U progu Wielkiego Tygodnia przy sanktuarium Krzyża Świętego w Drogiszce, stanął kolejny w diecezji krzyż morowy.
Zabytkowe sanktuarium należy do parafii w św. Mikołaja w Niedzborzu i jest miejscem, które swój początek bierze właśnie od krzyża. Od wieków z intencjami przybywają tu pielgrzymi z całej Polski. Ksiądz Zbigniew Olszewski, duszpasterz miejsca, ma nadzieję, że w tym trudnym czasie, pątnicy zatrzymają się także pod karawaką. - Pod tym krzyżem możemy modlić się nie tylko o oddalenie pandemii, ale także za zmarłych, których nam ona zabrała. Ostatnio w naszej parafii mamy coraz więcej pogrzebów osób, które odeszły wskutek COVID-19. Podczas Mszy św. poprzedzającej poświęcenie karawaki wiele osób miało w oczach łzy. Ci ludzie albo opłakiwali swoich zmarłych, albo drżą o los bliskich i przyjaciół, którzy są w szpitalach. Wolelibyśmy spotkać się na radosnym dziękczynieniu, ale przyszło nam stanąć pod karawaką, modlić się o życie i zdrowie – mówi ks. Olszewski.
"Od moru i zarazy uchroń nas Panie" głosi napis na ramionach krzyża, który w piątek przed Niedzielą Palmową, poświecił o. Wojciech Pełka CR. - Ojciec Wojciech głosił u nas rekolekcje i zgodził się przyjechać aby modlić się z nami o oddalenie pandemii i za opiekunów krzyży z Drogiszki. Bezpośrednio po Mszy św. i po poświęceniu krzyża morowego wyruszyliśmy w pierwszą Ekstremalną Drogę Krzyżową po terenach naszej parafii. Wiem, że wiele osób z tej blisko 200-osobowej grupy poniosło w sercu intencję o zatrzymanie pandemii – opowiada proboszcz.
Jak głosi legenda, krzyż wśród drzew, nieopodal źródła ustawił młynarz z Niedzborza, na polecenie samego św. Franciszka. Od chwili, kiedy w Drogiszce pojawił się krzyż, pojawili się też pielgrzymi. I chociaż wiele mogło się zmienić na przestrzeni wieków w drewnianym kościółku, który wybudowano z czasem, nadal najważniejszy jest krzyż. Świadczy o tym chociażby zwyczaj otaczania opieką poszczególnych krucyfiksów Drogi Krzyżowej, którą przy sanktuarium w 1932 roku poświęcił bł. abp Antonii Julian Nowowiejski. Karawakę, którą ufundowali państwo Wróblowie z Niedzborza ustawiono w miejscu pierwszej stacji.
- Krzyż morowy ustawiał ojciec z dwoma synami, a pozostała rodzina towarzyszyła im w tej doniosłej chwili. To był dla mnie jeden z bardziej wzruszających i symbolicznych momentów. To miejsce ma wyjątkowy zwyczaj, który przekazywany jest jak wiara - z pokolenia na pokolenie. Dzięki temu każdy krzyż przy sanktuarium ma swoich opiekunów. Są to rodziny lub poszczególne miejscowości z parafii. Krzyż misyjny, który stał w miejscu pierwszej stacji zniszczył się i teraz zastąpiła go karawaka – mówi ks. Olszewski.
ik