W katedrze płockiej i w Sikorzu odbyły się uroczystości pogrzebowe ks. kan. Andrzeja Fabisiaka (1935-2020).
Szczególnie trzy parafie: Sońsk, katedra i Sikórz żegnają ks. kan. Andrzeja Fabisiaka. W katedrze nad trumną zmarłego modlił się bp Piotr Libera, zaś w Sikorzu – w dniu pogrzebu – biskup Mirosław Milewski.
– Byłem pod wrażeniem otwartości śp. ks. Andrzeja Fabisiaka na nowe rzeczywistości w Kościele. Wiele czasu poświęcał on rozmowom ze świeckimi. Miał przecież już swoje lata i kapłańskie przyzwyczajenia, a ja podziwiałem w nim otwartość na nowe ruchy odnowy, w które angażowali się świeccy. Poświęcał im wiele czasu w konfesjonale i w spontanicznej rozmowie przy katedrze, m.in. w spotkaniach Szkoły Nowej Ewangelizacji. Otwierał się na te nowe formy pobożności i duchowej wrażliwości. Z nimi po prostu był – podkreślił bp Piotr Libera w czasie Mszy św. żałobnej w płockiej katedrze.
Na wielką gorliwość i zaangażowanie w sprawy duchowe zmarłego ks. kan. Fabisiaka zwrócił uwagę ks. Stefan Cegłowski, proboszcz katedry. – Głośno i dobitnie mówił zawsze: "Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!", bo chciał, aby od razu każdy wiedział kim jest i Kto ma tu być pochwalony. To swoiste i tak dla niego charakterystyczne wyznanie wiary wypływało wprost z jego kapłańskiej duszy – mówił proboszcz katedry, żegnając ks. Fabisiaka, który pierwsze i ostatnie lata kapłaństwa spędził w cieniu płockiej.
Przywołał słowa zapisane w prośbie o święcenia diakonatu i kapłaństwa, które ponad 61 lat temu własnoręcznie kreślił zmarły kapłan:
Wydaje mi się, że Chrystus chce mnie mieć w szeregach swych najbliższych współpracowników w swoim dziele zbawczym. To jest też moim szczerym głębokim i gorącym pragnieniem… Kapłaństwo przez długie lata było dla mnie wzniosłym pragnieniem. Jego wielkość mnie trochę niepokoi i przeraża, ale z drugiej strony uważam, że sprzeniewierzyłbym się swojemu powołaniu życiowemu, gdybym się od niego uchylał.
– Każdy kapłański pogrzeb to nauka rekolekcyjna dla księży naszej diecezji, a jest ich w ostatnim czasie naprawdę wiele. Można powiedzieć: jakie czasy, takie lekcje i doświadczenia. Dużo tych nauk. Czego mnie uczył ks. kan. Andrzej Fabisiak? Szczerego ukochania Boga, gorliwej wiary, pracowitości, szacunku do ludzi i wymagania od siebie, aby być gorliwym kapłanem do końca swoich dni – mówił proboszcz katedry.
– Jeden z księży napisał mi o ks. Fabisiaku takie słowa: "Boży człowiek, wspaniały spowiednik, taki płocki ojciec Honorat. Zakochany w błogosławionym abp. Nowowiejskim, w 2004 r. napisał znakomitą pracę o nim jako pierwszym prezesie Krajowego Związku Misyjnego. Do końca był zatroskany o swojego śp. brata ks. Jana" – cytował ks. Cegłowski w czasie kazania w katedrze.
– Ksiądz kanonik umiał zawsze znaleźć trafną puentę. Kiedyś w drodze do katedry ktoś go zaczepił, mówiąc: "Księdzu to się powodzi". On uchylił kapelusza, uśmiechnął się i odpowiedział: "Dziękuję, nie narzekam". Innym razem spotkał młodych ludzi, porozmawiał z nimi, a ich chorą córkę doprowadził do chrztu – wspominał zmarłego proboszcz katedry.
