Radość dawania

Szlachetna Paczka, a z nią szlachetna pomoc dotarła w Płocku do potrzebujących po raz jedenasty.

Gdy w Weekend Cudów, w niedzielne przedpołudnie zajrzało się do płockiej bazy akcji, która mieściła się w budynkach Stadionu Miejskiego im. B. Szymańskiego, było ciszej niż zwykle. Duża sala z choinką, która w poprzednich latach służyła do przyjmowania darczyńców - gości, tym razem, z powodu obostrzeń służyła bardziej za magazyn niż miejsce zwykle serdecznych, ciepłych spotkań. W roku pandemii te spotkania po prostu musiały być ograniczone do minimum, przy zachowaniu środków ochronnych, jak maseczki, rękawice i dezynfekcja.

Jak przyznaje Eliza Malinowska, liderka płockiego regionu, gdzie pomoc otrzymało ok. 40 rodzin, były obawy, czy darczyńcy nie poczują się dotknięci tym, że nie mogą być przyjęci tak jak zwykle. Jednak sytuacja i konieczne obostrzenia spotkały się ze zrozumieniem ofiarodawców. A tych w tym roku, również mimo obaw wolontariuszy, nie zabrakło. - Bałam się, że w dobie pandemii będzie nam bardzo trudno znaleźć darczyńców, a tymczasem beneficjenci Szlachetnej Paczki z naszego rejonu zostali "rozchwytani" praktycznie w dwa dni po otwarciu internetowej bazy - cieszy się pani Eliza, która już od kilku lat bierze udział w tej wielkiej akcji charytatywnej Stowarzyszenia "Wiosna".

A wśród beneficjentów przeważają osoby starsze, samotne, chore czy rodziny, w których ktoś jest niepełnoprawny. W tym roku doszło także kryterium związane ze skutkami pandemii i również taka pomoc okazała się w płockim rejonie potrzebna. W ten Weekend Cudów nie brakuje łez wzruszenia, szczęścia, ale i smutku. - Mamy dwie smutne sytuacje, bo w dwóch rodzinach nastąpiła śmierć osoby potrzebującej przed otrzymaniem paczki. Na przykład w sobotę jeden z naszych wolontariuszy pojechał z paczką do swojej rodziny - samotnej starszej pani z niepełnosprawnym, dorosłym synem. Okazało się, że ta pani przed kilkoma dniami zmarła. Zostawiliśmy więc temu panu wszystkie rzeczy, które będą dla niego odpowiednie, szczególnie żywność, chemię, węgiel, a braliśmy pralkę, która nie była mu potrzebna i przekażemy ją w inne miejsce. Dodatkowo ten pan zadeklarował, że po przejrzeniu paczki odda nam kremy na odleżyny i pampersy, które były przeznaczone dla jego mamy, albo przekaże je do hospicjum - wyjaśnia pani Eliza.

Jednak łez radości było więcej. - To szczęście ich i nasze - mówi liderka o reakcjach obdarowanych oraz całej grupy wolontariuszy. Darczyńcy stanęli też na wysokości zadania, przygotowując same paczki oraz spełniając i te bardzo pilne potrzeby rodzin, i nierzadko ich marzenia. Obok płocczan wśród ofiarodawców było sporo mieszkańców z Warszawy, firmy i osoby indywidualne. Niektóre z paczek zachwycały starannością opakowania, a nawet ozdobienia. A przecież nawet taki detal jest ważny, bo świadczy o tym, że ktoś naprawdę chciał sprawić radość i przyjemność obdarowanym osobom.

W paczkach przeważały codzienne, potrzebne artykuły, jak żywność, chemia, odzież, czasem były sprzęty AGD lub opał. Jedna z osób, starsza pani, otrzymała nowy piecyk - kozę i specjalny czujnik na czad, bo okazało się, że ten piec, który miała do tej pory, jest nieszczelny i niebezpieczny. Najdroższa paczka zamykała się w kwocie ok. 15 tys. zł, bo darczyńcy dołączyli też bony zakupowe do rożnych sklepów.

Wielkim zaskoczeniem i radością dla ekipy paczki była wizyta ósmoklasistów ze SP nr 14, która w ubiegłych latach wybierała jedna rodzinę. Tym razem się nie udało, dlatego uczniowie przynieśli dary - małe paczki, które wypełniły hol magazynu SzP. - Byłam tym niesamowicie zbudowana. To zasługa pań nauczycielek, które co roku starają się zaszczepiać im tę chęć pomocy - mówi liderka rejonu płockiego.

Gdy paczki docierały do potrzebujących, były też reakcje niedowierzania: "To dla mnie? Od obcych ludzi?" albo: "Może są biedniejsi, bardziej potrzebujący"... Takie głosy wolontariusze słyszeli najczęściej u starszych ludzi, dla których już sam fakt, że ktoś o nich pamiętał, był wielkim darem.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

am