróży, piękny śpiew wydobywający się z głębi puszczy. Ten pierwszy kontakt z pieśnią kurpiowską rozwiał wszystkie wątpliwości, które towarzyszyły mu podczas podróży – tak opowiada o tym zwrotnym
momencie w życiu Skierkowskiego ks. Andrzej Leleń, który jest badaczem jego dorobku. Sam ks. Skierkowski tak opisał tamto pierwsze spotkanie z Kurpiami: "Radość moja granic nie miała, kiedy usłyszałem smutną, jak tylko może być smutna ta Puszcza Kurpiowska i rozciągłą, jak ciemne bory i lasy, a tak miłą i swojską i tak dziwnie ujmującą za serce melodię pieśni »Leć głosie po rosie«. Słów nie słyszałem. Dźwięczały mi jedynie w uszach: melodia i przyśpiewka »Ola lala…«. Kurpik się oddalał, głos kurpianeczek cichł coraz bardziej i bardziej, aż wreszcie znikł w ciemniach lasu, a ja wsłuchany, chwytałem dźwięki oddalającej się melodii i pomyślałem sobie: Mój Boże! Jakżesz Ci wdzięczny jestem, żeś mi przeznaczył placówkę w tak ciekawej okolicy" - pisał w 1. części "Puszczy Kurpiowskiej w pieśni".
- I tak to się zaczęło. Ta muzyka tak głęboko zaryła się w jego sercu, że od tej pory nie tylko głosił jako duszpasterz Ewangelię, lecz w każdej wolnej chwili siadał na drabiniasty wóz, jechał na puszczę, wynajdował ludowych śpiewaków: Maryśki, Jaśków i Kryśki, i notował wszystko, co oni śpiewali, aby to uchronić od zapomnienia. A notował dokładnie i skrzętnie .Miał nieprzeciętne zdolności muzyczne i absolutny słuch oraz był bardzo pracowity, to dlatego stał się autorem tak wybitnych osiągnięć na polu etnomuzykologii - podkreśla ks. Leleń.
Ks. Skierkowski znał dzieła wielkiego etnografa Oskara Kolberga, i kontynuował je oraz bardzo pogłębił w odniesieniu właśnie do Kurpiowszczyzny. Rozsławił ją zwłaszcza w sztuce scenicznej "Wesele na Kurpiach", którą po raz pierwszy wystawiono w Płocku w 1928 r.
Choć wikariuszem w Myszyńcu był krótko, to jednak wciąż tam powracał, aby gromadzić, zapisywać, a następnie wydać ponad 2000 ludowych pieśni obrzędowych, okazjonalnych i religijnych. Był także świadkiem budowy monumentalnej świątyni, która dziś jest bazyliką. Z pewnością i to doświadczenie pozwoliło mu stać się potem budowniczym kościoła w podpłockiej Imielnicy.
Gdy wybuchła wojna, dołączył do grona księży-męczenników i zginął w działdowskim obozie, prawdopodobnie 20 sierpnia 1941 r.