Większość kapłańskiego życia ks. kan. Andrzej Fabisiak spędził w Sońsku k. Ciechanowa. Tam przez przeszło 37 lat był proboszczem, jego styl duszpasterstwa odcisnął się na religijności kilku pokoleń. W czasie Mszy św. w katedrze wybrzmiało mocno świadectwo pani Agaty.
"Był sacerdos humanus – kapłanem bardzo ludzkim. Był skromny, pokorny i żarliwie się modlący się. Zawsze nam powtarzał: modlitwy nigdy dość. Takim go zapamiętałam.
Działo się to już po odejściu z probostwa ks. Fabisiaka z Sońska: u mojej półrocznej córeczki wykryto najpierw nowotwór wątroby, a jakiś czas później – białaczkę. Jak mogłam się czuć? Był we mnie wielki ból, strach i niepokój, bo co było robić. Prosiłam ks. Fabisiaka o modlitwę o zdrowie dla mojej córeczki i o siłę dla mnie. I tak się działo, że przez półtora roku leczenia córki, co miesiąc dostawałam kartkę, w której on informował, kiedy będzie się modlił w tych intencjach, o które go prosiłam. I był jeszcze taki dopisek: »Bez krzyża nie jesteśmy uczniami Jezusa, a On doświadcza tych, których jest pewien«.
Gdy córka wyzdrowiała pojechaliśmy do Płocka. Gdy ksiądz zobaczył naszą córkę, wpatrzony w nią powtarzał: »Ty jesteś moim cudem. Ty jesteś wymodlona i wyproszona. A wy dziękujcie Panu Bogu za nią«. Opowiadam po raz pierwszy o cudzie zdrowia mojej córeczki i dziękuję za wiarę silną i żarliwą ks. Fabisiaka" – napisała pani Agata.
– Był prawdziwym księdzem z krwi i kości – wybrzmiało w innym ze świadectw.
– Po śmierci księdza najczęściej słyszałem, że ludzie mówili: "zmarł mój spowiednik" oraz "do kogo pójdę teraz do spowiedzi?". To dlatego płonącym zniczem i kwiatami został ozdobiony konfesjonał, w którym spowiadał. Otrzymałem też telefony od ludzi z Sońska z wymownymi świadectwami: "gdy zmarli mi rodzice, bardzo pomógł mi i mojemu bratu", "gdy miałam chore dzieci, on modlił się o ich zdrowie" – opowiadał ks. proboszcz S. Cegłowski.
Ks. kan. Andrzej Fabisiak urodził się 13 kwietnia 1935 r. w parafii Sikórz. Ukończył Niższe i Wyższe Seminarium Duchowne. Święcenia kapłańskie przyjął 14 czerwca 1959 r. w płockiej katedrze z rąk bp. Tadeusza Pawła Zakrzewskiego.
Pracował w Archiwum Diecezjalnym i Bibliotece WSD, był także prefektem szkół podstawowych w Płocku, następnie był wikariuszem parafii Bielsk, potem w Żurominie i katedrze. Następnie pracował jako notariusz Sądu Biskupiego Płockiego i Kurii Diecezjalnej Płockiej. W 1967 r. był proboszczem parafii Brwilno, zaś od 1969 r. został proboszczem parafii Sońsk. Duszpasterzował tam przez 37 lat. W dekanacie ciechanowskim był ojcem duchownym księży, a także dziekanem i wicedziekanem w dekanacie ciechanowskim i sońskim.
Ostatnie 12 lat życia spędził w Domu Księży Emerytów w Płocku. Był asystentem kościelnym Katolickiego Stowarzyszenia Lekarzy Polskich w Płocku. Był odznaczony tytułem kanonika honorowego Kapituły Kolegiackiej Pułtuskiej. Zmarł 1 listopada 2020 r. w Płocku.
Ilona Krawczyk-Krajczyńska